W piątek 17 marca miał ruszyć proces dziewiętnastu lekarzy, którym Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej zarzuca między innymi, że kwestionowali przyjętą strategię walki z koronawirusem.
Po trwającym dwa lata śledztwie nikomu na razie nie przedstawiono zarzutów. Co więcej, sprawa została skierowana z powrotem do etapu przygotowawczego z powodu braków w dochodzeniu.
dr Zbigniew Martyka skomentował to następująco: „W sumie Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej postawił zarzuty 116 lekarzom. Bezpośrednim powodem było podpisanie „Listu otwartego polskich lekarzy, naukowców i pracowników służby zdrowia do polskich władz oraz mediów”. Śledztwo Naczelnego Rzecznika trwało 2 lata i kosztowało 40 tys. złotych”.
Lekarz dodał: „Jeszcze przed otwarciem przewodu sądowego mec. Arkadiusz Tetela wyliczył sporą liczbę uchybień postępowania przygotowawczego, nazywając to niechlujstwem Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej”.
Stwierdził w końcu: „Dwa lata pracy i dziesiątki tysięcy wydanych pieniędzy nie wystarczyły, aby obwinionym lekarzom postawić choć jeden, merytoryczny zarzut, do którego można by się konkretnie odnieść. Kiedy sąd może zwrócić akta sprawy? Ważne są dwie kwestie. Braki postępowania przygotowawczego muszą być istotne oraz sąd w trakcie rozprawy nie może ich usunąć bez znacznych trudności. De facto zwrot aktu do oskarżyciela może nastąpić jedynie w sytuacji, gdy ogrom „niedopracowania” sprawy jest rzeczywiście bardzo duży”.
Komentatorzy uważają, że zaczęto liczyć się z prawem, bo na sali pojawił się prokurator z ramienia Ministerstwa Sprawiedliwości.