Czy należy przywróci pobór i obowiązkową służbę zasadniczą? Nie, ale reforma jest konieczna, a powszechne szkolenie niegłupie

Przy okazji Ukrainy, Rosji i separatystycznych republik uznanych przez Kreml za niepodległe państwa powrócił temat obowiązkowej służby zasadniczej i przymusowego poboru do wojska. Czy to dobre rozwiązanie? Nie, z wielu powodów. Natomiast reforma jest jak najbardziej wskazana. I powinna dotyczyć wielu kwestii.
Armia poborowa to nieskuteczne zło
Armia poborowa to armia z niskim morale i skutecznością. Warto przypomnieć, że jest to wytwór piekielnej rewolucji we Francji, która wydarzyła się pod koniec XVIII wieku. Przymusowo wcielani ludzie do armii obniżają swoją postawą morale innych. To oni też nierzadko są sprawcami przestępstw na ludności cywilnej. Ponadto szkolenie mas, wśród których niemała zapewne część nie będzie chciała go odbywać odbije się także na jakości przeszkolenia.
Poborowa armia to także wielkie wydatki administracyjne i poważna ingerencja w życie społeczne i gospodarcze. To pierwsze dotyczy nas – ludzi. To przekłada się znowu na morale i jego obniżenie. Drugie zaś dotyczy zarówno nas jak i samego państwa. Słabsza gospodarka to słabsze finansowanie m.in. armii i mniejszy potencjał obronny. Ogółem państwo musi generować ogromne wydatki na utrzymywanie i finansowanie całego systemu sprawdzania, czy ktoś nie miga się od wojska, czy można kolejnych ludzi zaciągnąć, etc..
No i należy pamiętać, że słabo wyposażona i wyszkolona armia to także większe straty osobowe. To znowu odbije się na państwie i społeczeństwie, zarówno w kwestii demografii jak również gospodarki, nawet gdyby wojna była zwycięska. Podkreślić też należy, że my, Polacy, mamy cały czas znacznie mniej osób od wielu innych narodów z powodu II wojny światowej. Tak więc my szczególnie powinniśmy dbać o minimalizowanie strat osobowych.
Lepiej niż liczniej
Armia zawodowa jest jak najbardziej dobrym kierunkiem i powrotem do normalności. Z pewnością mniej liczna, ale już z samego założenia – bo złożona wyłącznie z osób, które chcą się zajmować wojowaniem – mająca wyższe morale pozwala na o wiele lepsze przeszkolenie. Pieniądze niewydawane na gigantyczną administrację można przekierować bezpośrednio na wojsko. Mniej liczna armia pozwala na lepsze wyposażenie sprawnych, zmotywowanych żołnierzy.
Ktoś powie, że liczebność jest ważna. Oczywiście! Ale nie jest decydująca. Wystarczy spojrzeć na II wojnę światową i front wschodni i bitwę na łuku kurskim. O wiele lepiej wyposażona i przeszkolona armia niemiecka miała ponad 57 tys. zabitych i zaginionych oraz 187 tys. rannych lub chorych. Łącznie straty wyniosły 245 tys. osób. Sowieci – odpowiednio 254 tys. i 608 tys., czyli ponad 860 tys.. Czyli ponad 3:1. O straconym sprzęcie już nie wspominam.
Od tamtej pory technologia poszła znacząco do przodu i to właśnie jakość sprzętu oraz przeszkolenie odgrywa o wiele bardziej znaczącą rolę, niż podczas II wojny światowej. A już wtedy były one istotne.
Pobór?
Jeśli chodzi o coś przymusowego, to nie miałbym nic przeciwko obowiązkowemu szkoleniu podstawowemu. Bez koszarowania ludzi, a z wcześniej ustalonym terminem – na czas którego studenci byliby usprawiedliwieni z nieobecności, pracownicy mieliby podaną normalnie wypłatę, zaś przedsiębiorcy w jakiś sposób ustaloną płatność – Polacy szkoliliby się w ośrodkach wojskowych umiejscowionych na terenie powiatu z kilku rzeczy. Chodzi o kwestie takie, jak obsługa różnych rodzajów broni – składanie, konserwacja, etc. ale także strzelanie z różnych przyrządów celowniczych – podstawowe procedury wojskowe, taktyka, znajomość stopni wojskowych etc.. W takim szkoleniu nie byłoby ćwiczeń fizycznych – bo mniejszość pójdzie do armii, a czy chce się utrzymywać sprawność fizyczną czy nie, to kwestia indywidualna – a ćwiczenia z przedstawionych tematów.
Po takim ćwiczeniach osoby wahające się mogłyby zdecydować się na wstąpienie do armii. Ponadto przeszkolone osoby mogłyby bez problemu posiadać broń, bo umiałyby ją obsługiwać. A uzbrojone powszechnie społeczeństwo nie tylko działa prewencyjnie wobec przestępców i zwiększa nasze bezpieczeństwo na co dzień, ale działa też odstraszająco wobec rządu obcego państwa, które chciałoby nas najechać. Każda armia będzie się czuła o wiele pewniej, jeśli wie, że po usunięciu czyichś sił zbrojnych z danego obszaru nie ma na nim więcej uzbrojonych grup. A w przypadku powszechnego i łatwego dostępu do broni, potencjalny najeźdźca takiej pewności mieć nie może.
Przy tej okazji przypominam o swoim tekście sprzed roku na temat zalet powszechnego dostępu do broni.
Niestety, obawiam się, że wiele się nie zmieni. Będziemy mieli armię zawodową, która jest jednak traktowana po macoszemu – niestety – i bardziej wykorzystywana jest na doraźne polityczne „obrazy” przez rządzących oligarchów, niż stanowi realną siłę mogącą samodzielnie przeciwstawić się ewentualnym agresorom, takim jak Rosja, Ukraina czy Niemcy. Pojawił się projekt ustawy o obronie ojczyzny, który wygląda całkiem nie najgorzej, ale bądźmy szczerzy: Rząd przedstawił już niejeden ciekawy projekt, a ostatecznie wychodziła z niego klapa.
A na koniec żart z Twittera dobrze podsumowujący obecną sytuację.
https://twitter.com/ChopAntoni1/status/1496108008186781700
Dominik Cwikła
Autor jest dziennikarzem i publicystą, założycielem portalu kontrrewolucja.net. Profile autora w mediach społecznościowych: Facebook, Twitter, YouTube
Źródło: prawy.pl