Polskie rusałki nie były tak zbrodnicze, jak białoruskie czy ukraińskie

Profesor Bohdan Baranowski nieżyjący już orientalista i etnograf, autor licznych publikacji o kulturze ludowej ziem polskich, w swojej (pochodzącej z 1981 roku, i) wznowionej przez wydawnictwo Replika książce „W kręgu upiorów i wilkołaków. Demonologia słowiańska" (pracy świetnej, choć zawierającej propagandowe komunistyczne komentarze) zacytował stwierdzenie, że „w miarę rozwoju badań nad religią Słowian, wiemy coraz mniej".
Zdaniem naukowca z Uniwersytetu Łódzkiego już w czasach PRL nie dało się zbadać folkloru ziem polskich, bo już wtedy zanikł. W XVIII i XIX wieku warstwy oświecone z odrazą odnosiły się do wierzeń ludowych, które bardzo szybko ewoluowały i absorbowały treści z zewnątrz. Treść wiary w istoty nadnaturalne wśród mieszkańców wsi kształtowała od XIX w. również i literatura popularna sprzedawana mieszkańcom wsi i małych miast na odpustach. Mieszkańcy wsi swoją wiarę w nadnaturalne istoty kształtowali na podstawie powieści, noweli, kalendarzy, bajek, zbiorów pieśni, przyśpiewek, senników, samouczków okultystycznych. Publikacje te tłumaczone na polski, często ze zmianą osnowy obcej na krajową, pochodziły z Francji, Niemiec, Czech i Rosji. Czasami fantastyczne motywy były wykorzystywane w publikacjach propagandowych np. w ramach walki z pijaństwem.
Z racji na wielonarodowość przedwojennych ziem polskich, na wierzenia ludu oddziaływali też mieszkający wśród Polaków Żydzi, Niemcy, Białorusini, Ukraińcy, Rosjanie. Ludowe wierzenia czerpały też z nauczania Kościoła, popkultury, kontaktów ze szlachtą (dzieci z dworu w czasie zabaw z dziećmi wiejskimi przekazywały im opowieści np. polskiej literatury romantycznej, wieś naśladowała dwór, który często ulegał fascynacji np. spirytyzmem).
Nie było jednej kultury ludowej na ziemiach polskich. Różnice i to spore w wierzeniach były nawet pomiędzy poszczególnymi sąsiednimi wsiami. Wierzenia te nie były utrwalone, nie zapisywano ich, a tradycja słowa mówionego wśród Słowian nie była tak skrupulatna, jak np. na Bliskim Wschodzie gdzie opowieści słowo w słowo przetrwały przez setki lat. Lud na ziemiach polskich z pokolenia na pokolenie, z osoby na osobę bardzo twórczo opowieści przekształcał.
Dziś nie mamy możliwości odtworzyć wierzeń ludowych na ziemiach polskich. „Systematyczne badania nad problematyką wierzeń demonicznych, które zresztą objęły tylko pewne tereny, rozpoczęły się zbyt późno" w PRL „kiedy tego typu wierzenia wyraźnie już wykazywały tendencje zanikające".
Zmierzch wierzeń demonicznych nastąpił w Polsce już w okresie oświecenia w elitach, a w XIX wieku dzięki rozwojowi prasy wśród prostych ludzi. Wierzenia ludowe zanikały szczególnie w okresie II RP w wyniku powszechnej edukacji, powszechnej dostępności książek i prasy, działalności kleru katolickiego zażarcie zwalczającego na wsiach wszelkie zabobony. Likwidowanie wierzeń ludowych w PRL kontynuowały władze komunistyczne – w PRL mieszkańcy wsi uważali, że wiara w zabobony to rzecz przynosząca wstyd.
Rusałki w wierzeniach ludowych były istotami demonicznymi występującymi na Białorusi, Ukrainie i Podlasiu. Były to „piękne, lecz wyjątkowo groźne boginki". Idea ich istnienia została przez wierzenia ludowe zaadaptowana z literatury romantycznej.
W folklorze białoruskim i ukraińskim rusałki zwane też rusawkami zamieszkiwały w wodach, zaroślach przybrzeżnych. Były to dusze zmarłych nienaturalną śmiercią młodych dziewcząt lub mężatek, które się utopiły, zmarły z przepicia, dzieci porzuconych i nieochrzczonych, przypadkowo zabitych. Istoty groźne i okrutne.
Rusałki, podobne do młodych dziewcząt, zwyczaj miały jasną trupio bladą cerę (wraz z modą na opaleniznę w opowieściach ludowych cera stawała się ciemniejsza), długie rozpuszczone włosy – często opisywane jako zielone. Rusałki były nagie lub ubrane w białe koszule (czasami zielone). Głowy dekorowały wiankami z nadrzecznych kwiatów. Według wierzeń ludowych rusałki miały zimować w rzekach i jeziorach, od wiosny bytować nad brzegami. Zdarzało się też, że były stare i brzydkie – były to wtedy dusze starych kobiet ofiar utonięcia lub zapicia się na śmierć – czasami nazywano je kazytkami lub babami wodnymi.
Białoruskie „piękne rusałki wabiły młodych i urodziwych chłopców na nadbrzeżne polany, tam topiły ich lub załaskotały na śmierć", czasami zmuszały młodzieńców do tańca aż do śmierci z wyczerpania. Rusałki „wciągały do wody i topiły".
Podlaskie polskie rusałki nie były tak okrutne. Nad brzegami prały, tańczyły lub się wylegiwały. Były płochliwe, na widok człowieka uciekały do wody. Co najwyżej „chętnie straszyły małe dzieci lub pasące się nad wodami bydło", rozganiały pasące się krowy, naśmiewały się z puszczalskich dziewcząt. Właściwie nie romansowały z okolicznymi młodzieńcami. Zdarzało się, że podmieniały ludzkie dzieci na swoje [co moim zdanie tłumaczy kondycję intelektualną dzisiejszej młodzieży, szczególnie tej z zielonymi włosami].
Serbsko-chorwackimi odpowiednikami rusałek były wiły. Demony wodne mogły być też nazywane mamunami. Wierzenia w rusałki były już w XIX wieku mocno zatarte. Syreny zwane pannami wodnymi w wierzeniach ludowych dotarły z literatury popularnej.
Jan Bodakowski
Źródło: prawy.pl