Polska i Europa uznały wróżkę za zawód, a izraelska armia zamówiła kartę astrologiczną

0
0
/ fot. Dominik Cwikła/Kontrrewolucja.net ⓒ/Pixabay (kolaż)

Gilbert Keith Chesterton stwierdził kiedyś, że „kiedy człowiek przestaje wierzyć w Boga, może uwierzyć we wszystko”. Patrząc na niesamowity rozwój rynku wróżbitów, czarnoksiężników czy homeopatów, do tego uznawanych oficjalnie przez państwa za zawody czy to w Europie czy też w USA, nie sposób się z tą tezą nie zgodzić.

W podobnym tonie brzmi teza historiozofa Feliksa Konecznego o cywilizacjach. Religia jest jednym z czynników tworzących cywilizację, a na naszym kontynencie od setek lat trwa proces wykorzeniania jej. Z kolei jako, że cywilizacja nie znosi próżni, przyjmuje w miejsce dotychczasowej religii inne wierzenia. I mamy przez to mnóstwo irracjonalizmu i zła, którego nie sposób wykorzenić.

Ksiądz to ciemnota, ale czarownik to zawód

Bynajmniej, nie chodzi tylko o Zachód, ponieważ Polska nie jest w tej kwestii żadnym wielkim „bastionem rozsądku”. Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 10 grudnia 2002 r. w sprawie klasyfikacji zawodów i specjalności dla potrzeb rynku pracy oraz zakresu jej stosowania, obecnie już uchylone, wprowadziło kategorię „psychotroników”. W tej kategorii znalazły się zawody takie, jak: astrolog, bioenergoterapeuta, biomasażysta, radiesteta, wróżbita, pozostali psychotronicy (nry 514101-8 oraz 514190).

- W XXI wieku, w środku Europy, można być wróżbitą na podstawie Dziennika Ustaw [...]! W egzaminie z wróżenia z fusów uczestniczy urzędnik państwowy, a w legalnej przychodni medycznej można uzyskać diagnozę nieistniejącej nerki – napisał w książce wydanej przez wydawnictwo M w 2014 roku Robert Tekieli. Rozporządzenie to zostało już uchylone, jednak przepchnięcie takiego zapisu świadczy o tym, że zabobony trzymają się silnie wśród osób, które teoretycznie powinni być wykształcone.

Jednak problem w tym, że wykształcenie nie chroni przed tym zabobonem. Wręcz przeciwnie. Tekieli zwrócił uwagę, że już od jakiegoś czasu branża wróżbiarska, czy też okultystyczna, nastawiona jest w całkiem inteligentny sposób na osoby z wyższym wykształceniem i wysokimi zarobkami. Jako przykład podaje „alternatywny rynek usług medycznych w USA”, który od 2004 roku jest „większy od rynku usług medycyny konwencjonalnej”.

- Ludzie przyznający się do sceptycznej tradycji oświeceniowej, tak odporni na „wierzenia chrześcijańskie”, dziś ulegają zabobonom, których jeszcze 30 lat temu wstydziłaby się co druga pani z magla – czytamy.

Autor skupił się na kilku tytułach stricte wróżbiarskich i okultystycznych w Polsce, który ocenił jako „etap partyzantki”, który już minął. - W 2003 roku zaczęto profesjonalizować „Wróżkę” - rozcieńczano jej ezoteryzm i „odczarowywano”. Robiła to część zespołu, która przyszła do tego czasopisma ze „Zwierciadła”. Porzucono pisanie o magicznych kulach na rzecz psychologii i technik relaksacyjnych (jak twierdzi właścicielka tego pisma, dziś 57% czytelników „Wróżki” ma wyższe wykształcenie!). Zamieniano irracjonalizm starożytny (magia, wróżbiarstwo, spirytyzm) na nowożytny, opakowany w język udający naukowy język psychoterapii – napisał Tekieli.

Zagranica

Podobne trendy są i na Zachodzie. Na przykład we Francji – kraju laickim, dumnym ze swego „zwalczenia Kościoła”, aż 60 proc. ludzi wierzy w czary i magię! Tekieli podkreśla, że o ile jeden ksiądz w tym kraju przypada na 5 tysięcy osób, o tyle wróżka przypada na 80 osób!

Tekieli napisał także, że prezydent Ronald Reagan jak i jego rodzina konsultowali się z medium oraz astrologami.

Co ciekawe, z czarowników korzystała także... izraelska armia. - Na początku 1986 roku asystent szefa sztabu wojsk izraelskich, generał Alik Harmatz, udał się do Jerozolimy, by osobiście odebrać od niejakiego Elitzura Kdoshi „kartę astrologiczną” wojska izraelskiego. Ponieważ armia, „podobnie jak każdy człowiek czy zwierzę ma dzień narodzin, może zatem posiadać ową kartę, z której można wyprowadzać konkretne oceny i oczekiwania” - czytamy.

Jak zaznacza Tekieli, w mocno zsekularyzowanym państwie, jakim jest Izrael, „wiara w czary” jest obecnie uważana „za coś normalnego”.

Boom na okultyzm

Z jednej strony mam obecnie trwający już od dziesięcioleci wzrost osób, które zajmują się okultyzmem. W 1975 roku w Zjednoczonym Królestwie 3 tys. osób przedstawiało się jako „czarownicy” czy też „czarownice”. We Francji z kolei 34 tys. osób zajmowało się wróżbiarstwem. Mało tego – w tym kraju znalazło się około 2 tys. stowarzyszeń okultystycznych... i związków zawodowych! Strach pomyśleć, jak wyglądałby ewentualny protest branży. Rzucali by klątwy?

Z drugiej strony istnieje zasada, że podaż powstaje w wyniku popytu. Raczej nie pojawiłoby się się tylu „czarowników” gdyby ludzie nie chcieli korzystać z ich usług. Tekieli zwraca na to uwagę i przytacza dane chociażby z USA.

- 46% Amerykanów wierzy w moc energii psychicznej, a 24% w astrologię. 100 milionów osób praktykuje dziś spirytyzm, czyli po prostu wywołuje duchy – czytamy. Konkluduje je stwierdzenie, które i ja zamieszczę na koniec tego tekstu: „Rewolucja kulturowa trwa”.

Dominik Cwikła

Źródło: sejm.gov.pl / R. Tekieli, „Łowcy Wolności”, wyd. M.

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną