To nie żart! Minister rolnictwa chce badać norki pod kątem koronawirusa. „Ma doświadczenie w niszczeniu rolnictwa”

0
0
/ Fot. SwiatRolnika.tv, CC BY-SA 4.0, Wikimedia Commons/YouTube Rzeczpospolita TV (kolaż)

W ramach walki z domniemaną pandemią koronawirusa rząd chce robić testy na zakażenie SARS-CoV-2 norkom. Minister rolnictwa i rozwoju wsi Grzegorz Puda osobiście zlecił to Głównemu Lekarzowi Weterynarii. Powołano w tym celu specjalny zespół.

– W związku z doniesieniami duńskich służb weterynaryjnych dotyczącymi wykrycia u norek zmutowanego koronawirusa SARS-CoV-2 minister rolnictwa i rozwoju wsi Grzegorz Puda niezwłocznie podjął konieczne działania, aby zapobiec nowym zagrożeniom – czytamy w komunikacie resortu rolnictwa.

Po wykryciu koronawirusa wśród duńskich norek, władze postanowiły wybić kilkanaście milionów zwierząt. Do tej pory kraj ten był jednym ze światowych potentatów branży futrzarskiej. Przedstawiciele tamtejszych futrzarzy nie kryją wściekłości. Wyszli na ulice, a prezes Duńskiego Związku Hodowców Norek Tage Pedersen mówi o „zamknięciu i likwidacji całego biznesu”.

Teraz polski resort rolnictwa ogłasza, że „priorytetem” jest „sprawdzenie stanu zdrowia zwierząt na fermach”.

– W tym celu minister Grzegorz Puda zlecił Głównemu Lekarzowi Weterynarii przeprowadzenie badań w kierunku możliwości występowania tego wirusa u norek na fermach w różnych regionach Polski. Minister zlecił Głównemu Lekarzowi Weterynarii także przeprowadzenie analizy ryzyka i ewentualnie podjęcie badań diagnostycznych w kierunku możliwości występowania tego wirusa u norek, na fermach w różnych regionach Polski – oświadczyło ministerstwo.

Z informacji portalu interia.pl wynika, że 10 lub 11 listopada Główny Inspektor Weterynarii ma przebadać norki z kilku ferm, zwłaszcza tam, gdzie występuje największa koncentracja zwierząt. Główny lekarz weterynarii Bogdan Konopka podkreślał jednak, że Światowa Organizacja Zdrowia Zwierząt (OIE) nie zaleca „szeroko zakrojonego badania zwierząt” pod kątem koronawirusa.

Polscy hodowcy podkreślają jednak, że nie ma dowodów na to, by mutacja koronawirusa, na którą chorują norki, zagrażała człowiekowi. Naukowcy są w tej sprawie podzieleni.

– Oczywiście, to może być traktowane jak kolejne ognisko COVID-19. Tylko ludzi się leczy, a zwierzęta mają zostać wybite – podkreślił Szczepan Wójcik, jeden z hodowców. Jak mówił, kilka miesięcy temu przebadano kilka zwierząt na jego fermie. – Nie było żadnego problemu, nie wykryto wirusa – dodał. Główny Inspektor Sanitarny miał jednak stwierdzić, że badaniu poddano zaledwie jedno zwierzę. – Taka była widocznie potrzeba. Ktoś zgłosił, żeby się upewnić –mówił Konopka, wyjaśniając skąd taka liczba.

– Nic złego się nie dzieje, a dbanie o sytuację leży także w naszym (hodowców - red.) interesie. Wiemy, że każdy pretekst, żeby uderzyć w branżę będzie wykorzystywany, by pokazywać nas w niewłaściwym świetle – stwierdził Szczepan Wójcik.

Nie jest to pierwsza próba likwidacji polskich hodowli. Wcześniej minister Grzegorz Puda był także sprawozdawcą projektu „Piątki dla zwierząt”, która zakładała m.in. zakaz hodowli zwierząt na futra. Rolnicy swój sprzeciw manifestowali na ulicach. Obecnie trwają prace nad kolejną wersją projektu tej ustawy.

– Wszyscy, którzy zajmują się rolnictwem, wiedzą, że Grzegorz Puda pełni rolę statysty, a nie sprawuje funkcję ministra – zaznaczył Wójcik. – To osoba, która wywodzi się ze środowisk antyhodowlanych. Ma doświadczenie, ale nie w rolnictwie tylko jego niszczeniu – dodał.

Badaniem zwierząt pod kątem SARS-CoV-2 zajmuje się tylko jedno laboratorium – w Puławach. Do tej pory jednak nie prowadzono takich badań, choć placówka jest przygotowana od kilku miesięcy.

– Aby usprawnić działania w tym zakresie (badań diagnostycznych w kierunku możliwości występowania tego wirusa u norek, na fermach – red.) Dyrektor Państwowego Instytutu Weterynarii PIB w Puławach powołał Zespół współpracowników, w tym również diagnostyczny, który jest przygotowany na wykonywanie badań u zwierząt gospodarskich i towarzyszących człowiekowi, w sytuacji gdyby u rolników/hodowców zwierząt futerkowych (norek) wystąpiłby objawy COVID-19 – przekazał resort.

– Mając na względzie, że zakażenie zwierząt mógł spowodować człowiek, w pierwszym rzędzie badaniu powinni zostać poddani właściciele i opiekunowie norek, a w razie dodatniego wyniku testu także wybrane zwierzęta, szczególnie te, u których ujawniły się jakieś objawy choroby. Oczywiście nie mówimy o zbadaniu całej populacji norek w Polsce - tylko osobniki z objawami choroby, których opiekunowie mają pozytywny wynik testu. Dopiero wówczas należy podjąć stosowne decyzje co do dalszego losu tych zwierząt w Polsce – podkreślała prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z UMCS w Lublinie.

W Polsce istnieje obecnie 810 ferm zwierząt futerkowych. 354 z nich to hodowle norek amerykańskich. W naszym kraju jest 6,38 mln tych zwierząt.

Marta Maciejewska

Źródło: interia.pl / Ministerstwo Rolnictwa

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną