Vera Jourova nadzieją opozycji?

0
0
Vera Jourova
Vera Jourova / YT/ European Data Protection Supervisor

Gdy przez pięć lat poprzedniej kadencji KE borykaliśmy się z Fransem Timmermansem, wydawało się, że gorzej już być nie może. Dlatego z takim zaangażowaniem Polska starała się zablokować kandydaturę Timmermansa na nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej. I udało się. Ale nie znaczy to, że zdołaliśmy się uchronić przed innym niebezpieczeństwem. Wiceprzewodniczącą KE odpowiedzialną za „wartości i przejrzystość” została 55-letnia Czeszka Vera Jourova, która jest nadzieją naszej grupy liberalno-lewicowej. Kręgi te rozpływają się nad nią, każdą jej wypowiedź traktując jak objawienie.

Europosłanka PO Elżbieta Łukacijewska w jednym z wywiadów taką laurkę dała Jourovej: „Zdecydowana, bezkompromisowa, dla której przestrzeganie praw, zasad, konstytucji jest podstawą. Myślę, że PiS zatęskni za Timmermansem, który z uwagi na swoje rodzinne doświadczenia i swojej żony był bardzo związany z Polską i zachowywał się bardzo delikatnie. Zgadzam się z tymi, którzy mówią, że przy Jourovej Timmermans był bardzo sympatyczny i delikatny”.

Suchej nitki na Jourovej nie zostawia Witold Waszczykowski europoseł PiS i były minister spraw zagranicznych: „Jeszcze za wcześnie na gruntowną ocenę, ponieważ nowa komisja dopiero zaczyna działać, ale pierwsze kroki Very Jourovej wobec Polski były bardzo niestosowne. Jourova podjęła misję Timmermansa i wykonała wobec Polski nieprzyjazne kroki, najwidoczniej nie znając prawodawstwa europejskiego. W żadnym prawnie wiążącym dokumencie nie ma definicji o praworządności. W każdym państwie wymiar sprawiedliwości wygląda inaczej i nie ma w tej sprawie jednego standardu. Jej misja zaczyna się więc od kolizji prawnej”.

Kim jest nowa wiceprzewodnicząca KE? Po ukończeniu studiów kulturoznawczych zaczynała od pracy w samorządzie w rodzinnym Trzebiczu na Morawach. Po wejściu Czech do Unii pracowała w gabinecie wiceministra odpowiedzialnego za pozyskiwanie funduszy unijnych. 13 października 2006 roku w świetle kamer została aresztowana na lotnisku w Pradze. Zarzucano jej przyjęcie 2mnl koron (ok.300tys. zł.) łapówki za załatwienie unijnych dotacji na renowację zamku w Budziszynie. Po miesiącu aresztu, który był dla niej piekłem wyszła na wolność i oczyściła się z zarzutów. W 2014 roku wywalczyła od państwa ok. 100tys. euro odszkodowania. Dla Czechów stała się symbolem walki o sprawiedliwe państwo. Ona sama swoją europejską karierę rozpoczęła od ukończenia studiów prawniczych. W instytucjach unijnych bardzo Jourovą promował Andrej Babis, czeski miliarder, minister finansów, a od 2017 roku premier Czech. To dzięki jego protekcji Jourova weszła w skład KE.

Vera Jourova od początku krytykuje rząd PiS. W poprzedniej komisji Czeszka sprawowała tekę komisarz ds. sprawiedliwości, spraw konsumenckich i równości płci. I tam wspierała opozycję polską. W 2017 roku tak wypowiadała się na temat reformy sądowniczej w Polsce: „Jesteśmy świadkami systemowego zagrożenia dla rządów prawa w Polsce. Podział na władzę sądowniczą i wykonawczą jest w Polsce zagrożony”. A w czeskiej telewizji z jej ust padły takie słowa: „Pieniądze podatników z UE nie mogą pójść gdzieś, gdzie będzie tworzony dyktatorski reżim. Niezawiśli sędziowie nie mogą zależeć od polityka, który będzie decydował, który z nich ma być zwolniony”.

Po tych agresywnych wypowiedziach nie można się było niczego dobrego spodziewać. 28 stycznia przyjechała do Polski, aby porozmawiać ze stronami sporu wokół reformy sądowniczej. Spotkała się z przedstawicielami władz, z marszałek Sejmu i ministrem sprawiedliwości i z przeciwnikami reform, z marszałkiem Senatu i pierwszą prezes Sądu Najwyższego. Natomiast odrzuciła propozycję spotkania z nowymi członkami KRS i Izby Dyscyplinarnej. Tak niepełny dobór rozmówców nie wróżył niczego dobrego. Na  zakończenie wizyty, powiedziała: „Nie mam innego wyboru, musze powiedzieć, że kampania przeciwko sędziom jest czymś szkodliwym”. Zapowiedziała również, że pracuje obecnie nad unijnym systemem stałego monitoringu praworządności, wolności sądów i mediów, który ma zostać uruchomiony we wrześniu. Już w 2018 roku zapowiadała prace nad przepisami pozwalającymi na ocenę praworządności i powiązanie ich z wypłacaniem środków unijnych. Taki że szykuje się dla nas twardy orzech do zgryzienia.

Vera Jourova ma zupełnie inną osobowość niż Timmermans, który lubował się w urządzaniu spektakli politycznych. Ona nie poddaje się emocjom. Z kamienną twarzą chłodno odczytuje z kartki kolejne krytyczne stanowisko Brukseli wobec polskich władz. Jej obraz dopełniają jeszcze waliki o „prawa reprodukcyjne” i „równość płci”. Środowiska feministyczne i LGBT mają w niej gorącego orędownika. Wielokrotnie dała temu wyraz podczas debat w PE.W 2016 roku wsparła „czarne parasolki”, które protestowały przeciwko zaostrzeniu praw aborcyjnych w Polsce. Jourova w geście solidarności z nimi przyszła do PE ubrana na czarno. W tym też roku wzięła udział w paradzie gejowskiej w Amsterdamie. Pływała wówczas na jednej z barek-platform.

Wszystko wskazuje na to, że z Verą Jourovą będziemy musieli jeszcze nie raz brać udział w batalii o reformę sądowniczą. A taka ingerencja w wewnętrzne sprawy Polski jest sprzeczna z prawem unijnym.

Źródło: Iwona Galińska

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną