Koronawirus - Polacy muszą być odpowiedzialni!

0
0
/

Od kilku dni wszystkie tematy naszego życia stały się nieistotne. Żyje tylko koronawirus. Z telewizji przeróżnych stacji jedynie ten temat nie schodzi z anteny. Sytuacja rozwija się niebywale dynamicznie. Jeszcze dziesięć dni temu opozycja łgała, że rząd nie podaje informacji o pacjencie zero. Gdy to się stało, w ciągu kilku dni od zachorowania pierwszego pacjenta z okolic Zielonej Góry, sobotniego wieczoru liczba zachorowań skoczyła do 104, w tym trzech pacjentów zmarło. Minister zdrowia prognozuje w nadchodzącym tygodniu gwałtowny wzrost zachorowań.

Otwarcie strefy Schengen dało możliwość swobodnego przemieszczania się ludzi, zniosło granice. Wszystko co miało ułatwić życie w normalnych czasach, w chwili zarazy stało się obciążeniem.
Wielu z nas wiedząc doskonale o zagrożeniu zarazą, o której bardzo szczegółowo donosiły media z Chin, a która niespodziewanie zaatakowała Włochy, nic sobie nie robiąc z niebezpieczeństwa podróżowało w Alpy włoskie i odpoczywało w północnych Włoszech, właśnie tam, gdzie ilość zachorowań gwałtownie rosła. Włosi byli beztroscy, bagatelizowali problem. Dopiero kiedy cała  Lombardia została zaatakowana, ocknęli się, ale było już za późno.  Nie chcieli przestrzegać rygorów kwarantanny, łamali jej zasady. A pacjent zero, gdy zgłosił się do szpitala, lekarze myśląc, że to zwykła grypa, położyli go na ogólnej sali. Zaraził wówczas wiele osób. Władze zbagatelizowali także powrót wielu Chińczyków z ich rodzinnych stron, którzy wyjechali do Chin, aby obchodzić święto Nowego Roku. To właśnie w północnych Włoszech znajduje się enklawa chińska, składająca się z 2,5tys. obywateli.  Restrykcje władz, aby zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się epidemii były zbyt łagodne, a obywatele włoscy zbyt niefrasobliwi. Gdy zamknięto szkoły i uczelnie, młodzież potraktowała to jako kolejne wakacje i gremialnie spotykała się w restauracjach i pubach. Dochodzi do tego temperament Włochów; ich wylewność, towarzyskość, spędzanie czasu poza domem.. Wirus z dnia na dzień rozprzestrzeniał się. W ubiegłą niedzielę, gdy była już dramatyczna sytuacja, tłum spanikowanych mieszkańców Mediolanu w lęku, że południe Włoch, które było jeszcze wolne od zarazy, zostanie odcięte, szturmowało pociąg w tamtym kierunku. Jak było do przewidzenia, zaraza rozlała się i na południowe Włochy i codziennie pochłania wiele ofiar.
Sąsiednie państwa patrzyły się na to biernie i nie podejmowały żadnych działań. Prezydent Francji Macron powiedział, że jest przygotowany na taki rozwój epidemii, jaki jest we Włoszech.  Doszło do takich paradoksów, że w dzisiejszą niedzielę Francuzi mają wybory samorządowe, które nie zostały przełożone. Ludzie ciasno, jeden przy drugim stoją w kolejkach do lokali wyborczych. W sobotę ruch żółtych kamizelek ruszył na demonstrację do Paryża i tam miały miejsca starcia z policją. Francuzi zachowują się tak, jakby się nic nie działo. A zachorowań mają bardzo dużo, tak samo jak i zgonów.  Podobnie Niemcy, do tej pory nie zamknęły szkół, chociaż liczba zachorowań u nich gwałtownie rośnie. I to właśnie z Niemiec przyjeżdża do polski najwięcej zainfekowanych Polaków.


U nas władze podjęły dość szybko radykalne decyzje. Ale w świetle wydarzeń, wydaje się, że zostały podjęte o kilka dni za późno. Szkoły, przedszkola, żłobki powinny być zamknięte już od zeszłego wtorku, a nie dopiero od piątku. Tak samo granice zostały zbyt długo otwarte. Codziennie wzdłuż zachodniej granicy trwał niczym nieskrępowany przepływ ludzi. Z zimowych wakacji wracali Polacy z Włoch, twierdząc uparcie, że tam gdzie oni spędzili czas, w Alpach nie było żadnego zagrożenia. A nigdy nie wiadomo, kiedy do rzekomo bezpiecznej miejscowości nie przyjedzie ktoś ze strefy zagrożenia. I właśnie z nich i z tych Polaków, którzy przyjeżdżają z Niemiec, kilka wypadków jest po powrocie z Wielkiej Brytanii, wywodzą się zarażeni koronawirusem.
Od dzisiaj granice zostały przywrócone. Nikt z obcokrajowców, oprócz małych wyjątków, nie może do nas wjeżdżać. Polacy, którzy wjeżdżają zza granicy do Polski muszą poddać się obowiązkowej kwarantannie. Galerie handlowe zostały zamknięte. Czynne są jedynie sklepy spożywcze, drogerie, apteki, pralnie. Mamy zaleconą dwutygodniową kwarantannę narodową. Wirus jest szczególnie niebezpieczny dla osób starszych, z obciążeniami chorobowymi. Z takich ludzi wywodzą się trzy ofiary śmiertelne.  Z małymi wyjątkami nie atakuje dzieci, które są jednak jego nosicielami. Dlatego ludzie starsi mogą się łatwo zarazić do swoich wnuków. Wirus jest wyjątkowo podstępny, bo u wielu zarażonych nie wywołuje żadnych objawów. Młodzi ludzie na ogół przechodzą go dość łatwo.


Jak rozwinie się u nas epidemia, nie wiadomo. Wszystko zależy od naszego zachowania:  unikanie gromadzenia się, częste i dokładne mycie rąk, używanie środków dezynfekcyjnych do przecierania powierzchni - przycisków w windach, klamek itd. I najważniejsze – przestrzeganie kwarantanny u tych osób, które miały kontakt z zakażonymi.
Telewizja podaje szerokie relacje z poszczególnych regionów Polski. Przy szpitalach, w których są zakażeni, reporterzy udzielają wyczerpujących relacji. Wyłączona z tego jest Warszawa, które ma najwięcej zachorowań. Oprócz kilku pierwszych wypadków, o kolejnych osobach zakażonych nic nie wiemy. Mieszkam bardzo blisko zakaźnego szpitala i widzę  oraz słyszę bardzo częsty sygnał karetek, przywożących pacjentów. Żadnego reportera pod szpitalem nie ma. Nie wiem dlaczego, mieszkańcy Warszawy, największego skupiska ludzi są pozbawieni rzetelnej informacji.


Czekają nas trudne dni. Musimy je przetrwać w spokoju, modlitwie, niosąc pomoc tym starym schorowanym sąsiadom, którzy nie powinni wychodzić z domów.  Najbliższe dni to nasz narodowy egzamin z odpowiedzialności, życzliwości. Abyśmy go zdali pomyślnie.

 

Źródło: redakcja

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną