Lewica znowu szkaluje Żołnierzy Wyklętych

1 marca po raz dziesiąty odbywa się Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Tego dnia oddajemy szczególny hołd Niezłomnym Bohaterom podziemia niepodległościowego, którzy nie złożyli broni po „wyzwoleniu” polskich ziem przez Sowietów, co było tak naprawdę zamianą jednej okupacji w drugą. Nie wszyscy jednak podzielają tę potrzebę uhonorowania Żołnierzy Wyklętych. W przeddzień Święta klub parlamentarny Lewicy wraz z Tygodnikiem „Przegląd” zorganizował w Sejmie konferencję szkalującą pamięć naszych Bohaterów.
Jak twierdzą organizatorzy, celem wydarzenia miało być „pokazanie przemilczanych lub przeinaczonych zbrodni Podziemia na cywilach i mniejszościach narodowych”. W konferencji udział wzięli m.in. prof. Romuald Turkowski, prof. Julian Kwiek, prof. Andrzej Rykała, dr hab. Maciej Gdula, dr hab. August Grabski oraz redaktorzy Paweł Dybicz, Tomasz Sulima, Jakub Woroncow i Robert Walenciak. Zorganizowanie wydarzenia w przeddzień 1 marca zbulwersowało opinię publiczną. Do działań Lewicy na polu polityki historycznej odniósł się prof. Jan Żaryn na antenie Polskiego Radia 24.
- Najważniejsze w stanowisku polskiej lewicy, która nawiązuje wprost do postkomuny, jest dylemat emocjonalny, ale nie rozumiem dylematu intelektualnego. Środowisko lewicowe odbiegające daleko od polskich tradycji niepodległościowych przespało pewną rzeczywistość. Kiedy to święto stało się faktem, oddolne inicjatywy Polaków stały się olbrzymim parasolem ogarniającym Polskę i ten parasol zaskoczył lewicę, która nagle przeszła do defensywy - zaznaczył dyrektor Instytutu Romana Dmowskiego i Ignacego Paderewskiego. Zwrócił uwagę, że Lewica przyjęła błędną strategię, ponieważ mogłaby wśród Żołnierzy Wyklętych znaleźć kogoś bliskiego swoim poglądom.
- To smutne, że środowiska lewicowe nie potrafią docenić także patriotów lewicowych, którzy ginęli po wojnie. W ten sposób lewica pokazuje, że nie chce wyjść z komuny. Jeśli mają oni potrzebę kultu Bolesława Bieruta, to mielibyśmy się czym martwić, ale nie mogą martwić się kultem Żołnierzy Wyklętych. Powinni nawiązać oni do lewicowych socjalistów – stwierdził były senator PiS. Jego zdaniem, „jeśli polska lewica kiedykolwiek się odrodzi, to tylko wtedy, kiedy powie sobie, że nie musi nawiązywać do komunizmu”.
- Lewica polska ma piękne karty i są tam wielkie postacie jak np. Kazimierz Pużak czy Tomasz Arciszewski – zwrócił uwagę prof. Żaryn. Przypomniał też, że „po amnestii z 1947 r., która była cynicznie wpisana w proces rozbijania podziemia niepodległościowego, status Żołnierzy Wyklętych się zmienił”.
- Rzeczywistość stała się inna i to był ich dramat. Przeżyli oni olbrzymią traumę w związku z tym, że zostali świadkami upadku szans na to, że Polska odzyska niepodległość – podsumował historyk.
W podobnym tonie zorganizowaną przez Lewicę konferencję skomentował drugi gość audycji w Polskim Radiu 24 prof. Tomasz Panfil. Przyznał on, że stara się zrozumieć intelektualnie lewicę.
- Wydaje mi się, że wiem o co im chodzi. To niemożność przyznania Żołnierzom Wyklętym statusu bohaterów. Ci, którzy do nich strzelali byli zatem bandytami i zdrajcami. Współczesna lewica ugruntowana jest na kłamliwym micie założycielskim, że zostaliśmy wyzwoleni przez Armię Czerwoną. To jedyna legitymacja udziału komunistów w życiu publicznym - komentował ten wątek profesor KUL. Jak dodał, "komuniści nie zdobyliby mandatu drogą inną niż sowieckie bagnety. Muszą zatem mówić o wyzwoleniu, bo tylko to daje im prawo udziału w życiu publicznym, dlatego nie spoczną i będą zwalczać Żołnierzy Wyklętych".
- Niektórzy zdają się zapominać o fakcie, że między lipcem a sierpniem 1945 r. na ziemiach Lubelszczyzny i Białostocczyzny stacjonowało kilka milionów żołnierzy Armii Czerwonej. O jakiej wojnie domowej możemy mówić zatem w takich realiach? W ślad za Armią Czerwoną przesuwały się dywizje NKWD. Nawet Armia Krajowa nie mogła zrobić nic w obliczu kilku milionów żołnierzy. Ci, którzy mówią o wojnie domowej, mówią zapewne o okresie późniejszym – oznajmił historyk.
Słowa wyżej wymienionych ekspertów potwierdza praktyka od lat stosowana przez polityków lewicy. Zazwyczaj stosują oni dwa rodzaje strategii. Pierwsza polega na przyszywaniu żołnierzom podziemia antykomunistycznego łatki „zbrodniarzy” i „faszystów”, rzekomo mordujących niewinne osoby i grabiących gospodarstwa. Druga taktyka jest nieco łagodniejsza i sprowadza się do ukazania walki Żołnierzy Wyklętych jako bezsensownej. Oficjalne zakończenie II wojny światowej i powstanie PRL-u traktują jako moment, w którym nastał pokój, a Polska zyskała wolność. Nie wspominają przy tym, co groziło żołnierzom AK, NSZ i innych niepodległościowych organizacji za ujawnienie się, a także o tym, jak wyglądały stalinowskie represje na naszych rodakach. W tę narrację wpisują się słowa takich polityków jak Joanna Senyszyn czy Włodzimierz Czarzasty, przekonujących nas o „wyzwoleńczym” celu ofensywy Armii Czerwonej. Pokłosiem tej retoryki są również wydarzenia, takie jak konferencja zorganizowana w Sejmie przez Lewicę i Tygodnik „Przegląd”.
Paweł Zdziarski
Źródło: polskieradio.pl, tygodnikprzeglad.pl