„Milcząca rewolucja" – doskonały niemiecki antykomunistyczny film w kinach

0
0
Milcząca rewolucja, scena z filmu
Milcząca rewolucja, scena z filmu / Youtube/AuroraFilmsPl

Komunistyczna okupacja miała i ma różne oblicze w różnych krajach. Widać to nawet dziś. W Chinach komunistyczny okupant dzięki kapitalizmowi odniósł spektakularny sukces gospodarczy (choć dalej odbiera Chińczykom wolności polityczne i religijne). Doświadczenia chińskie stara się naśladować komunistyczny reżim w Wietnamie. Tyrania i nędza są i dziś wyznacznikiem reżimu komunistycznego na Kubie, i w skrajnej formie w Korei Północnej. Komunistyczny reżim w Wenezueli stara się podążać destrukcyjną dla kraju i narodu drogą kubańskich komunistów.

Różnie wyglądał też komunistyczne reżimy, w różnych krajach i dekadach, po II wojnie światowej. Na ziemiach polskich ostry komunistyczny terror lat 40 i 50, po wymordowaniu patriotów skłonnych do oporu, stał się mniej dolegliwy – jednak Polacy (między innymi dzięki Kościołowi katolickiemu) nie dali się komunistom spacyfikować. W Niemczech wschodnich, ludzie (wytresowali wiekami protestantyzmu, pruskim drylem, dekadą nazistów) wydawali się całkowicie spacyfikowani, całkowicie kontrolowani i indoktrynowani, terror nie był spektakularny (jak np. w PRL gdzie niepokornych Polaków komuniści musieli spektakularnie pacyfikować co parę lat).

 

W warszawskim kinie Amondo, a od 7 czerwca w kinach w całej Polsce, kinomani mają okazję zobaczyć doskonały antykomunistyczny film „Milcząca rewolucja". Film ukazujący w bardzo atrakcyjny sposób zbrodniczą naturę komunizmu. To jak komunizm misternie łamał kręgosłupy moralne, dążąc do tego, by ludzie stawali się bezwolnymi wobec państwa robalami. Ogromną zaletą filmu jest przełamanie tabu i ukazanie, że przedwojenni komuniści walczący z narodowymi socjalistami przed II wojną światową, nie byli bohaterami, ale twórcami upiornego NRD-owskiego totalitaryzmu.

 

Reżyserem filmu i autorem scenariusza jest Lars Kraume (twórca filmu „Fritz Bauer kontra państwo"). Scenariusz oparty jest na powieści Dietricha Garstki przybliżającej prawdziwą historię maturzystów z NRD, którzy w 1956 roku podpadli komunistycznej dyktaturze okazując minutą ciszy solidarność z ofiarami sowieckiej interwencji na Węgrzech. W głównych rolach wystąpili: Jonas Kassler, Anna Lena Klenke, Michael Gwisdek.

 

W filmie doskonale ukazana jest różnica między normalnym życiem w RFN i a podporządkowaną w każdym aspekcie komunistycznej utopii rzeczywistością NRD, w której przestępstwem jest słuchanie zachodniego radia, solidarność z mordowanymi ludźmi, idealizm, przyzwoitość. NRD w którym ludzie, którzy podpadli władzy, tracą możliwość nauki, skazani są prace w ciężkich warunkach, trafiali do więzień.

 

Film w niezwykle sugestywny sposób pokazuje jak niewinna inicjatywa, którą była minutą ciszy, w oczach komunistycznej psychopatycznej dyktatury urasta do aktu kontrrewolucyjnego. Aktu kontrrewolucyjnego, który jest przez totalitarny aparat państwa wypalany, choć jego uczestnicy chcą się z niego wycofać i nie mieli intencji kontestować władzy oraz systemu. Komunistyczna władza nie chce tylko spokoju, nie chce tylko zniszczyć wszelki przejaw opozycji, ale chce też przykładnie ukarać wszelkie odruchy człowieczeństwa, uczynić z podanych fanatycznie oddanych ideologii i władzy, odebrać im zdolność samodzielnego myślenia. Według komunistów poddani mają nauczyć się, że nie wolno im samodzielnie myśleć, swój byt mają ograniczyć tylko do wykonywania poleceń władzy.

 

Z racji na to, że jeszcze istnieje możliwość ucieczki na zachód – Mur Berliński powstał dopiero w 1961 roku – Niemcy z NRD mają możliwość wyjazdów do RFN, konfrontacji z zachodnią rzeczywistością, i stają przed wyborem czy żyć w totalitarnym kraju, czy pomimo bycia nieustannie indoktrynowanym porzucić wszystko (kochających rodziców, rodzeństwo, dom rodzinny) i uciec na zachód. Film w doskonały sposób ukazuje też dramat ludzi tak zniszczonych i stłamszonych przez komunistów, że bojących się ucieczki na zachód.

 

Polski widz może mieć po wizycie w kinie na „Milczącej rewolucji" jeszcze dwie refleksje. Po pierwsze, my Polacy mamy szczęście, że nic nie obciąża naszego narodowego sumienia (wbrew kłamstwom np. środowisk żydowskich głoszących polską odpowiedzialność za zagładę Żydów). Naszego polskiego sumienia nie obciąża ani nazizm, ani komunizm, czy polityka kolonialna (choć tej akurat mogą się wstydzić pogrobowcy sanacji – za której niedemokratyczne rządy Polacy nie odpowiadają, podobnie jak za rządy komunistów). Możemy być dumni z naszych przodków, co jest problemem dla Niemców.

 

Po drugie należy odrzucić perspektywę odpowiedzialności zbiorowej i logikę zemsty. Kościół katolicki ma w tej sprawie racje. W ramach logiki zemsty można byłoby się, z racji na zbrodnie nazistów, cieszyć cierpieniami Niemców — w przeszłości (zbrodniami Armii Czerwonej, milionami zgwałconych kobiet, Niemcami wysyłanymi po wojnie do sowieckich obozów koncentracyjnych, dekadami komunistycznej okupacji wschodnich Niemiec) i obecnie (upadkiem Niemiec w wyniku masowej imigracji islamistów). Na szczęście my katolicy taką perspektywę zemsty i odpowiedzialności zbiorowej musimy odrzucić, i boleć nad cierpieniami Niemców. Nie oznacza to jednak, że mamy zapomnieć o przeszłości (historia jest nauczycielką życia). Oznacza to, że przeszłość nie może nam uniemożliwiać, wspólnej troski o przyszłość, potrzeby wspólnej walki z komunistycznym czy islamskim zagrożeniem.

 

Jan Bodakowski

 

Źródło: JB

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną