Rosja wydaliła 5 polskich dyplomatów. Jest reakcja Polski

0
0
/

- Przyjmujemy do wiadomości decyzję Rosji, zastrzegamy sobie prawo do adekwatnej reakcji - tak o uznaniu przez MSZ Rosji pięciu polskich dyplomatów za osoby niepożądane mówił dziennikarzom w piątek wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk.

Informację o wydaleniu polskich dyplomatów rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych wraz z ich imienną listą przekazało ambasadorowi Rzeczypospolitej w Moskwie Krzysztofowi Krajewskiemu. Polscy dyplomaci mają czas na opuszczenie Federacji Rosyjskiej do 15 maja. Wcześniej ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Moskwie Krzysztof Krajewski został wezwany do rosyjskiego MSZ - dowiedziało się Polskie Radio. Na początku nie był znany powód wezwania ambasadora. Tydzień temu strona rosyjska w jednozdaniowym komunikacie anonsowała możliwość wydalenia pięciu polskich dyplomatów. W połowie kwietnia Ministerstwo Spraw Zagranicznych uznało trzech rosyjskich dyplomatów za osoby niepożądane i nakazało im opuszczenie Polski. W odpowiedzi rosyjskie MSZ zapowiedziało wydalenie pięciu polskich dyplomatów pracujących w Rosji. W ciągu ostatnich dwóch tygodni pięć państw wydaliło rosyjskich dyplomatów, uznając, że ich działalność jest sprzeczna ze statusem dyplomatycznym. Oprócz Polski są to Stany Zjednoczone, Czechy, Bułgaria i Słowacja.

 

Tymczasem Ambasador Stanów Zjednoczonych w Rosji John Sullivan w czwartek odleciał z Moskwy do Londynu, skąd innym samolotem uda się do Waszyngtonu - potwierdziło agencji TASS dobrze poinformowane źródło. Samolot, na pokładzie którego znajduje się ambasador, odleciał o godz. 9.57 czasu moskiewskiego (8.57 czasu polskiego). Sullivan oznajmił we wtorek, że uda się w tym tygodniu do Waszyngtonu na konsultacje z przedstawicielami administracji prezydenta Joe Bidena. Dyplomata ma powrócić do Moskwy w nadchodzących tygodniach - podała ambasada USA. W ubiegłym tygodniu doradca prezydenta Rosji Jurij Uszakow zasugerował Sullivanowi powrót do kraju, by odbyć "głębokie i poważne" konsultacje w Waszyngtonie. Uszakow wezwał ambasadora na rozmowę po ogłoszeniu nowych amerykańskich sankcji nałożonych na Rosję w związku z rosyjskimi cyberatakami i ingerencją w wybory w USA.

 

Wszystko ma związek z poczynaniami Rosji. Gorąco jest w Czechach i na Ukrainie. - Obserwujemy zwiększającą się obecność sił zbrojnych na wschodzie Ukrainy i na Krymie. Mowa nawet o 150 tys. rozlokowanych żołnierzy przy ukraińskiej granicy - powiedział w Programie 1 Polskiego Radia Marcin Przydacz, wiceminister spraw zagranicznych. Według ukraińskiego MSZ przy granicach Ukrainy Rosja skoncentruje niedługo ponad 120 tys. żołnierzy. Minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba wezwał Zachód do nałożenia na Rosję nowych sankcji gospodarczych. Marcin Przydacz przyznał, że "sytuacja na Ukrainie jest bardzo napięta, ale nie zagraża Polsce". - Warto pamiętać, że poza naszymi zdolnościami militarnymi jesteśmy również członkiem najpotężniejszego sojuszu, czyli NATO. Obserwujemy zwiększającą się obecność sił zbrojnych na wschodzie Ukrainy i na Krymie. Mowa nawet o 150 tys. rozlokowanych żołnierzy przy ukraińskiej granicy. Mam nadzieję, że do dalszej eskalacji nie dojdzie - mówił wiceszef MSZ. Gość Polskiego Radia mówił, że "pod względem działań obronnych strona ukraińska jest dziś w innej sytuacji niż kilka lat temu". - Również na Białorusi sytuacja jest napięta. Łukaszenka oddaje Rosji Białoruś za cenę utrzymania się przy władzy. Największą słabością Zachodu jest konieczność uzgadniania szeregu stanowisk, nie do końca spójne interesy i hipokryzja u części krajów - jak akceptacja takich projektów jak Nord Stream 2 - powiedział. - Nord Stream 2 jest niebezpieczny dla bezpieczeństwa Europy, o czym powinny wiedzieć same Niemcy. W duchu obrony interesu europejskiego sprzeciwiamy się temu projektowi - dodał.

 

WO

 

Źródło: IAR, polskieradio24.pl

Źródło: polskieradio24.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną