III wojna światowa wybuchnie za KILKA LAT! Należy zmodernizować armię, a nie pchać się na Ukrainę

0
0
/ fot. YT/Dom Productions

Opcja włączenia się Polski w wojnę rosyjsko-ukraińską choć odleglejsza, nie została niestety zamknięta. Podkreślić należy, że my jako państwo niczego nie możemy na wejściu w taką wojnę zyskać. To Ukraina jedynie może odnieść z takiego scenariusza zysk, w postaci wsparcia i większej szansy na przetrwanie jako suwerenne państwo. Cały czas przypominam jednak, że takowa z obecnym nastawieniem wobec Polski nie jest dla nas żadnym zyskiem.

Ukraina-Polska

 

Gdy mówimy o relacjach z Ukrainą, a ściślej z Kijowem, rządowa propaganda poprzez anonimowe trollkonta wmawia nam, że „nie możemy mówić o Wołyniu” teraz, bo trwa wojna. Co zabawne ale i smutne, o Wołyniu i tak mało kto mówił. Natomiast aktualna sytuacja polityczna w przededniu wojny była wystarczająca, by ocenić relacje Kijowa wobec zarówno Warszawy jak i szerzej Polski jako wrogie.

 

Wstrzymywanie transportów handlowych, co i raz nakładane sankcje czy restrykcje na handel z Polski, czy też nawet takie symboliczne działania, jak niezapraszanie tylko polskich dziennikarzy na rządowe czy prezydenckie konferencje. Samo to wskazuje, że państwo ukraińskie nie jest nam przyjazne.

 

A kto wierzy w obecne zapewnienia o „braterstwie” – no cóż, naiwnych jest całe mrowie. Rządząc zaatakowanym państwem też nazywałbym wszystkich potencjalnych sojuszników „braćmi” i „przyjaciółmi”, jednocześnie starając się nie zaciągać żadnych formalnych zobowiązań. Co zresztą Ukrainie w przypadku Polski udaje się świetnie.

 

Oczywiście, o Wołyniu też musimy pamiętać i uważam, że nasza jakakolwiek pomoc powinna być uzależniona od natychmiastowego zakazania oddawania czci zbrodniarzom z UPA. Lepszego momentu, by zakończyć kult quasi-nazistowski na Ukrainie nie będzie. Rzecz jasna, nic takiego nie będzie miało miejsca. Stosunek Warszawy do Kijowa jest konsekwentny – sojusznik naszego sojusznika jest naszym sojusznikiem, a sojusznika traktujemy jak wasal seniora.

 

Spokojnie, dożyjemy III wojny światowej

 

Należy unikać włączania się w niepotrzebny konflikt, który niczego nam nie da. Musimy jednak mieć na uwadze, że jest duża szansa na to, że czeka nas III wojna światowa, w której najpewniej weźmiemy udział. I to nawet gdyby zrealizował się mój wymarzony, choć mało realny scenariusz, gdzie dochodzi w Polsce do zamachu stanu i ustanowiona zostanie katolicka monarchia dziedziczna. Obecnie nawet to nie wyzwoli nas z całkiem realnego konfliktu globalnego, który skończyć może się istnym kataklizmem.

 

Dr Jacek Bartosiak w RMF FM mówił kilka miesięcy temu na temat przyszłego konfliktu chińsko-amerykańskiego. Przypomniał, że książkę na ten temat napisał „już w 2015 i 2016 roku”.

 

Wtedy brzmiało to abstrakcyjnie, gdy to mówiłem, a teraz już zadaje mi pan o to pytania w jednej z najważniejszych stacji radiowych w Polsce, więc tu trochę się zmieniło, prawda? – podkreślił.

 

Następnie powiedział, że „są tacy, co uważają, że wojna może wybuchnąć właśnie w 2022 roku”, natomiast „ja uważam, że jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że wybuchnie w ciągu 5 lat na Zachodnim Pacyfiku, a jest niemal pewność, ze coś się musi wydarzyć w ciągu lat 10”. To, co może zażegnać ten konflikt, to – zdaniem eksperta – upadek systemu gospodarczego USA lub Chin. Na to jednak się póki co nie zanosi.

 

Jak się przygotować jako państwo?

 

Jeśli przyjmiemy założenia dra Bartosiaka za prawdziwe – a moim zdaniem są one bardzo realne – to w efekcie konfliktu amerykańsko-chińskiego dojdzie do III wojny światowej. Dlatego lepiej być na nią dobrze przygotowanym. W jaki sposób?

 

Po pierwsze należy założyć najgorsze, czyli że świat pogrąży się w atomowym ogniu. Dlatego ważne jest rozwinięcie obrony cywilnej i stworzenie choć trochę infrastruktury schronowej. Jeśli w tej wojnie nie będzie zwycięzców, zwycięstwem będzie przetrwanie choć części narodu, który odtworzy kulturę i cywilizację, a może nawet kiedyś odrodzi realnie państwo. Poza schronami zaś należy zadbać, by uzbrojonymi ludźmi nie byli tylko funkcjonariusze i przestępcy, ale też uczciwi obywatele. Dlatego znacznego poszerzenie legalnego dostępu do broni także powinno być priorytetem.

 

Kolejnym aspektem jest modernizacja i powiększenie armii. Jeśli świat będzie po tym konflikcie istniał, to warto, aby przez czas jego trwania nikt nie zajął naszego państwa. W tym celu potrzebna jest reforma. I to prawdziwa reforma, a nie „nowy ład w wojsku”, formalnie nazwany „ustawą o obronie ojczyzny”. TUTAJ można przeczytać o solidnej krytyce tego projektu przez Fundację Ad Arma.

 

Powinno się również – w co najmniej wierzę, aby się udało – zmienić podejście do spraw wojskowych. Rządzący powinni zacząć traktować kwestię obronności poważnie, zamiast lansować się na paradach i robić urzekające, ale mające niewiele wspólnego z rzeczywistością spoty pokazujące, jak to rzekomo świetną armię mamy. A nie mamy i powinniśmy to zmienić.

 

Niestety, ze względu na mentalność zarówno naszego społeczeństwa jak i rządzących, wojsko jest przez tych drugich traktowane jak cyrk, na którego tle „fajnie” się wygląda. A doniesienia na temat stanu armii jak również osobowo-partyjnych roszad wskazują, że poza wyglądem niewiele w tym jest rzeczy „fajnych”, a tym bardziej skutecznych.

 

 

 

Dominik Cwikła


 

Autor jest dziennikarzem i publicystą, założycielem portalu kontrrewolucja.net. Profile autora w mediach społecznościowych: Facebook, Twitter, YouTube

 


 

Źródło: nczas.com / prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną