Chiny używają kryptowalut do wojny ekonomicznej

Media już ochrzciły posunięcie Chin nową “zimną wojną technologii”.
Redaktor Naomi Xu Elegant wskazuje, że dzięki telefonii piątej generacji, komputerom kwantowym, półprzewodnikom i sztucznej inteligencji rząd w Pekinie wychodzi na prowadzenie. Na tych polach okazuje się, że z kraju znanego powszechnie jako producent podróbek Chiny jawią się jako dostawca technologii, a oprócz tego jako państwo używające ich do uzyskania przewagi. Kolejnym środkiem po operacjach haktywistów związanych z komunistycznym rządem staje się wykorzystanie na przykład blokady blockchain.
Po Stanach Zjednoczonych Chiny zastanawiają się nad użyciem kryptowalut. Toczy się przy okazji spór o wartość technologii. Pojawiają się obawy, że korzystanie z kryptowalut łączy się z problemem skalarności, czyli kwestii rosnącej mocy obliczeniowej potrzebnej do wygenerowania pieniądza w komputerach. Tym samym kryje się w tym kwestia, czy po przekroczeniu pewnej bariery nie będzie to proces już nieopłacalny. Ustalenie granicy jest teoretycznie możliwe w oparciu chociażby o prawo Moore’a mówiące o podwajaniu mocy obliczeniowej w przeciągu osiemnastu miesięcy. Nie jest to jednak zbyt ścisłe i jednoznaczne rozróżnienie, bo obok samego wyliczenia pieniądza dochodzi koszt prądu elektrycznego. Dlatego wiele firm wycofuje się z tej branży, a domowi “górnicy” kryptowalut na tym samym sprzęcie mają malejący zysk. Sprawę ratują wahania kursowe, ale nie odwracają całej sytuacji.
Chiny nie zrażają się tym i pracują nad własną technologią kryptowalut. Umieszczanie w niej środków umożliwia między innymi złożone zaciąganie długów na poczet budowania potęgi państwa. Popularną polityką w gospodarce światowej jest życie na kredyt. Państwa pod zastaw obietnic, że kiedyś zwrócą pieniądze emitują obligacje wykupywane przez inwestorów i obywateli. Dzięki tak pozyskanym przez druk funduszom spłacają bieżące zobowiązania i finansują własną działalność. Tak samo jest to możliwe przy wykorzystaniu kryptowalut. Podobnie jak papierowy pieniądz fiduncjalny nie mają one pokrycia w realnych dobrach. Należący do grupy Eurasia Group Paul Trilio analizuje sytuację w Chinach: “Teraz jest wiele szumu o całej koncepcji blockachain. Te pieniądze mogą powędrować do nowo powstających firm [startup] i prawdopodobnie wiele z nich upadnie, ale jest tutaj wiele krzyku i ekscytacji. Wygląda na to, że każda konferencja w Chinach dotyczy blockchain”.
Ze strony rządu całą sprawę przyśpieszyła decyzja przywódcy Państwa Środka Xi Jinpinga odnośnie przyśpieszenia powstania rodzimych rozwiązań kryptowalutowych. Od marca w Chinach Administracja Cyberprzestrzeni zanotowała ponad pół tysiąca projektów dotyczących kryptowalut. Ze strony ekonomii komuniści eksperymentują. Po ustanowieniu strefy wolnego handlu w Huainanie rok temu zainwestowali sto czterdzieści dwa miliony dolarów do sfinansowania firm zajmujących się blockchain. Innym słowy stworzyli gigantyczny inkubator technologiczny wokół kryptowalut.
Firmy podchodzą z optymizmem, czego przykładem jest wypowiedź szefa nowopowstałej CryptoBLK Duncan Wond sądzi: “Jestem podekscytowany, że ujrzę więcej i więcej aplikacji blockchain wschodzących na chiński rynek”. W Chinach wypowiedzi z Politbiura są kluczowe dla działalności firm, bo określają w jakich ramach będą funkcjonowały firmy. Chiński Bank Centralny wyraża tylko obawy, że wirtualne pieniądze umożliwiają oszustwa polegające na tworzeniu nieistniejących lokat, problemy z nieudanymi operacjami oraz spekulację. Tylko, że tym charakteryzuje się już rynek zdominowany przez banki centralne i ograniczający wolność gospodarczą za pomocą regulowania stóp procentowych i przez działania rządów narzucających na świecie biurokratyczną obudowę.
Kryptowaluty dla Alibaby, czy JD nie są niczym nowym. Już teraz istnieje możliwość obrotu kurczakami w Chinach i płacenie wirtualną walutą. Duże znaczenie ma fakt, że Stany Zjednoczone opowiadają się na połączeniem swojej gospodarki z kryptowalutami. Chiny na tym tle nie chcą być skazane na kryptowalutowego dolara i szukają metod do podbicia nowego rynku. Zwłaszcza, że tak zwana szara strefa korzysta z bitcoinów i im podobnych od lat. Za tym idzie możliwość połączenia się z funduszami jakie nie są oficjalnie obecne na rynku, ale jednak istnieją wskutek handlu realnymi dobrami, czy po prostu jako efekt przestępczości.
Jacek Skrzypacz
Źródło: Jacek Skrzypacz