Rewolucja pożera własne dzieci. Feministki skarżą się na dyskryminację ze strony genderystów

Feministki mają już dość. Ich „walka o prawa kobiet” staje się bezzasadna, gdy do gry wkraczają transgenderyści – mężczyźni uporczywie twierdzący, że są kobietami. Zdaniem feministek i lesbijek, ruch LGBT i szerzej – cała ideologia gender – dyskryminuje kobiety i poddaje zawoalowanej formie dominacji mężczyzn.
Jedną z najbardziej przekonanych o nowej formie ucisku jest brytyjska feministka i zadeklarowana lesbijka, 72-letnia prof. Sheila Jeffreys z uniwersytetu w Melbourne. Twierdzi, że ruch LGBTQIA zmierza w tym samym kierunku, co wielowiekowy patriarchat – zmuszania kobiet do poddaństwa i ustępowania miejsca mężczyznom. Transgenderyści próbują bowiem przywłaszczyć sobie prawa i inne ułatwienia, wywalczone wcześniej przez kobiety.
Co więcej, Sheila Jeffreys jest także jedną z inicjatorek „Deklaracji Praw Kobiet w Oparciu o Płeć Biologiczną”, którą podpisało co najmniej 11 596 osób ze 119 krajów, reprezentujących 238 organizacji. Wśród nich znalazły się przedstawicielki m.in. Anti Fascist Feminists, Lesbian Right Aliance, LGBAlliance, Women’s Voices Matter z Wielkiej Brytanii. Deklarację sygnowały także Australian Radical Feminists oraz Erinyes Autonomous Activists Lesbians, także z Australii. Ponadto dokument poparły także niemieckie Lesbisches Aktionszentrum, włoskie ArciLesbica i Resistenza Femminista, czy hiszpańska Enclave Feminista, a nawet ukraińska Centre of Gender Culture czy Gender Park oraz wiele innych.
W deklaracji feministki i lesbijki sprzeciwiają się wprowadzaniu do dokumentów, strategii i działań ONZ genderyzmu. Ich zdaniem kategoria „gender” zagraża ochronie podstawowych praw człowieka, w tym szczególnie praw kobiet. Sygnatariuszki podkreślają, że pomieszanie płci biologicznej i „płci społeczno-kulturowej” (gender) doprowadziło de facto do ochrony „tożsamości płciowych”. To z kolei nie jest na rękę feministkom, ponieważ doprowadziło do podważenia i poważnych naruszeń praw wywalczonych przez kobiety w ostatnich dekadach.
Co więcej, feministki podkreślają, że kategoria „tożsamości płciowej” pozwoliła mężczyznom uporczywie podającym się za kobiety na korzystanie z praw przysługujących jedynie kobietom. Wykorzystują to na gruncie prawa, polityki i praktyki działań rozmaitych organizacji.
– Prawa człowieka, które wywalczono w oparciu o płeć biologiczną, w tej chwili są zagrożone przez próby włączenia pojęcia „tożsamości płciowej” do dokumentów na temat praw człowieka, a także do prawa narodowego w niektórych krajach – czytamy w dokumencie.
Feministki krytykują pojęcie „tożsamości płciowej” z wielu różnych powodów. Wskazują m.in., że dążenie mężczyzn do włączenia ich do kategorii matki i lesbijki „grozi usunięciem całego ich znaczenia, bo stanowi zaprzeczenie biologicznej egzystencji, na której opiera się status bycia kobietą, bycia matką i bycia lesbijką”. Ponadto włączenie do kategorii prawnej matki mężczyzn, którzy uporczywie twierdzą, że mają kobiecą „tożsamość płciową” nawet według feministek „pomniejsza społecznie znaczenie macierzyństwa i podważa prawa macierzyńskie”.
– Jeśli kobiety nie mogą siebie nazywać zgodnie z prawdą płci biologicznej , wtedy nie mogą walczyć z dyskryminacją w oparciu o płeć biologiczną – czytamy w deklaracji.
Co istotne, feministki zwróciły uwagę na sporty z podziałem na płeć. Jak wskazują, kategoria „tożsamości płciowej” sprawia, że w dyscyplinach przeznaczonych tylko dla jednej płci z kobietami rywalizują mężczyźni tylko podający się za kobiety. W rezultacie stawia to „biologiczne” kobiety na przegranej pozycji. Może także prowadzić do zwiększonego ryzyka obrażeń fizycznych.
– Takie praktyki podważają możliwości życiowe kobiet i dziewcząt, aby brały udział w sportach, a tym samym stanowi pewną formę dyskryminacji wobec kobiet i dziewcząt – czytamy.
Feministki podkreśliły też, że genderyzm „przeszkadza w ochronie kobiet i dziewcząt od przemocy, wyrządzanej im przez mężczyzn i chłopców”. Zmiennopłciowcy mają bowiem dostęp do ośrodków pomocy przeznaczonych wyłącznie dla kobiet – takich jak schroniska i ośrodki medyczne.
– Mówimy też o innych ośrodkach, gdzie bycie wśród osób tej samej płci jest kluczowe dla poczucia bezpieczeństwa fizycznego, zdrowia, prywatności i godności kobiet i dziewcząt – takie miejsca, jak więzienia – napisano w deklaracji.
– Obecność mężczyzn w miejscach przeznaczonych tylko dla kobiet podważa rolę tych usług w świadczeniu ochrony kobiet i dziewcząt, i może też spowodować narażenie ich na przemoc ze strony mężczyzn, którzy uważają się za kobiety. Zamiana pojęcia płci biologicznej pojęciem „tożsamości płciowej” prowadzi do fałszywej statystyki na temat przemocy wobec kobiet i dziewcząt, ponieważ identyfikuje ona sprawców tej przemocy w oparciu o „tożsamość płciową”, a nie płeć biologiczną – twierdzą feministki.
Ponadto feministki zwróciły też uwagę na szkodliwość pojęcia „tożsamości płciowej” w odniesieniu do dzieci. Jak podkreśliły, coraz częściej jest ono stosowane „w procedurze zmiany płci u dzieci, które nie mieszczą się w tradycyjnych stereotypach płciowych, albo które otrzymują diagnozę dysforii płciowej”.
– Stosuje się interwencje medyczne (które pociągają za sobą długoterminowe negatywne konsekwencje dla zdrowia fizycznego i psychicznego dzieci), takie jak hormony zatrzymujące proces dojrzewania, hormony przekrojowe i operacje. Stosuje się je w odniesieniu do dzieci, które w tym stadium rozwoju nie są w stanie wyrazić pełnej, podjętej z własnej woli i świadomej zgody na takie procedury. Te interwencje medyczne mogą spowodować nieodwracalne negatywne konsekwencje dla zdrowia fizycznego, w tym bezpłodność, a także negatywne skutki dla zdrowia psychicznego – czytamy.
Marta Maciejewska
Źródło: womensdeclaration.com / wPolityce.pl