Schizofrenia bezobjawowa 2.0. Czy koronasceptycy, jak dysydenci w ZSRR, będą zamykani w psychiatrykach?

Medonet to część internetowego serwisu Onet należącego do Ringier Axel Springer Polska (firmy wywodzącej się z bardzo niemieckiego koncernu medialnego). Z artykułu opublikowanego w tym serwisie można odnieść wrażenie, że przeciwnicy koronapaniki to wariaci – a jak wiadomo, miejsce wariatów jest w zakładach zamkniętych. Owa konstatacja opisująca przeciwników fałszywej pandemii jako wariatów (w domyśle, których trzeba izolować) skojarzyła mi się z sowiecką praktyką zamykania opozycjonistów w psychiatrykach. W ZSRR ludzi, którzy nie zachwycali się komunizmem, uznawano za chorych na schizofrenię bezobjawową i na podstawie tego rozpoznania na dekady zamykano w szpitalach psychiatrycznych, gdzie truto psychotropami. Dziś ludzi, którzy nie zachwycają się covidowym totalitaryzmem, już opisuje się w kategoriach zaburzeń psychicznych, a jutro pewnie będzie się izolować i truć psychotropami.
W opublikowanym na Medonet artykule „Badania mówią, że maseczek nie chcą zakładać osoby o cechach socjopatycznych i narcystycznych" (autorstwa Moniki Zieleniewskiej) można przeczytać, że „bezduszność, skłonność do kłamstw i manipulowania innymi, czyli typowe cechy socjopaty, są powszechnie spotykane u osób notorycznie łamiących zasady bezpieczeństwa wprowadzone na czas pandemii koronawirusa. Badania wykonane w Brazylii i Polsce wykazały, że rygory społeczne negują również osobowości narcystyczne oraz psychopatyczne".
Z artykułu wynika, że „naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego i poznańskiego Uniwersytetu Humanistycznospołecznego SWPS stwierdzili, że osoby z cechami psychopatycznymi lub narcystycznymi są bardziej skłonne do łamania zasad higieny, powstrzymujących rozprzestrzenianie się zakażeń, oraz gromadzenia nadmiernych zapasów, np. papieru toaletowego".
Czytelnicy artykułu dowiedzą się z niego, że brazylijscy naukowcy twierdzą, iż „grupa antyspołeczna uważała, że związane z COVID-19 ograniczenia nie są konieczne". Grupa „ujawniła oznaki antyspołecznych zaburzeń osobowości – socjopatii lub psychopatii". – Zaliczeni w poczet jej członków mieli tendencję do poszukiwania w kontaktach z innymi osobistych korzyści. Czuli się "oderwani od społeczeństwa" i byli skłonni do angażowania się we wrogie mu zachowania. I to właśnie oni częściej odmawiali noszenia masek i przestrzegania zasad dystansu społecznego. Osoby z grupy aspołecznej były bardziej bezduszne, wrogie, impulsywne i nieodpowiedzialne. Częściej sięgały po manipulację i działania ryzykowne niż osoby z grupy empatycznej – czytamy. Brazylijscy naukowcy ustalili, „że osoby z tendencjami aspołecznymi mogą stanowić zagrożenie dla siebie i innych".
Naukowcy z Polski głoszą zaś, że „osoby z psychopatycznymi i narcystycznymi cechami osobowości są bardziej skłonne do ignorowania ograniczeń związanych z pandemią". – Lekceważą nakaz noszenia masek, mycia rąk, dystansowania społecznego i niewychodzenia z domu. [...] Badania wykazały również, że osoby psychopatyczne i narcystyczne były bardziej skłonne do gromadzenia zapasów na czas lockdownu. Powodem może być chciwość, chęć wyprzedzenia konkurencji oraz wyolbrzymione poczucie uprawnień – twierdzą.
Opinie naukowców z Brazylii i Polski kojarzą mi się z opiniami psychiatrów ze Związku Sowieckiego. Jak można się dowiedzieć z Wikipedii, psychiatria represyjna w ZSRR była sposobem „represjonowania przeciwników politycznych – dysydentów, a także osób uważanych za naruszające normy społeczne, polegająca na przymusowym leczeniu psychiatrycznym w szpitalu-więzieniu". Metoda ta „masowy charakter uzyskała w ZSRR od lat 50. do lat 80. XX wieku. Stosowana także w innych krajach komunistycznych (Rumunia, Kuba, Chiny)".
Jak wynika z Wikipedii „nowy etap w wykorzystywaniu psychiatrii do celów politycznych znamionowało przemówienie Chruszczowa, opublikowane w gazecie Prawda 24 maja 1959 roku, w którym stwierdził, że w społeczeństwie komunistycznym przestępczość i naruszanie norm życia społecznego często wiąże się z rozstrojem psychicznym; w przemówieniu znalazła się fraza: «Można powiedzieć, że i obecnie (w ZSRR) istnieją ludzie, którzy walczą z komunizmem... ale u takich ludzi bez wątpienia stan psychiczny nie jest w normie»".
Zamykanie przeciwników politycznych w psychiatrykach było dla władz sowieckich wygodniejsze, bo „uwięzienie było bezterminowe, warunki w szpitalach gorsze i pozwalające na bezkarne wieloletnie znęcanie się, etykietka powodowała dyskredytację i pociągała za sobą nowe szykany".
Z Wikipedii można się dowiedzieć, że „według kodeksu karnego RFSRR z 1961 roku (oraz analogicznych kodeksów w innych republikach ZSRR)" do psychiatryków trafiali opozycjoniści za: ''antyradziecką agitację i propagandę'' (art. 70) czy ''rozpowszechnianie obelżywych wymysłów, szkalujących radziecki ustrój państwowy i społeczny'' (art. 190-1). W 1961 wydano też ''Instrukcję o niezwłocznej hospitalizacji chorych psychicznie stanowiących powszechne niebezpieczeństwo''.
Jak może wyglądać ewentualna procedura zamykania w psychiatrykach krytyków koronapaniki, pokazuje to, jak Sowieci zamykali antykomunistów w szpitalach psychiatrycznych - „na podstawie akt śledczych KGB zdrowym osobom wystawiano psychiatryczne opinie lekarskie, według których uważano ich za niepoczytalnych, a następnie poddawano przymusowemu «leczeniu». W komisjach zajmujących się przestępstwami przeciw państwu znajdowały się często najwyższe autorytety psychiatrii ZSRR".
U krytyków komunizmu sowieccy psychiatrzy diagnozowali „schizofrenię bezobjawową". Z uwagi na ogromną liczbę krytyków komunizmu Sowieci stworzyli „sieć psychuszek, które łączyły funkcje szpitali i zwykłych więzień, w których we wspólnych celach przetrzymywano osoby rzeczywiście chore i skazane za morderstwa i gwałty ze zdrowymi osadzonymi na podstawie fałszywych ekspertyz lekarskich na zlecenie KGB. Osoby te poddawano «leczeniu» przy użyciu silnych neuroleptyków, insuliny czy podskórnych zastrzyków koloidalnej siarki (w przypadku insuliny celowo wywoływano silną hipoglikemię wraz z szeregiem jej objawów, natomiast użycie koloidalnej siarki wywoływało silny ból mięśni i wzrost temperatury ciała do 39 °C i wyższych). Na porządku dziennym było znęcanie się sanitariuszy nad osadzonymi poprzez bicie [...], duszenie, a nawet gwałty. Osadzeni spędzali w takich ośrodkach wiele lat, a w przeciwieństwie do wyroków sądowych, «chorzy» nie wiedzieli, ile jeszcze lat w szpitalach spędzą, gdyż zawsze według oceny lekarzy mogli nie być jeszcze «dostatecznie wyleczeni». [...] Osoby zwolnione miały jednak, ze względu na swą przeszłość, problemy ze znalezieniem mieszkania czy jakiejkolwiek pracy, nie mówiąc o uszczerbkach na zdrowiu fizycznym i psychicznym".
Warto przypomnieć, że czołowi sowieccy psychiatrzy T.P. Pieczernikowa i A.A. Kosaczow twierdzili, że „skłonność do walki o prawdę i sprawiedliwość cechuje najczęściej osobowości o strukturze paranoidalnej".
Sowieccy psychiatrzy po transformacji ustrojowej nie ponieśli żadnej odpowiedzialności i dalej robili kariery (w tym i te międzynarodowe). Według Wikipedii „w Chinach przymusowe osadzanie osób niewygodnych dla władz w szpitalach psychiatrycznych jest praktykowane nadal".
Jan Bodakowski
Źródło: prawy.pl