Wideo. Holland szkaluje Kościół, Putin pluje na Polskę, tożsamość kulturowa Rosji - Bez cenzury

0
0
Holland szkaluje Kościół, Putin pluje na Polskę, tożsamość kulturowa Rosji - Bez cenzury
Holland szkaluje Kościół, Putin pluje na Polskę, tożsamość kulturowa Rosji - Bez cenzury / Prawy TV

W ostatnim w 2019 roku odcinku „Rozmów bez cenzury" Mariusz Paszko i Jan Bodakowski rozmawiali o: bredniach wygadywanych przez Agnieszkę Holland, polskiej pomocy dla powstającego Państwa Izrael, która jest dowodem na kłamstwa Putina, zrobionym za pieniędzy podatników filmie „Pan T", który kreuje pozytywny wizerunek stalinizmu, tożsamości kulturowej Rosji, i innych afera mijających dni.

Holland szkaluje Kościół, Putin pluje na Polskę, tożsamość kulturowa Rosji - Bez cenzury

 

Na portalu „Kultura Liberalna" ukazał się wywiad „Polski Kościół katolicki to jest epoka kamienia łupanego" przeprowadzony z Agnieszką Holland przez Łukasza Pawłowskiego. Z wywiadu można się dowiedzieć, że zdaniem reżyserki: „Jędraszewski to wyjątkowa kreatura", biskupi to „obleśne, głupie i zachłanne postacie", Polska potrzebuje reformacji, nowego kościoła „Jezusa syna kobiety, nie syna Boga", z mszami „w planetariach", który będzie przeciwdziałać katastrofie klimatycznej.

 

Holland nie kryje, że chętnie „założyła nowy kościół. Miałam nawet taki plan, tylko zabrakło mi wolnego czasu. Zakładanie kościoła jest bardzo pracochłonne". Byłby to kościół „chrześcijański. Nie wydaje mi się, żebyśmy w Europie wymyślili coś lepszego. Mówię zupełnie serio. Polski Kościół katolicki gnije już tak bardzo, że musi dojść do jakiejś reformacji, której zresztą u nas nigdy nie było. Bo nie ulega wątpliwości, że ludzie potrzebują transcendencji, rytuału, poczucia wspólnoty, kulturowej więzi z przeszłością. Potrzebują też nadziei eschatologicznej". Reżyserka w wywiadzie głosi, że jej kościół „byłby kościołem Jezusa syna kobiety, nie syna Boga. I wróciłby całkowicie do korzeni".


Wspólnota Holland byłaby „oczyszczony z całego brudu", który ma być w Kościele Katowickim, i „skierowany do człowieka. W tym do kobiet. Kościół katolicki wyklucza kobiety z wpływu na swój kształt. A przyszedł taki czas, że to kobiety będą grać główną rolę, jeżeli planeta w ogóle ma przetrwać". We wspólnocie religijnej Holland kobiety by decydował „jaki ten Kościół ma być i jakie są najważniejsze wartości". Msze we wspólnocie Holland mają odbywać „w planetariach" by „wszyscy jesteśmy częścią wszechświata".

 

Agnieszka Holland uważa, że „degeneracja wartości w Kościele katolickim musi się skończyć, jeśli on ma przeżyć. W czasach globalnego zagrożenia klimatycznego wszystkie partykularyzmy doprowadzą albo do tego, że ludzie zaczną się dosłownie wyrzynać, albo zamykać w rezerwatach". W opinii reżyserki papież Franciszek „wyczuwa problem".


Reżyserka uważa, że „polski Kościół katolicki to jest epoka kamienia łupanego. Taki arcybiskup Jędraszewski bierze maczugę i każdemu, kto odstaje od jego normy, przy***doli tą maczugą". Na szczęście, zdaniem reżyserki, arcybiskup Jędraszewski „skończy się, umrze, nie będzie go. I albo przyjdą młode, cyniczne wilczki, albo odrodzą się autentyczne wartości".

 

W opinii Agnieszki Holland „to, że młodzi mężczyźni głosują na prawicę, w tym na Konfederację" a „młode kobiety na Lewicę i PO" jest dowodem na to, że „młode kobiety muszą wziąć sprawy w swoje ręce. Bo one zdają sobie sprawę z realnych zagrożeń. A mężczyźni na tyle stracili kontakt z rzeczywistością, że zamykają się w świecie fantasmagorycznych lęków".


Reżyserka uważa, że młodzi mężczyźni głosujący na Konfederacje „tak naprawdę [...] nie boi się geja.", a „boi geja w sobie. Odbiera geja jako kogoś słabego i skażonego – i boi się tego w sobie. Nie wie, jaką rolę ma grać, teraz kiedy tradycyjne role męskie są zagrożone. [...] I boi się konkurencji ze strony kobiet".


Na ekranach kin w całej Polsce, w tym i warszawskim kinie Kinoteka, kinomani mają okazję zobaczyć nowy sfinansowany w części przez podatników (według portalu Film Polski, za pośrednictwem Mazowieckiego Instytutu Kultury, Mazowieckiego i Warszawskiego Funduszu Filmowego, Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego, Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy) film „Pan T".

 

Bohater filmu jest tytułowy „Pan T" kojarzący się z Leopoldem Tyrmandem (co zresztą zmusiło producentów filmu do wydania oświadczenia, że główny bohater jest inspirowany wieloma postaciami). Życiem T interesuje się Urząd Bezpieczeństwa. T szpieguje tajny współpracownik sąsiad, mieszkający obok niego na stancji dla pisarzy. Konfident to sympatyczny człowiek, który w pewnym momencie odmawia donoszenia na pisarza, za co nie ponosi konsekwencji – dzięki temu twórcy filmu mogli krepowacz pozytywny wizerunek konfidentów bezpieki i samej bezpieki (która jak wynika z filmu, nie była ani zbrodnicza, ani dolegliwa).


W ramach kreacji pozytywnego wizerunku PRL twórcy filmu ukazują pozytywny wizerunek Bolesława Bieruta jako sympatycznego kolesia, który jest znudzony rolą władcy PRL i pali gandzie, a nawet planując wprowadzenie uprawy marihuany w PRL.


W rzeczywistości PRL 1953 ukazanej w filmie nie ma represji, zniewolenia i zbrodni dokonywanych na Polakach przez sowietów i ich polskojęzycznych konfidentów. T żyje biednie, bo taki styl życia sobie wybrał, udając się na emigracje wewnętrzna – non stop dostaje intratne propozycje pracy i kariery zawodowej, które nie wymagają od niego jakiegoś zaprzedania się. Postawa T nie wynika z jakichś wyborów ideowych, tylko z kontestacji, T tak jak kontestuje system oferujący mu dostatek i karierę, tak samo kontestuje młodą i seksowną kochankę, która mu się narzuca. Ten zabieg pozwala twórcom filmu ukazać, że kontestowanie PRL było fanaberią, niczym nieuzasadnioną – nie robił kariery i nie żył w dobrobycie, tylko ten, kto nie chciał korzystać z atrakcyjnej oferty władz komunistycznych – jest to kłamstwo zgodne z narracją postkomunistów.


Jan Bodakowski

Źródło: JB

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną