Ameryka w okowach lewactwa. "Bycie anty-Trump okazało się kluczem do zwycięstwa"

W ciekawej rozmowie Marek Jan Chodakiewicz, politolog, historyk, sowietolog i profesor w The Institute of World Politics w Waszyngtonie daje obraz Ameryki po przegranych wyborach Donalda Trumpa. Według profesora, winę za porażkę Trump ponosi za to, że wybory uczynił referendum w sprawie siebie samego. Wszystko się wokół jego osobowości kręciło. „Wybory dla niego były przede wszystkim sprawą samopromocji swojej wielkości. A dla Bidena to nie była samopromocja Bidena, tylko walenie w Trumpa. Bycie anty-Trump okazało się kluczem do zwycięstwa. (…) Porażka Trumpa nie była tak przygniatająca, jak nam obiecywały sondaże. Co więcej, porażka Trumpa nie przełożyła się na totalną klęskę republikanów. Odkuli się trochę w Izbie Niższej. Trzymają na razie senat. Zdobyli poważne głosy Latynosów i nawet czarnych. Żadnej 'niebieskiej fali' nie było. Notabene, Trump dostał więcej czarnych głosów niż przeciętny republikanin”. I tak kampania zbudowana na nienawiści do Trumpa przyniosła demokratom
Wszystko to dokonuje się w atmosferze skandalu wyborczego. Prawie 80 proc. republikanów wierzy, że wybory zostały sfałszowane. Połowa uważała, że przeliczenie głosów lub interwencja Sądu Najwyższego zmienia wynik wyborów. Niestety nie ma dowodów na systemowe fałszowanie. Nie ma dowodów na to, że istniało centrum koordynacyjne spisku kradzieży wyborów. Są oczywiście dowody na fałszowanie oddolne. W całych Stanach wpłynęło na ten temat ponad 10 tys. zawiadomień o fałszerstwach.
Możemy powiedzieć, że „Trump kupił nam cztery lata przerwy w szaleństwie. Teraz będzie gorzej”. Błędem Trumpa było to, że nadal w rękach lewicy pozostaje kultura. To nią zawładnęło lewactwo. Trump nie miał żadnej strategii, aby uwolnić kulturę, uniwersytety, biurokrację państwową wszystkich szczebli, różne instytucje, a głównie korporacje typu Big Tech: Facebook, Twitter, Google z rąk lewactwa.
Teraz dla Ameryki nastaną ciężkie czasy. „Taran politycznej poprawności” już się rozkręcił. Ogarnięci nienawiścią do Trumpa demokraci obiecują, że odkręcą wszystko, co on ustanowił. Już teraz mówi się o „prawach dziecka”, i o „prawie dziecka do prywatności”. A kryje się za tym seksualizacja dzieci bez zgody rodziców. Dziecko będzie mogło za plecami rodziców dokonać aborcji, podjąć proces transformacji, przyjmować olbrzymie dawki hormonalne, aby przeobrazić narządy płciowe i doprowadzić do tzw. zmiany płci. Będzie się także zastępować moralność tradycyjną politycznie poprawną „nową moralnością”. Czteroletnia córka profesora, która uczęszcza do prywatnej szkoły katolickiej dostała do podpisania deklarację „przeciw nienawiści” w imię tolerancji i dywersyfikacji. Bez podpisania tej deklaracji szkoła będzie pozbawiona odpowiedniego atestatu. Czuwa nad tym tzw. biuro do spraw wykluczenia, dywersyfikacji i równości.
Ale zmiany nie dotyczą tylko sfery moralności. Groźny jest tzw. New Green Deal. A oznacza to odejście od tradycyjnych źródeł energii. Zabroni się palenia węglem, tak samo jak wydobycia gazu łupkowego. Ogłoszono już koniec koncesji na wydobycie ropy i gazu na obszarach nadbrzeżnych. Słono będzie to kosztować całą gospodarkę. Drastycznie zwiększy się bezrobocie. Stany Zjednoczone będą chciały wymuszać taką strategię na swoich sojusznikach. Postawi się na energie słoneczną i wiatrową, a wiadomo, że nie są one w stanie dać tyle prądu, aby wystarczyło dla przeżycia ludzkości. USA będą wymuszały „zielone” standardy emisji dwutlenku węgla w krajach Trzeciego Świata. Uderzy to zwłaszcza w Afrykę. Tam już tradycyjnie ogrzewa się węglem i drzewem. A za takie rzeczy biurokracja amerykańska będzie karać. Tak samo be jest energia atomowa. Wszystko to utrudni Polsce dążenie do suwerenności energetycznej.
Nie możemy być tak zupełnie pewni, że polityka Stanów wobec Rosji nie zmieni się. Wszystko na to wskazuje, ale już teraz Biden ogłosił, że na każdym froncie wraca do polityki Baraka Obamy. Więc reset nie jest wykluczony.
Biden może dużo zmienić w tęczowej polityce. Może blisko współpracować z zagranicznymi fundacjami, które wspierają tęczowych poprzez wpływy dyplomatyczne i pieniądze będzie wspierał naszych aktywistów LGBT. Tym samym wizerunek „homofobicznej” Polski utrwali się.
Wiceprezydentem została Kamala Harris. Zdaniem Chodakiewicza „niesamowicie ambitna przeciętniaczka”. A takie są najgorsze. Teraz jeszcze nie wiadomo, jakie wpływy zdobędzie przy boku Bidena, bo przecież kamaryla prezydencka musi brylować. Harris jako była naczelna prokurator Kalifornii dała się poznać z niesamowitej korupcji. „Zasłynęła jako prokurator w San Francisco, która pieściła przestępców. Wymusiła na policji wypuszczenie wielokrotnego kryminalisty, który był nielegalnym emigrantem z Meksyku, a ten zaraz ukradł pistolet i zaczął się nim popisywać publicznie. Zamordował dwudziestokilkuletnią dziewczynę. A wystarczyło go przedtem deportować. Harris zakazała”.
Przypomina się także, ale o tym już Chodakiewicz nie mówi, afera aborcyjna. Harris zawsze wspierała największe kliniki śmierci i przez lata gnębiła dziennikarza, który chciał ujawnić bulwersujące sprawy aborcyjne. Harris wspierana była dużymi pieniędzmi od klinik aborcyjnych.
Zdaniem Chodakiewicza Ameryce zagraża straszne lewactwo. „Polega ono na stałej nienawiści do Ameryki i jej esencji, do patriotyzmu, wolnego rynku, wolności słowa, rodziny, wiary, własności prywatnej. Chcą socjalizmu, prymatu państwa, zmiażdżenia jednostki w uściskach totalizmu. Również odrzucają indywidualizm, a popierają, tzw. identity politics, a szczególnie interectonality, czyli pogląd, że tzw. teoria krytyczna dyktuje, iż ludzkość dzieli się na grupy ofiar prześladowanych przez białych heteroseksualnych mężczyzn, którzy są rasistami i homofobami. To lewactwo odrzuca logocentryzm i dorobek cywilizacji zachodniej, zamiast tego propaguje opór wobec racjonalizmu”.
Iwona Galińska
Źródło: prawy.pl