A może by pozamykać szkoły… (FELIETON)

1
0
26
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne / Internet

Od 1 kwietnia weszło w życie rozporządzenie resortu edukacji, dotyczące prac domowych oraz oceny kwalifikacyjnej z religii i etyki. Teraz w klasach I-III szkoły podstawowej nie będzie prac domowych. Z zakazu zostały wyłączone prace dotyczące usprawniania motoryki małej, czyli ćwiczeń polegających na rozwijaniu umiejętności ruchowych dłoni. W klasach IV-VIII uczniowie nie mają obowiązku wykonywania prac domowych, zadawanych w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych. Nie będą te prace podlegały ocenie.

Minister edukacji Barbara Nowacka jest zachwycona. „Dzięki temu rozwiązaniu uczniowie będą mieli więcej czasu na utrwalanie wiedzy, przygotowanie się do sprawdzianów, czytanie książek, a także co bardzo ważne, realizowanie swoich pasji i odpoczynek” – przekonuje pani minister, choć mało prawdopodobne, aby sama w to wierzyła.

W tym wieku, w jakim są uczniowie klas szkół podstawowych, nie myśli się o przyszłości. Jeżeli pani czegoś nie zadaje, to nie ma potrzeby, aby się tego uczyć w domu. Zostaje więcej czasu na „rozwijanie swoich pasji” czyli na ślędzenie w smartfonach, bieganie po forach internetowych. Dziecko od początku trzeba wdrażać w systematyczność i odpowiedzialność.

Rozporządzenie Nowackiej nie podoba się także nauczycielom. Portal Głos Nauczycielski przeprowadził sondę, co nauczyciele sadzą o pomyśle. 40 proc. respondentów stwierdziło, że „taka zmiana powinna zostać uprzednio skonsultowana ze środowiskiem oświatowym”. Około 30 proc. „źle ocenia pomysł” i uważa, że „za wcześniej na takie zmiany”. Dobrze pomysł oceniło jedynie 18 proc. 85 proc. nauczycieli uważa, że prace domowe są potrzebne. 82 proc. uważa, że to oni powinni podejmować decyzję o tym ile i jakie prace są zadawane.

Zaniepokojenie są również rodzice. Wystarczy wejść na media społecznościowe, na których aż huczy od negatywnych wypowiedzi. Warto zapoznać się z merytorycznym wpisem Agnieszki Sokół. „Dziecko w domu pracuje inaczej. Jako rodzic kładę duży nacisk na samodzielność. Odrabiając lekcje, dziecko utrwala wiedzę, ćwiczy nabytą wiedzę w praktyce, rozwija wyobraźnię, uczy się uczyć w sposób dla siebie najbardziej efektywny, uczy się wyrażać myśli, uczy się korzystać z różnych źródeł wiedzy. Sprawdzanie zadań domowych jedynie do bezpodstawowego zamęczania dzieci świadczy o wyjątkowej ignorancji i kompletnym braku wiedzy na temat mechanizmu nauczania i rozwoju młodego człowieka. Rozporządzenie podpisane przez obecną minister doprowadzi do ogromnej niesprawiedliwości oraz podziałów, które odbija się na psychice dzieci. Jestem pewna, że moje dzieci będą odrabiały nieobowiązkowe prace domowe. Natomiast nauczyciel nie będzie mógł w żaden sposób wyróżnić lub docenić takich dzieci na tle tych, którzy odrabiać lekcji nie będą. Jaką zatem moje dzieci będą miały motywację? W jaki sposób mam im wyjaśnić, że praca przynosi korzyści? Korzyści oczywiście w perspektywie czasu będą – w postaci wyników na egzaminach itd. Tyle, że taki argument dla 7- czy 10-latka jest niezrozumiały i niezadawalający. Mam nadzieję, że zgodnie z naszą narodową cechą, iż Polak na wszystko znajdzie sposób, mądrzy nauczyciele nas to też go znajdą”.

Nic dodać, nic ująć do tego komentarza. Podobnego zdania jest wieloletni znany pedagog prof. Aleksander Nalaskowski. Zwraca uwagę, że Nowcka postarała się o ustalenie sankcji dla nieposłusznych nauczycieli. Mówi, że zadania domowe to część szerszego zamysłu metodycznego. Prace domowe to umiejętności i utrwalenie wiedzy zdobytej w szkole. To także wdrażanie dziecka w kulturę samodzielnej pracy. Samokształcenie w naszym późniejszym życiu okaże się niezbędne. Nauczy rozwiązywać problemy. Prace domowe uczą samodzielności, autodyscypliny, wyrabiają poczucie obowiązku.

Trzeba zwrócić także uwagę na to, że zakaz obowiązuje jedynie w szkołach publicznych. Szkoły prywatne na pewno z tego przywileju nie zrezygnują. Czyli pogłębi się nierówność społeczna. Ci rodzice, których na to stać, poślą dzieci do szkół prywatnych, aby były lepiej wykształcone, przygotowane do dalszego zdobywania wiedzy, a co za tym idzie, lepszej pozycji w życiu. Dzieci gorzej sytuowanych rodziców, lub tych których rodzice nie potrafią sami zadbać o pogłębienie wiedzy swoich pociech, przepadną w dalszych drogach kariery zawodowej.

I chyba o to chodzi. Trzeba przygotować młode pokolenie jedynie do prac technicznych. W ten sposób zasili się przyszłą kadrę przysłowiowych już zbieraczy szparagów w Niemczech. Człowiekiem gorzej wykształconym łatwiej manipulować, łatwiej go zastraszyć, wyrobić w nim poddaństwo i bierność.

Szkoła polska pod rządami lewactwa stanie się areną dla przeróżnych organizacji, które odpowiednio zindoktrynują dzieci. Już teraz zamiast historii i teraźniejszości, dzieci będą uczone pierwszej pomocy od wielkiej Orkiestry Pomocy Świątecznej. Nic nie mam przeciwko takim zajęciom, ale nie może się to dokonywać kosztem obniżenia poziomu nauczania.

Likwidacja prac domowych to dopiero początek. W kolejce czeka teraz odchudzanie o 20 proc. wiedzy, którą powinien zdobyć młody człowiek. O mdłości mogą przyprawić bajania Nowackiej o zmianach w lekturach szkolnych, w doborze których udział powinny brać dzieci. Jeżeli nie będą chciały czegoś czytać, trzeba z tego zrezygnować.

Konkludując – a może by pozamykać szkoły i byłby z tym święty spokój. Dzieci i młodzież byłaby bardzo zadowolona.

Iwona Galińska

Źródło: IG

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną