SZOK! Czy rząd postanowił pozbawić nas energetycznej niezależności?

Rząd ugiął się przed biurokratami z Brukseli i ogłosił przejście na zieloną energię, co dla takiego kraju jak Polska, oznacza tragiczne skutki. Transformacja energetyczna w latach 2021-2040 może kosztować nawet ok. 1 bln 600 mld zł, wiąże się z zamykaniem kopalń i co najważniejsze – pozbawia nasz kraj niezależności energetycznej. Polska ma olbrzymie pokłady węgla, które pozwalają nam czuć się bezpiecznie. Tymczasem odejście od niego wiąże się z koniecznością sprowadzania z zagranicy znacznie większych ilości gazu ziemnego i ropy naftowej.
Przy tej okazji rządzący snują znowu wizji wybudowania elektrowni jądrowych. Pamiętam, jak przed laty mówiono, że powstanie i wytypowano nawet miejsce – Żarnowiec, blisko morza i nad jeziorem (woda jest konieczna do schładzania reaktora). Kiedy byłem na wakacjach w tej okolicy były już poczynione różne przygotowania. Umieszczono np. tablice informacyjne na szlakach informujące o bezpieczeństwie i korzyściach atomu.
Jak wiadomo projekt upadł i teraz może być podobnie. Ponadto, ponowne zainteresowanie rządu atomem może być wynikiem sugestii USA, które starają się swoim sojusznikom opchnąć tę technologię za ciężkie pieniądze. Nie jestem przeciwnikiem atomu i fakt, że Niemcy zamykają swoje elektrownie atomowe też o niczym nie świadczy. Problem w tym, że polskie doświadczenia z podobnymi projektami i generalnie nie zdolność polskich władz do zrealizowania wielkich projektów sprawia, że możemy pozbawić się źródeł energii, wcale nie nabywając nowych. W dodatku znowu zapłacimy za to miliardy i pozwolimy się wzbogacić naszym sojusznikom zza oceanu.
Wydaje się, że polską racją stanu jest korzystanie z tego, co już mamy, a nie z tego, co może będziemy mieli w przyszłości, jak wyłożymy miliardy i jak sojusznicy łaskawie sprzedadzą nam technologię. Mamy natomiast gigantyczne pokłady węgla. PiS wielokrotnie mówił, jeszcze jak był w opozycji, że PO rujnuje kopalnie, zagraniczne spółki mają zysk z węgla, jak dojdzie do władzy, wszystko się zmieni. I nagle, rząd zmienił narrację. Kopalnie trzeba zamknąć. Można się było tego spodziewać, kiedy zajął się nimi Sasin, który na wybory wyrzucił w błoto 70 mln złotych i już dawno powinien z tego powodu siedzieć w więzieniu, skazany na wiele lat.
Tak, jak nie jestem co do zasady wrogiem atomu, tak opowiadam się za czystą energią i zdrowym powietrzem. Problem w tym, że jak rodzina zarabia 2 tys. złotych to nie radzę im przechodzić z taniego źródła energii na mega drogie. W takiej natomiast sytuacji stawia nas rząd. Koszty wprowadzenia zielonego ładu w Polsce, w porównaniu do naszej zamożności, będą wielokrotnie większe niż na Zachodzie, gdzie już wiele zrobiono, ludzie są bogatsi i społeczeństwo może obciążenia wynikające z tej nowej rewolucji. Zresztą nawet tam mogą tego nie udźwignąć, co pokazały protesty na ulicach po tym, jak Macron zaczął wprowadzać nowe podatki, z których chce sfinansować ekologiczną transformację.
Węgry Orbana też ogłosiły odejście od węgla, ale one mają 4 tys. górników, a my 83 tys. ludzi. Dla nich kopalne węgla stanowią niewielki ułamek ich źródeł energetycznych, dla nas jest to znaczący procent. Tak wielka zmiana doprowadzi z konieczności do podwyższenia podatków (skoro nawet takie kraje jak Francja musiały to zrobić), zubożenia ludzi, pogorszenia się i tak beznadziejnej sytuacji finansowej naszego państwa. Zarobią na tym oczywiście nasi sojusznicy i globalne koncerny. Polskie firmy nie są tak zaawansowane technologiczne, by przeprowadzić u nas tę rewolucję. Wszystko odbędzie się więc naszym kosztem, zmniejszy jeszcze naszą konkurencyjność, a trudno przewidzieć, jaki będzie efekt końcowy. Może zresztą rządzący podchodzą do tego, jak wicemarszałek Karczewski do przedsiębiorców, który powiedział: „wolałbym zbankrutować, niż wiedzieć, że jestem winny czyjejś śmierci”. Niedługo zapewne powie: „wolałbym zbankrutować, niż zanieczyszczać moich sąsiadów”. Problem w tym, że on akurat nie zbankrutuje. Ale miliony Polaków już tak.
Źródło: redakcja