Polska (nie)zasługuje na „prezydentkę, która będzie feministką, weganką” i skrajną tęczowo-weganką (FELIETON)

Nieszczęsne nasze królestwo i zginienia bliskie. Od ponad 350 lat nie możemy się podźwignąć z upadku, a nasze elity polityczne można byłoby w całości skazać za zdradę stanu. A po pandemii i inflacji być może za moment w imię cudzych interesów wplączemy się jeszcze w wojnę z mocarstwem atomowym. Taki już los wielkiego imperium lechickiego, którego jesteśmy obywatelami. Jakby nie było dość nieszczęść spadających na tę ziemię i ludzi to jeszcze niejaka Sylwia Spurek ogłosiła, że „Polska zasługuje na prezydentkę, która będzie feministką i weganką”, czyli na nią.
Spurek jest jak żaba
Kiedyś słyszałem dowcip - Lew zebrał na polanie zwierzęta i mówi:
- Musimy się podzielić. Mądre zwierzaki przejdą na prawo a ładne na lewo.
Część zwierząt pobiegła na prawo a część na lewo.
Tylko żaba pozostała na środku.
- Żabo, a ty co? Dlaczego nigdzie nie poszłaś? - pyta zdziwiony lew.
- Przecież się nie rozdwoję!
A Sylwia Spurek jest właśnie jak taka żaba. Wierzy, że jest niewiadomo kim.
Jak ci wszyscy mówią, że jesteś głupi...
Gdy ci wszyscy mówią, że jesteś brudny to się wykąp. A gdy ci wszyscy mówią, że jesteś głupi – to idź do psychologa i psychiatry. Niestety Spurek tej prostej zasady kompletnie nie rozumie. Jest w swojej pysze przekonana, że ona i wąskie grono jej wyznawców mają rację, a cały świat się myli. Co więcej – gdy reszta ludzi nie chce wyznawać jej osobistej paranoi to należy ich do tego przymusić.
Tęczowy weganizm w praktyce
„Gdyby dziesięć lat temu, w 2012 r., ktoś mi powiedział, że będę sprawować tak ważne stanowisko jak zastępczyni RPO, tobym mu nie uwierzyła. Gdy w 2015 Adam Bodnar zaproponował mi to stanowisko, to w życiu bym nie powiedziała, że za jakiś czas wejdę do polityki. Powiedziałabym wtedy, że nigdy w życiu. (...) Polska zasługuje na prezydenta, a najlepiej prezydentkę, która będzie feministką i weganką. Polska tego potrzebuje”. - opowiada bzdury Spurek „Gazecie Wyborczej”. Cóż może parę słów o jakimś programie wyborczym? Nie będzie niczego, a za jedzenie mięsa, jaj i nabiału dożywotni obóz pracy? Kobita w praktyce wprowadza tęczowo-wegański nazizm.
Szanse na razie znikome
Na szczęście jest trochę świadoma, że nikt jej nie lubi i dlatego szanse są znikome: „Wiem, że z dzisiejszej perspektywy moje szanse są zerowe, ale nie traktuję polityki w kategoriach rywalizacji i walki o władzę. Taka kampania byłaby doskonałą okazją do mówienia o moich wartościach. W perspektywie najbliższych lat moim celem jest przesuwanie granic debaty. (…) Kiedy weszłam do polityki, dostałam do ręki potężny mikrofon i możliwość głośnego mówienia o rzeczach, o których politycy i polityczki nadal milczą i których nie chcą słuchać od ludzi nauki i organizacji pozarządowych. W tym kontekście kampania prezydencka wydaje się kuszącym pomysłem i być może początkiem czegoś więcej”. - opowiada dalej Spurek.
Jak stwierdził jeden internauta - „z tą prezydentką to przesadziła, ale dentką zostać jak najbardziej może. Np. dętką do STARa, albo Ursusa. Przysłużyłaby się bardziej niż kiedykolwiek komukolwiek w PE”, ale inny go i nas przestrzega „nie lekceważ głupiego z nieskończoną głupotą jego”. Skoro Spurkini w warzywnym burkini wgramoliła się najpierw na zastępcę takiego małego, łysego, grubego Ukraińca (chyba RPO czy cuś), a potem dzięki waginosceptykowi dostała się do Parlamentu Europejskiego to i na „prezydentkę” też może zastartować. I całkiem sporo głosów rozmaitych, lewackich kretynów może dostać. Skoro w wyborach do Parlamentu Europejskiego dostała 45 tysięcy głosów. W końcu komuchów od Lenina też nikt nie wybrał, a w końcu do rządów się dorwali.
Piotr Stępień
Źródło: Piotr Stępień