Strażnicy miejscy w Rzymie ukarali proboszcza mandatem i… sami na niego się złożyli!

0
0
/ źródło: Pixabay

Najpierw strażnicy miejscy wymierzyli proboszczowi z Rzymu karę w wysokości 350 euro, a potem zebrali tę sumę między sobą, by ją zapłacić - informują media. Ksiądz został ukarany za hałas na terenie parafii, gdzie zorganizował imprezę w ramach lata w mieście.

Jak podaje Polska Agencja Prasowa, wymierzając karę strażnicy wystąpili jako funkcjonariusze, a zbierając na nią pieniądze, działali jako rodzice – zauważyły media. Pod wieczór niektórzy mieszkańcy domów z okolic kościoła pod wezwaniem Niepokalanej Matki Bożej z Lourdes wezwali straż miejską uskarżając się na krzyki i głośną muzykę dochodzącą z terenu parafii, gdzie było ponad sto dzieci i nastolatków. Trwała tam zabawa z animatorami i zajęcia sportowe. Grupa mieszkańców pobliskich domów wyszła na ulicę, by wyrazić swoje niezadowolenie z powodu hałasu. Nie przestali protestować także wtedy, gdy wyłączono muzykę.

 

Wezwany patrol strażników miejskich wymierzył proboszczowi 350 euro kary za zakłócanie porządku publicznego. - Było jasne, że z racji swych obowiązków nie mogli zrobić nic innego. Byli zestresowani i zasmuceni. Nie mieli innego wyjścia; wszyscy są równi wobec prawa - powiedział ksiądz Salvatore Cipolla tłumacząc funkcjonariuszy. Jak dodał, wyjaśnili mu, że może odwołać się od kary. Natychmiast po powrocie do komendy strażnicy opowiedzieli swoim kolegom o sytuacji, w jakiej się znaleźli. Od razu rozpoczęła się spontaniczna zbiórka pieniędzy, którą określono jako inicjatywę "obywatelską i rodzicielską". Zgromadzoną sumę jeden z funkcjonariuszy zawiózł do parafii wyjaśniając, że robi to jako obywatel i ojciec. - Jestem wzruszony i brak mi słów - wyznał proboszcz, cytowany przez portal Roma Today. Podkreślił, że otrzymał też liczne wyrazy solidarności i poparcia dla parafii, prowadzącej od ponad 40 lat działalność edukacyjną.

 

Co ciekawe Włochy borykają się z dużymi problemami demograficznymi. We Włoszech stale ubywa dzieci. W ubiegłym roku urodziło się ich zaledwie pół miliona, podczas gdy pół wieku temu noworodków było w tym kraju dokładnie dwa razy więcej. Zdaniem uczonych najbardziej niepokoi zapaść demograficzna na Południu Italii, która zawsze słynęła z wielkiej dzietności i była demograficznym rezerwuarem dla reszty kraju. W ubiegłym roku urodziło się tam najmniej dzieci w historii, a zgonów było więcej niż narodzin. Podobne zjawisko na Południu Włoch wystąpiło tylko dwa razy: w 1867 r. i na zakończenie I wojny światowej. Tym razem sytuacja jest gorsza, bo mamy do czynienia z trwałą tendencją, która - zdaniem socjologów - spowoduje demograficzne tsunami, którego skutki trudno dziś przewidzieć. W ubiegłym roku w południowych Włoszech współczynnik dzietności wynosił 1,34 dziecka na kobietę. Dodajmy, że w Polsce jest on jeszcze niższy - 1,32.

 

Katastrofą demograficzną, która obejmuje teraz całe Włochy, są zaniepokojeni tamtejsi biskupi. Abp Salvatore Nunnari z Kalabrii powiedział w Radiu Watykańskim:

 

„Nie ma pracy, rodziny mają mało pieniędzy, nie myśli się o nowych dzieciach, bo jak je utrzymać. Jest to niepokojące, bo zawsze byliśmy ziemią bardzo płodną. Niestety polityka powojenna przyzwyczaiła nas do klientelizmu, do polityki opiekuńczej. Do tego trzeba dodać istnienie skrajnego zła w postaci mafii, która nie tylko jest naszą hańbą, ale również czynnikiem destabilizacyjnym. Bo inwestorzy z Północy, którzy próbowali coś tu zrobić, szybko się spakowali i odjechali stąd na zawsze. A dziś grozi nam, że staniemy się ziemią starców. Nam, biskupom, bardzo to ciąży. Potrzebujemy pomocy. Stajemy się regionem najuboższym”.

 

WO

 

Źródło: PAP, KAI

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną