Nieudana rewolucja Mariusza Maxa Kolonki

Mariusz Max Kolonko, który zasłynął jako korespondent TVP i TVN w Nowym Jorku, a następnie prowadzący MaxTV na YouTubie, zapowiadał, że dokona rewolucji nad Wisłą. Nic z tego nie wyszło, a jego byli współpracownicy oskarżają go o to, że był to projekt obliczony na wyciągnięcie pieniędzy od ludzi.
Mariusz Max Kolonko zyskał popularność z powodu swoich patetycznych relacji, które głosił z USA z amerykańskim akcentem. Potem dał się poznać jako nieprzejednany krytyk polskiej rzeczywistości, publicysta o prawicowych poglądach, spoza układu, który z dalekiej Ameryki ocenia absurdy dziejące się nad Wisłą.
Jego kanał na YouTubie śledzi 600 tys. osób, trafia on nawet do Super Stacji, wiele uwag Maxa Kolonki jest bardzo rozsądnych i celnych. Już po jakimś czasie odzywają się jednak głosy krytyki jego zwolenników, którzy w odpowiedzi na apel, wpłacają pieniądze na konto reportera. Tymczasem tak, jak nadawał on ze studia wielkości metr na metr, tak wciąż nadaje.
Mariusz Max Kolonko postanawia wejść do polskiej polityki i ogłasza na swoim kanale projekt polityczny "# R Revolution". Nadaje apele do narodu, posługując się wojenną retoryką i pojęciami przeniesionymi z amerykańskiej armii. Angażuje w swoje działania wielu młodych prawicowych ludzi, którzy dość mają układu pookrągłostołowego. Odnosi on jednak fiasko, którego znakiem jest to, że nie udaje mu się nawet zarejestrować list. W końcu ogłasza koniec projektu, oskarżając polski system wyborczy, który daje krótki czas na zebranie podpisów. Konfederacji udaje się jednak to zrobić.
Politycy Ruchu Narodowego i Konfederacji, z którymi Kolonko prowadził rozmowy, tłumaczą zresztą, że współpraca z publicystą nie miała żadnego sensu. Chciał on bowiem, według nich, być liderem i twarzą nowego ruchu. Tymczasem nie ma żadnych struktur, nie mieszka nawet w Polsce, a zza oceanu poprzez sam YouTube i Facebook nie da się wygrać wyborów.
Ci, którzy zbierali głosy dla Kolonki, jak relacjonuje Wojciech Wybranowski z DoRzeczy, czują się pozostawieni sami sobie. Niektórzy z nich opowiadają, że Max Kolonko kazał swoim zwolennikom zaopatrywać się u siebie w drogie gadżety jak koszulki. Powstaje wrażenie, że cała jego inicjatywa polityczna była jedynie formą autopromocji i sprzedaży gadżetów. Szkoda, bo Mariusz Max Kolonko to naprawdę inteligentny człowiek, który przydałby się w polskiej polityce.
Źródło: DoRzeczy