Szyller: Sędzia, Bóg i rewolucja (FELIETON)

0
0
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / Pixabay

Był jak róża w szklarni. Delikatny. Jeśli już wbijał kolce, robił to z dystynkcją właściwą intelektualistom najwyższej próby. Prawdziwy arystokrata sanacji polskiego wymiaru sprawiedliwości. Wysmakowany, wyważony — niczym sam Petroniusz. Po prostu profesor Bodnar.

Ale wszystko wzięło w łeb. Podniosły się krzyki wściekłej tłuszczy, żądnej krwawej jatki. Jej apetytu nie zaspokoiłaby ani delikatna chłosta, ani miarowe biczowanie. Tu trzeba było Robespierre’a, gilotyny i szybkich cięć. Ruszyła maszyna, której już nikt nie zatrzyma. Vivat revolutio! Vivat minister Żurek! Vivat iustitia!

Ja — w pierwszym rzędzie. Z pianą na ustach i widłami w rękach. Chociaż, prawdę mówiąc, z dopchaniem się może być problem. Jeśli Żurek wejrzy na uciemiężenie tych rzekomo mordujących, gwałcących i zastraszających, rzuconych na przemiał młynom niesprawiedliwości przez neo-sędziów, to i na ostatkach się nie rozsiądę. Panie Żurek, niechże choć żyleta mnie przygarnie. Zapewniam, że potrafię rzucać mięsem i nie zbrzydzę się dosadniejszą przyśpiewką. Ot, choćby La Marseillaise — gdy neo-wyroki przestaną obowiązywać, a niesłusznie skazani wyjdą na wolność, ogarnięci świętym gniewem.

Spokojnie, dygoczące w przestrachu konserwy. Wy też rozsmakujecie się w tych igrzyskach. Żurek zrobi to, co nie przemknęło nawet przez myśl gorliwcom z Ordo Iuris. Gdy już zagoni na arenę przebierańców z wydziału karnego, weźmie się za sądy cywilne i rodzinne.

To będzie dopiero katolicka odnowa, a nie wasze pozerstwo. Pseudowyroki rozwodowe? Uznane za niebyłe. Mąż wróci na łono niewiernej żony, a żona przyjmie bijącego i pijącego męża pod swój dach. I już nikt świętego węzła nie splugawi. In nomine Christi!

Rodziny rozbite — czy jak wolą postępacy, patchworkowe — znów scalą się w duchu miłości i przebaczania. A nad tym wszystkim on: sędzia sprawiedliwy, który KRS rozwiąże, TK głodem weźmie, a tych z SN rozpędzi na cztery wiatry. I wprowadzi się dwugodzinny prezydent Trzaskowski do pałacu, aby odbyć pozostałe 43 822 godziny demokratycznego mandatu.

A prawdziwi paleo-sędziowie? Jakby i jakaś czarna owca dostała się między nich, to wnet pogonią ją w te pędy. I zostaną już tylko Bóg, historia i Żurek — tylko te trzy instancje będą ich oceniać. Przy czym z pierwszymi dwiema bym nie przesadzał.

 

 

 

 

 

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną