Czy Hołownia chciałby chrześcijaństwa bez Kościoła?

0
0
/ Szymon Hołownia

Szymon Hołownia w ostatnim czasie wielokrotnie w bardzo ostrych słowach krytykował Kościół katolicki. Podkreślał, że jest człowiekiem wierzącym, ale Kościół jako instytucja jest zepsuty i nie będzie po nim płakał. Przypomina to sytuację Czech, w którym niewielu jest katolików, a nawet tradycyjnych protestantów, a dużo natomiast „wierzących nie przyznających się do żadnej instytucji”. Do tego doprowadziła Czechów protestancka tradycja husycka. Efektem jest jednak to, że obecnie ten kraj jest jednym z najbardziej zlaicyzowanych na świecie. Czy tego samego chce dla Polski Hołownia?

Dziennikarze portalu Wp, Cezary Łazarewicz oraz Ewa Winnicka, zadali Hołowni znamienne pytanie: „Jest pan antyklerykałem?”. Hołownia nie zaprzeczył: „Zachęcacie mnie do używania kliszy. Jestem coraz bardziej krytyczny wobec działań kościelnego aparatu w Polsce, mam tu na myśli głównie szczebel Episkopatu. Jako obywatel - jestem oburzony brakiem reakcji na ewidentne nadużycia. Jako katolik - dodatkowo dotkliwie odczuwam brak wizji, mam wrażenie, że pasterze chcieliby zrobić z Kościoła swój związek zawodowy, zamknąć się w korporacyjnej twierdzy, a na to nie może być zgody. Katolikiem jestem, modlę się, często przystępuję do sakramentów”[1].

 

Słowa te przypominają hasło, powtarzane jak mantrę w wielu środowiskach liberalnych, „Chrystus tak, Kościół nie”. W praktyce głoszą je ludzie, którzy chcą oderwać ludzi od Kościoła, a w następstwie najczęściej tracą oni nie tylko związek z instytucją, ale i wiarę. Nieprzypadkowo Hołownia mówiąc o hierarchii kościelnej, o biskupach, a więc o następcach Apostołów, którzy czerpią swój mandat ze święceń, jak wierzą katolicy, użył określeń: „kościelny aparat”, „związek zawodowy”, „korporacyjna twierdza”.

 

Jest to laickie podejście do biskupów. Jeśli nawet część z nich zdradza swoje powołanie, zachowuje się częściej jak urzędnicy a nie kapłani, jak najemnicy a nie pasterze, to jednak dla katolika jasne jest, że nie tracą oni mocy sakramentu. Odprawiane przez nich Msze święte, udzielane rozgrzeszenia i inne sakramenty są ważne i godne, choć mogą obciążać ich sumienia tym, że sami nie znajdują się w stanie łaski, choć powinni.

 

Bycie katolikiem to coś więcej niż odmawianie modlitw i przyjmowanie sakramentów. To w pierwszym rzędzie przyjęcie wiary, którą głosi Kościół. To akceptacja Credo, w którym wyznajemy: „wierzę w święty Kościół powszechny”. Ewidentnie Hołownia tej wiary nie podziela, a traktuje biskupów jak protestanci – jako przedstawicieli urzędu, z którego w każdej chwili można ich zdjąć, jeśli nie spełniają pokładanych w nich nadziei.

 

Hołownia w przytoczonym wywiadzie dodał też: „My nie mamy dziś w Polsce kryzysu wiary, mamy coraz głębszy kryzys instytucji, która ludziom w rozwijaniu tej wiary miała pomóc. Ponosimy też koszty społeczne tego kryzysu. Kościół, rozumiany jako wspólnota, miał szansę w pandemii być schronieniem dla bardzo wielu wiernych, którzy płacą potworne koszty psychiczne tej sytuacji. Miał szansę być schronieniem, duchową opoką, dystrybutorem nadziei, a zamiast tego poszedł na idiotyczną wojnę, w opowieść np. o zagrażającej nam ponoć ideologii gender”.

 

Hołownia zaznacza: „Kościół jako wspólnota”, ale cały czas myśli nie o wiernych, a wyłącznie o hierarchii. Podkreśla, że mamy do czynienia z kryzysem instytucji, wywołanym tym, że biskupi nie sprawdzili się w czasie pandemii, nie potrafili być oparciem dla wiernych, a zamiast tego zaangażowali się w wojny kulturowe.

 

Można oczywiście zastanawiać się na ile ta diagnoza jest słuszna, ile zawinili sami biskupi, ale ten sąd w tak radykalnej postaci jest zupełnie fałszywy. O wszystko są tu obwinieni hierarchowie, którzy wywołują zgorszenie, a kryzysu wiary samych wiernych nawet nie ma. Tymczasem sytuacja z pewnością jest dużo bardziej skomplikowana. Kościół tworzą nie tylko biskupi i nie tylko księża, ale też świeccy, którzy od dłuższego czasu wykazują się mniejszą gorliwością za co odpowiedzialne jest wiele przyczyn. Najważniejszymi wydaje się jednak konsumpcjonizm i trendy liberalne przychodzące z Zachodu.

 

Co więcej, według Hołowni, za spadek frekwencji w kościołach odpowiedzialni są wyłącznie biskupi angażujący się w wojnę kulturową. Ta wojna „Oznacza lecącą na łeb frekwencję, oznacza spadek powołań, spadek zaufania społecznego. Wkrótce się okaże, że polski Kościół również polskim katolikom przestanie być potrzebny. I są w Kościele ludzie, którzy to widzą. Ale albo są szeregowymi księżmi i ich głos się nie przebija, albo biskupami i - niestety - chowają głowę w piasek”.

 

I znowu jest tu zawarte wielkie uproszczenie. W wywiadzie wspomniany jest biskup Marek Jędraszewki i to jego słowa, choćby o „tęczowej zarazie”, mają być powodem odejścia wiernych. Wydaje się jednak, że jest zupełnie inaczej: popularność bpa Jędraszewskiego bierze się z tego, że większość wiernych oczekuje zdecydowanych reakcji od swoich pasterzy, których właśnie od dawna nie obserwujemy.

 

Sugestie Hołowni zdają się iść w kierunku: z polskim katolicyzmem jest wszystko dobrze, tylko trzeba się pozbyć tych koszmarnych biskupów. Powstaje jednak pytanie, co się stanie już, kiedy oni odejdą. Czy nie czeka nas wtedy wiara w luźno zarysowaną postać Chrystusa, która niczego nie wymaga i z niczym się nie wiąże, a praktyce przekształca się w laicyzm i w życie jakby Boga nie było. To stało się w Czechach i może spotkać również nas.

 

Nowa książka Christophera Klinsky’iego pt. „Szczepionka na koronawirusa – zagrożenie dla
ludzkości?” do kupienia na stronie Polskiej Księgarni Narodowej:

 

https://polskaksiegarnianarodowa.pl/pl/p/Szczepionka-na-koronawirusa-zagrozenie-dla-ludzkosci/1847

 

 

[1] Szymon Hołownia: idę własną drogą, źródło: https://magazyn.wp.pl/informacje/artykul/szymon-holownia-ide-wlasna-droga.

Źródło: redakcja

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną