Błaszczak, Duda, generalicja i rosyjskie rakiety (FELIETON)

Rosyjska rakieta, która została odnaleziona po kilku miesiącach od chwili swojego wejścia w polską przestrzeń powietrzną kompromituje Mariusza Błaszczaka wicepremiera i ministra obrony narodowej. Zdarzenie to obok upadku ukraińskiej rakiety w Przewodowie na skutek czego zginęły dwie osoby, obnaża rzeczywisty stan bezpieczeństwa polskich granic.
Nie ma tygodnia, w którym szef MON-unie uraczyłby nas konferencją prasową z której nie wynikałoby, że lada dzień będziemy militarną potęgą na skalę europejską. Armia jest podobno coraz lepiej wyposażona, żołnierze coraz lepiej zarabiają a morale jest wysokie. To oczywiście czcza gadanina na potrzeby kampanii wyborczej oraz powyborczych planów Naczelnika z Żoliborza, który w wypadku sukcesu PiSu zrobi Błaszczaka premierem rządu. Nikt i nic nie może odebrać nieposzlakowanej opinii Błaszczaka w oczach wyborców, dlatego należy poświęcić generała broni, jednego z najważniejszych dowódców w Polskich Siłach Zbrojnych. Minister uznał, że lepiej skompromitować w oczach elektoratu podwładnego niż z honorem przyznać się do oszukiwania Polaków. Co tam doświadczenie generała, co tam koszty kursów i szkoleń, które odbył w kraju i zagranicą za pieniądze podatników. Wyśle się go na przymusową generalską emeryturę a podatnicy będą na nią łożyć. Jest generał, nie będzie generała, zupełnie tak jak w II RP, gdzie zausznicy Piłsudskiego niszczyli generalskie kariery wojskowe.
Problem braku szacunku dla żołnierskiej kadry ze strony PiS-owskich aparatczyków w resorcie obrony narodowej przybrał niepokojące rozmiary. Generałowie dzielą się na tych z nadania ministra Błaszczaka i tych namaszczonych przez prezydenta RP Andrzeja Dudę. Stanowiska generalskie stają okazją do politycznej konfrontacji między prezydentem a PiSem. Generałów, których obciąży winą PiS paradoksalnie uratować może przez zdymisjonowaniem tylko Duda pod warunkiem, że są jego zaufanymi generałami. W tę polityczną rozgrywkę z generałami w tle włączy się również premier Morawiecki, który będzie chciał przy okazji tej afery osłabić pozycję swojego zastępcy. Takie traktowanie najwyższych dowódców, może i powinno bulwersować opinię publiczną, natomiast warto przyjrzeć się postawie samych generałów. Otóż awansują przede wszystkim ci, którzy nie zadają niewygodnych pytań tylko skrzętnie realizują wszelkie nawet najbardziej niedorzeczne pomysły ministerstwa. Kariera i związane z nią apanaże są dla tych ludzi ważniejsza niż dobro oraz bezpieczeństwo państwa. Na kursy generalskie poprzedzające awanse wysyła się oficerów, których kariera powinna zakończyć się na stopniu majora. Dla MON-u nie liczą się jednak ich predyspozycje tylko lojalność i usłużność. Ludzie ci swoim konformizmem stają się utrwalaczami systemu, który ich skrzętnie przeżuwa a potem brutalnie wypluwa, fakt jednak, że z generalską emeryturą.
Dlaczego Błaszczak choć poinformowany o rakiecie na terytorium państwa polskiego postanowił zamieść sprawę pod dywan? Po pierwsze uznał, że skoro nie ma sygnałów, że rakieta wyrządziła jakieś szkody, to nie ma co uruchamiać poszukiwań, które zmusiłby go do przekazania tej informacji mediom. Przypomnijmy, że choć Polska posiadała obronę powietrzną w fatalnym stanie, to ten stan jeszcze się ostatnio pogłębił na skutek przekazania zestawów obrony przeciwlotniczej Ukrainie. W dodatku w efekcie toczonej przez PiS agresywnej polityki względem Niemiec, polski rząd odmówił przyjęcia niemieckiej pomocy wojskowej w zakresie zabezpieczenia polskiej przestrzeni powietrznej. Przyznanie się do nieprzechwycenia rakiety w związku z rozbrojeniem państwa na rzecz Ukrainy oraz odrzucenie wsparcia Berlina mogłoby się stać przyczynkiem do zmasowanych ataków na wicepremiera Błaszczaka, żoliborskiego faworyta. Dla dobra matki partii i swego własnego, jeśli trzeba będzie obciąży nawet kilku generałów byle samemu wyjść z twarzą.
Dla obywateli państwa polskiego otwartym pozostaje pytanie czy znaleziona rakieta była jedyną oraz czy wobec militarnej zapaści naszego państwa warto pogłębiać skalę konfrontacji z Rosją oraz poparcia dla kontynuacji wojny na Ukrainie? Kto poniesie odpowiedzialność za ewentualną śmierć kolejnych Polaków, jeśli spadną kolejne rosyjskie lub ukraińskie rakiety.
Marek Kamiński
Źródło: Marek Kamiński