Wiatrowycz niezadowolony ze „Sługi Narodu”

0
0
Wołodymyr Zełeński i Wlodzimierz Wiatrowycz
Wołodymyr Zełeński i Wlodzimierz Wiatrowycz / Fot. Адміністрація Президента України, CC BY 4.0, Wikimedia Commons/CC BY-SA 3.0, Wikimedia Commons (kolaż)

Wybór Wołodymyra Zełeńskiego na prezydenta Ukrainy został odebrany z niezadowoleniem wśród sympatyków neobanderyzmu na Ukrainie, a jak wiadomo zdecydowana większość z nich zamieszkuje Zachodnią Ukrainę. Lwowski portal „Vysokij Zamok” opublikował najnowsze przemyślenia byłego szefa ukraińskiego IPNu Wołodymyra Wiatrowycza w temacie ukraińskiego prezydenta.

Wiatrowycz znany jest ze swoich neobanderowskich sympatii i kontaktów z ukraińskimi neonazistami, o czym portal Prawy.pl pisał wielokrotnie, dlatego ktoś taki jak Zełeński, dla ludzi pokroju Wiatrowycza, to rzeczywiście „Sługa Narodu” tylko, że rosyjskiego. Tym razem Wiatrowycz na tapet wziął ukraińską ustawę o języku państwowym, która na Ukrainie wywołuje mnóstwo kontrowersji. Skąd te kontrowersje, zapyta czytelnik, a no z tego, że na Ukrainie znaczna część społeczeństwa nie kwapi się do posługiwania się w życiu codziennym językiem ukraińskim woląc korzystać z rosyjskiego. Według Wiatrowycza Zełeński i jego zaplecze polityczne w parlamencie zamiast dążyć do wyrugowania innych języków, z których korzystają ukraińscy obywatele (przede wszystkim rosyjski ale też węgierski czy polski), to stara się wprowadzić rozwiązania, które choć  pozornie dostrzegają skalę problemu, to w rzeczywistości chcą doprowadzić do sytuacji w której łamanie ustawy językowej będzie praktycznie bezkarne. Wiatrowycz obywateli Ukrainy, którzy domagają się prawa do możliwości korzystania z języka rosyjskiego nazywa „Ukrainofobami”, a samą ustawę odsyła na śmietnik.

Tymczasem ukraińska ustawa językowa rodzi mnóstwo problemów dla osób starszych, które urodziły się i zdecydowaną większość życia przeżyły w okresie ZSRR, kiedy w powszechnym użyciu na Ukrainie był język rosyjski. Problem nie dotyczy tylko ukraińskich obywateli narodowości rosyjskiej, ale również obywateli ukraińskich którzy w okresie ZSRR przyjechali na Ukrainę z pozostałych republik radzieckich np. gruzińskiej czy armeńskiej. Te nacje znają tylko własne języki narodowe i język rosyjski i w efekcie dziś np. na dworcu we Lwowie mają problem, żeby kupić bilet na pociąg, ponieważ posługują się przy zakupie biletu językiem rosyjskim. I choć obsługa dworca zna rosyjski, to ma zakaz sprzedaży biletów obywatelom własnego kraju, którzy posługują się rosyjskim zamiast ukraińskiego. Ustawa, co ciekawe, budzi również niepokój wśród ukraińskich Węgrów, którzy się jej sprzeciwiają. Patrząc na postawę Węgrów szokuje bierność ukraińskich Polaków, ale również władz w Warszawie, które w przeciwieństwie do węgierskich udają, że nie ma problemu.

Język ukraiński, który w rzeczywistości stanowi historyczną wypadkową wpływów polskich i rosyjskich, jest od ponad stu lat mocno problematyczną kwestią dla samych ukraińskich nacjonalistów. Najpierw posiłkowali się oni językiem rosyjskim, żeby w ten sposób usuwać polskie naleciałości w swoim języku, a w dobie ZSRR, kiedy dominował na Ukrainie rosyjski, prowadzono politykę odwrotną - zwalczano rusycyzmy przymykając oko na polonizmy, które były wówczas bardziej strawne. Dziś paradoksalnie choć na Zachodniej Ukrainie gardzi się rosyjskim, a nauka podstaw polskiego jest koniecznością ze względu na pracę w Polsce, to i tak ukraińska pop kultura przesiąknięta jest zarówno rosyjskim kinem, muzyką, telewizją czy nawet trendami modowymi. 

Wysoki Zamek obok felietonu Wiatrowycza publikuje również felieton innego publicysty – Walerija Pekara, który za pośrednictwem już samego tytułu swojego felietonu nie ukrywa również swojej niechęci względem Zełeńskiego, wieszcząc rychły koniec jego projektu. Oskarża go o wstrzymanie procesu reform, o przekazywanie  wszystkich kluczowych i lukratywnych stanowisk w państwie swoim zaufanym ludziom. Swoje niepowodzenia Sługa Narodu tłumaczy epidemią koronawirusa, ale publicysta lwowskiego portalu uważa, że symptomy złej sytuacji z jaką Ukraina ma do czynienia zaczęły się z początkiem roku, kiedy epidemii nie było jeszcze w kraju. Publicysta twierdzo, że Zełeńskiemu nie udało się  zjednoczyć narodu - „zszyć Majdanu z Antymajdanem”. Pekara uważa, że rok 2020, to na Ukrainie rok stojący pod znakiem  zwycięstwa oligarchów. To, co ugrał Poroszenko, w walce z nimi Zełeński stracił. W kryzysie jest nie tylko państwo, ale według autora, również ukraińskie społeczeństwo obywatelskie, choć organizacje pozarządowe cieszą się ogromnym zaufaniem społecznym, a większe posiada w kraju  jedynie wojsko.

Pekara podsumował swoje przemyślenia  stwierdzeniem, że politycznie Zełeński się jeszcze nie skończył, natomiast kończący się rok jest końcem jego projektu. Projektu, w który uwierzyła większość Ukraińców, a który już się nie ziści.

Arkadiusz Miksa 

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną