Przerażające! Nienawiść do chrześcijaństwa motywacją feministek?

0
0
/ źródło: Pixabay

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł rzecz oczywistą, że prawo do aborcji eugenicznej jest niezgodne z polską konstytucją, spowodowało furiacką reakcję feministek i popierającej je lewicy. Wydawało się, że ich nienawiść skieruje się przeciwko TK i przeciwko władzy, PiS-owi, który wybrał prezesa tego trybunału, ale nagle się okazało, że, zwłaszcza na samym początku protestów, nienawiść ta została skierowana przede wszystkim przeciwko Kościołowi katolickiemu. W ten sposób ujawniła się nienawiść do chrześcijaństwa feministek i pokazała ich prawdziwe satanistyczne oblicze.

Nienawiść ta znalazła swój bardzo konkretny wyraz w szeregu ataków na kościoły w całej Polsce, zakłócaniu Mszy świętych, profanowaniu świątyń, ataków na kapłanów i wiernych. Niektórzy ten transfer nienawiści z polityków na Kościół, tłumaczyli, że biskupi działają w porozumieniu z władzą, że Kościół katolicki zawsze był przeciwnikiem aborcji, że kapłani wzywali do zakazania aborcji. Wszystko to są jednak tylko preteksty, bo jak tłumaczyli nawet przedstawiciele Kościoła: nie oni w Polsce ustanawiają prawa, to nie oni wydali wyrok w sprawie polskiej konstytucji, to nie oni nawet zgłosili ewidentną sprzeczność prawa aborcyjnego z konstytucją. Z pewnym smutkiem można nawet powiedzieć, że nie lobbowali zbyt silnie za tym rozwiązaniem, a kiedy już nastąpiło, odcięli się w jakiś sposób od niego. 


Nienawiść feministek widać też w postulatach Strajku Kobiet. Cały punkt drugi poświęcony jest kwestii Kościoła katolickiego. Czytamy w nim, że feministki żądają: 
„Państwa wolnego od zabobonów:
– rzetelnej edukacji seksualnej
– edukacji szkolnej zgodnej z wiedzą naukową
– opieki medycznej, nie watykańskiej
– likwidacji tzw. „klauzuli sumienia”
– religii w parafiach i na koszt Kościoła
– niezależnej komisji ds. pedofilii w Kościele
– wymierzenia bezwzględnych kar sprawcom i osobom winnym ukrywania przestępstwa pedofilii w Kościele”.


Już pierwsze stwierdzenie jest nacechowane emocjonalnie, nie merytoryczne, pachnące fanatyzmem i radykalizmem rewolucji francuskiej i październikowej: „Państwa wolnego od zabobonów”. Jest tu ewidentne utożsamienie religii z zabononem, kiedy są to dwie zupełnie różne sprawy. Można być religijnym i nie być zabobonnym, a można być zabobonnym a nie religijnym. Bocheński definiował zabobon jako „wierzenie, które jest (l) oczywiście w wysokim stopniu fałszywe, a mimo to (II) uważane za na pewno prawdziwe. Tak np. astrologia jest zabobonem w moim znaczeniu słowa, bo jest oczywiście i skrajnie fałszywa, a mimo to jest uważana za zbiór pewników”.


Zabobonny jest człowiek, który boi się, kiedy czarny kot przetnie mu drogę. Widzi w tym nieszczęście, chociaż nie ma to żadnego uzasadnienia. Zupełnie inaczej jest z religią, zwłaszcza chrześcijaństwem, które promuje Dekalog – najwybitniejszy kodeks etyczny, jaki kiedykolwiek powstał. To właśnie Kościół katolicki zawsze walczył z zabobonami, szczególnie tymi, które groziły ludziom śmiercią: bronił kobiet oskarżonych o czary, zakazywał okaleczania albinosów w Afryce (według tamtejszych zabobonów kończyna albinosa przynosi szczęścia), składania dzieci w ofierze pogańskim bożkom. To pod wpływem Kościoła katolickiego w średniowiecznej Europie powstały uniwersytety, a kapłani od wieków są najbardziej wykształconą częścią społeczeństwa (chociaż w ostatnich dziesięcioleciach poziom nauczania w seminariach drastycznie spadł). 


Postulat „opieki medycznej, nie watykańskiej” także jest czysto emocjonalny, bo Watykan nie obejmuje opieką chorych. Jest to wyraz nienawiści do Kościoła, a nie jakiekolwiek merytoryczne żądanie. Znamienne, że w tym samym punkcie znalazło się żądanie usunięcia klauzuli sumienia, która obejmuje nie tylko ludzi wierzących. Pokazuje to dobrze, że Kościół jest utożsamiany z tą instytucją, która broni wolności sumienia i zabrania jego gwałcenia. Jest to jednak bardziej jego pochwała, co powinni dostrzec wszyscy ludzie uczciwi.


Postulaty utworzenia „niezależnej komisji ds. pedofilii w Kościele” oraz „wymierzenia bezwzględnych kar sprawcom i osobom winnym ukrywania przestępstwa pedofilii w Kościele” także są wyrazem chrystianofobii, a nie troski o dzieci, bo pedofilia jest nie tylko w Kościele, a nawet nie najbardziej tam. Dlaczego więc nie wspomniano np. o środowiskach nauczycieli i artystów, dlaczego wymieniono jedynie Kościół?


Poza przytoczonymi postulatami jest jeszcze jeden dotyczący wprost Kościoła katolickiego: „przesunięcie finansowania budżetowego z Kościoła na organizacje zajmujące się walką z przemocą wobec kobiet i przemocą domową”. Jest to kolejny absurdalny i populistyczny argument. Po pierwsze, Kościół nie jest finansowany z budżety państwa. Fundusz Kościelny powstał w ramach wypłaty, i to w niewielkim zakresie, odszkodowań za majątek Kościoła zagarnięty przez komunistów. Państwo polskie znacznie więcej otrzymuje od Kościoła niż do niego wpłaca. Gdyby nie Kościół państwo musiałoby prowadzić znacznie więcej ośrodków opieki, domów spokojnej starości, szkół, żłobków i innych podobnych instytucji. Nikt też, w takiej skali co Kościół katolicki, nie przyczynił się do walki z przemocą wobec kobiet, propagując choćby Dekalog.

Źródło: redakcja

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną