Michalkiewicz: Podzwonne dla III Rzeczypospolitej (FELIETON)

0
0
Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz / Zrzut ekranu

W 108 rocznicę rewolucji bolszewickiej w Rosji i w naszym bantustanie wydarzyła się rzecz godna zapamiętania. Jak wielokrotnie wspominałem przy różnych okazjach, zasadą konstyującą III Rzeczpospolitą, była niepisana zasada: “my nie ruszamy waszych – wy nie ruszacie naszych”.

Inaczej zresztą być nie mogło, bo wywiad wojskowy, który na przełomie lat 80-tych i 90-tych wprowadzał u nas transformację ustrojową, to znaczy – wykonywał ustalenia dokonane przez Daniela Frieda z Departamentu Stanu USA – który potem nawet był amerykańskim ambasadorem w Warszawie, żeby dopilnować, czy wszystko idzie prawidłowo – oraz Władimira Kriuczkowa, ówczesnego szefa KGB – więc wywiad wojskowy wyselekcjonował sobie taką reprezentację “strony społecznej”, do której mógłby mieć zaufanie. Właśnie ze względu na to zaufanie, którego symbolem był Kukuniek, o żadnych konfliktach między poszczególnymi gangami “reprezentacji społeczeństwa” mowy być nie mogło. Owszem – poszczególne gangi mogły “pięknie się różnić”, a dla podkreślenia tych pięknych różnic mogły nawet kopać się po kostkach – ale nie wyżej. Na straży tych ustaleń stały stare kiejkuty, które przez pierwszych 16 lat “wolnej Polski” nadzorowały przebieg transformacji ustrojowej, przy okazji werbując sobie agenturę, która obsadziła wszystkie kluczowe dla życia publicznego stanowiska, dzięki czemu nawet po formalnym rozwiązaniu WSI, za jej pośrednictwem nie tylko kontrolują, ale zdalnie sterują nie tylko państwem, ale całym życiem publicznym. W takiej sytuacji o żadnej prawdziwej wojnie politycznych gangów nie mogło być mowy tym bardziej, że stare kiejkuty, uwikławszy się w służbę dla central wywiadowczych naszych Obecnych Sojuszników, pilnowały, by polityczne rotacje odzwierciedlały aktualną kuratelę, pod jaką akurat trafiał nasz nieszczęśliwy kraj.

   Sygnałem, że sytuacja się zmienia, było wszczęcie przez Komisję Europejską bezprecedensowej procedury “badania stanu demokracji” w Polsce. Nastąpiło to, jak pamiętamy, po zresetowaniu przez prezydenta Obamę swego poprzedniego “resetu” w stosunkach z Rosją z 17 września 2009 roku. Polska, która – jak się wydawało – przechodzi pod kuratelę “strategicznych partnerów” to znaczy – w naszym przypadku – pod kuratelę niemiecką, znowu przeszła pod kuratelę amerykańską. To znaczy – tak się wydawało – bo Niemcy, które mają wobec naszego bantustanu swoje plany, wcale nie chciały się z tym pogodzić. Toteż rozpoczęła się “walka o demokrację”, dla potrzeb której uruchomione zostały Komitety Obrony Demokracji oraz “Obywatele SB” - zaś kulminacyjnym momentem tej batalii być “ciamajdan” w grudniu 2016 roku. Kiedy za sprawą Rudolfa Giulianiego, który 15 grudnia 2016 roku przyleciał do Warszawy i powiedział Naczelnikowi Państwa, co i jak - “ciamajdan” spalił na panewce – Nasza Złota Pani z Berlina postanowiła inaczej rozłożyć akcenty i rozpętała w naszym bantustanie walkę o praworządność, która właśnie wchodzi w fazę ostrą. Widomym znakiem tego nowego etapu jest głosowanie w Sejmie nad uchyleniem immunitetu oraz wyrażeniem zgody na umieszczenie Zbigniewa Ziobry w areszcie wydobywczym, który – mówiąc nawiasem – on sam wynalazł, podobnie jak wiele innych rzeczy, które teraz stosują przeciwko niemu kwasiżurkowie z prokuratury i niezawisłych sądów.

   Cóż zatem konstytuuje obecnie III Rzeczpospolitą? Strach pomyśleć – ale chyba nic. Wyjaśnienia dostarcza analiza sytuacji politycznej w Europie po wysadzeniu przez prezydenta Obamę w powietrze porządku lizbońskiego, proklamowanego z wielkim przytupem na szczycie NATO w Lizbonie 20 listopada 2010 roku. Najważniejszym jego elementem było proklamowanie “strategicznego partnerstwa NATO-Rosja”, którego najtwardszym jądrem było strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie, a jego kamieniem węgielnym był podział Europy na strefę rosyjską i strefę niemiecką. Dzisiaj po tym porządku nie ma nawet śladu, toteż Niemcy nawet specjalnie nie ukrywają, że chcą się uzbroić po zęby za pieniądze pożyczone przez unijne bantustany, a kiedy już to nastąpi – utworzą “europejskie siły zbrojne” niezależne od NATO, dzięki którym – kto wie? - może wreszcie położą palec na francuskim atomowym cynglu – a jeśli nawet nie – to przeforsują nowelizację traktatu lizbońskiego w następstwie której Unia Europejska, oczywiście bez niepogtrzebnej ostentacji, przepoczwarzy się w IV Rzeszę, w której “małe państwa” już nie będą miały racji bytu, więc zostaną przekształcone w rodzaj Generalnych Guberni, o czym jeszcze w 1943 roku na spotkaniu z gauleiterami mówił przywódca socjalistyczny Adolf Hitler.

   Jest to zatem sytuacja podobna do tej w obozie socjalistycznym po naznaczeniu na sowieckiego genseka Michała Gorbaczowa, który przezwyciężył okres “zastoju” i zamiast bronić do upadłego nie nadającego się już do utrzymania porządku jałtańskiego, zdecydował się na śmiały manewr “ucieczki do przodu”, to znaczy – zaproponowaniu Amerykanom wspólnego ustanowienia nowego porządku w miejsce jałtańskiego. Jak pamiętamy, Amerykanie ofertę podjęli, czego rezultatem była wspomniana sławna transformacja ustrojowa oraz ewakuacja imperium sowieckiego ze Środkowej Europy. Podobieństwo do sytuacji obecnej polega na tym, kto w poszczególnych bantustanach będzie ten nowy porządek polityczny wprowadzał, a zatem – kto będzie tam sprawował polityczną hegemonię – oczywiście w charakterze niemieckiego wasala. Jak pamiętamy, kiedy tylko wieści o gorbaczowowskim zwrocie przesiąknęły do tubylczej bezpieki, zaraz zaczęła się wojna między wywiadem wojskowym i Służbą Bezpieczeństwa, której zewnętrznym wyrazem było zamordowanie księdza Jerzego Popiełuszki, a znakiem zakończenia tej wojny było zdymisjonowanie ze wszystkich stanowisk partyjnych i państwowych generała Mirosława Milewskiego – w UB chyba od urodzenia. Dlatego wykonawcą oraz oczywiście – beneficjentem transformacji ustrojowej został wywiad wojskowy, czyli stare kiejkuty. No a teraz stare kiejkuty doszły najwyraźniej do wniosku, że naszym przeznaczeniem jest Generalna Gubernia, więc zapaliły obywatelu Tusku Donaldu zielone światło do “rozliczeń”, to znaczy – do rozgromienia konkurencyjnej zorganizowanej grupy przestępczej. Naczelnik Państwa wprawdzie poniewczasie skapował, bo się święci i postanowił nadstawić się Amerykanom – ale “w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz” - a na razie prezydent Trump ma coraz większe bóle głowy u siebie, bo rewolucja komunistyczna w Ameryce najwyraźniej nie chce wyhamowywać, raczej przeciwnie. Toteż i stare kiejkuty dały rozkaz do “rozliczeń” - bo przecież doskonale wiedzą, że vaginet obywatela Tuska Donalda do niczego innego się nie nadaje.

                                                                         

Stanisław Michalkiewicz   

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną