Troski i przestrogi pana Jana Zacharyasiewicza

0
0
/

Jest jednym z tych pisarzy, którzy w swej epoce byli znani i chętnie czytywani, lecz z upływem czasu popadli w niemal zupełne zapomnienie. Wielka szkoda. Bo bez wątpienia Jan Zacharyasiewicz (albo Zacharjasiewicz) był twórcą godnym uwagi. Swój kunszt literacki spożytkował do ukazania otaczającej go rzeczywistości, czyniąc to i zajmująco, i mądrze.

Urodzony w 1823 r. w galicyjskim miasteczku Radymno, skończył liceum w Przemyślu. Wstąpił tam do spiskowej organizacji Synowie Ojczyzny. Miał 17 lat, gdy został aresztowany a potem skazany na 2 lata ciężkiego więzienia w twierdzy Spielberg. Po wyjściu i krótkim pobycie w Radymnie ( ma tu dziś pomnik) wyjechał na studia do Lwowa. Poznał tam wiele znanych postaci życia literackiego, m.in. Wincentego Pola i Kornela Ujejskiego. Za wiersz patriotyczny w Tygodniku Polskim trafił do twierdzy Theresienstadt. Zwolniony z powodu choroby, w 1854 r. wrócił do Lwowa, podejmując działalność pisarską. Ostatnie lata życia spędził w majątku kuzynki w Krzywczy; tu w 1906 r. zmarł.

Bardzo leżała mu na sercu sprawa wolności. To za jego życia wybuchły wszak wielkie powstania narodowe. W 1831 r. Listopadowe i w 1863 r. Styczniowe. Gorycz ich porażki pobrzmiewa w wielu fragmentach jego dzieł. Niektóre uwagi, będące rodzajem przestrogi, są niezwykle aktualne do dziś.

Uderza to z całą siłą nawet w niewielkiej powieści „Zakopane skarby”. Jej treścią jest historia szlacheckiej rodziny, którą chce skłócić czarna owca rodu. Używając podstępu, doprowadza plan do końca. Na tle walki o rodzinną jedność dzieli się pan Jan uwagami mogącymi być nauczką także i dla nas. Warto kilka z nich przytoczyć; są jakby odległym echem naszej przeszłości. I cenną wskazówką.

„…Już wówczas w tym staropolskim kółku rodzinnym rozgościł się duch niedobry, który wkrótce potem, rozerwawszy węzły rodziny, poprowadził nas na różne bezdroża. Bo jakże może się dobrze dziać w narodzie, jeżeli przy ognisku domowym nie można skupić rodziny a jeżeli i spędzisz ją razem, to siedząc obok siebie każdy patrzy zezem. Wszak z rodzin składa się naród, kółko rodzinne jest to ogniwo tego wielkiego łańcucha, w gdy to ogniwo nie jest spojone miłością i cnotą, jakiż tam łańcuch będzie?...

 „…Dopóty wiodło nam się dobrze, dopóki szliśmy drogą miłości i zgody a gdy nas zaczęto dzielić na chorągwie i obozy, straciliśmy kredyt u całego świata, a nasz dom runął nad nami…A czymże u nas rodzina dzisiaj? Pożal się Boże! Dzieci oddajemy obcym piastunkom i zamykamy się przed nimi, aby się naszym żywotem nie gorszyły! Któż im da przykład cnót i ofiar?...”       

Niemal prorocze i jakby odnoszące się do naszych czasów i prywaty części elit są inne uwagi pisarza: „…Duch Sicińskiego ( poseł z Upity, pierwszy w historii użył „liberum veto”, zrywając w 1652 obrady Sejmu, co zapoczątkowało niechlubne stosowanie tego zwyczaju z oczywistą szkodą dla kraju– przyp. Z.Ś.) błąka się po dworach i podsyca nasze niecne namiętności. Już dzisiaj nie mamy nawet wyobrażenia, co to jest dobro powszechne, bo każdy tylko o sobie myśli, coby zjadł i wypił i jakby to nad innych mógł się wywyższyć. /…/ Siciński poszedł w mit narodowy i oznacza największego nie przyjaciela/…/Duch jego wlazł w organizm narodu i rozszarpuje go na stronnictwa. Ten i ów ma na ustach dobro powszechne, stawia się na straży najwyższych interesów naszych, spycha stamtąd innych, obrzuciwszy ich błotem po twarzy, ale gdy do jego duszy zajrzymy, obaczymy tam błoto najobrzydliwsze. Bo niech tylko inni przyjdą i obok niego wspólnie i szczerze dla dobra powszechnego pracować zapragną, to ich kopnie nogą i błotem obrzuci. Dlaczego? Bo trzeba się z nim podzielić zasługą, a ten i ów chce ją mieć sam dla siebie lub, co jest najobrzydliwsze, z najświętszych obowiązków chce ciągnąć dla siebie korzyści /…/ I tak tradycja o Sicińskich ciągnie się z dalekiej przeszłości jak ogon komety i dochodzi aż w nasze czasy…”

Mawiano w Polsce, że za postępek Sicińskiego musi pokutować dziesięć pokoleń jego potomków. Czy czas ten już się skończył? Czy narodowe dzieje niczego niektórych z nas nie nauczyły? Zdrada, chęć zaprzedania się obcym, rzucane w przeciwnika błoto, prywata – czy nigdy nie znajdą kresu? Bo jak na razie Sicińscy mają się dobrze, ciągle nie pojmując, że przyszłość narodu tkwi w nas samych, nie zaś na rosyjskim wschodzie albo unijnym zachodzie.

Zuzanna Śliwa

 

Źródło: Zuzanna Śliwa

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną