Amerykański „Szczyt Demokracji” w praktyce, czyli homosie, transy i aborcja (FELIETON)

0
0
Flickr.com
Flickr.com /

Joe Biden (przez wielu, żeby uniknąć „sztucznej inteligencji” blokującej w internetach nazywany Joe Bidet, albo Joe Bidon) i jego pożal się Boże lewacka administracja zainicjowały w Waszyngtonie hucpę pod nazwą „Szczyt Demokracji”. Okazało się, że z demokracją nie ma to za wiele wspólnego. Za to z promocją aborcji, homosiów i „transkobiet” bardzo dużo. Szkoda, że Polska nie wypięła się na ten szczyt, jak Węgry.

Smród lewactwa wokół szczytującej Demokracji

Na szczycie „The Summit for Democracy” znaleźli się przedstawiciele ponad stu krajów świata reprezentujących politykę, biznes i społeczeństwo, a celem miało być opracowanie programu walki z największymi zagrożeniami dla demokracji. Okazało się, że największym zagrożeniem oprócz pewnej zarazy jest Kościół Katolicki, ograniczanie świrowania transów, homosiów i brak dostępu do aborcji i eutanazji. Tyle na temat tego błazeńskiego szczytu. „The Summit for Democracy”, czyli „Szczyt Demokracji” zorganizowany przez prezydenta Bidena i obecny rząd Stanów Zjednoczonych, który był pokazem zdziczenia skrajnego lewactwa, chamskich ataków na Kościół Katolicki, walki z białasami i promocji aborcji oraz najgorszych zboczeń – homoseksualnych, transseksualnych, homoadopcji. Tym właśnie teraz zajmuje się administracja Józia Bidona i to promuje na cały świat, jak „wartości”.

Walić z armat w Kościół Katolicki

Przesłanką szczytu było „promowanie praw człowieka osób LGBTQI+ jako kamień węgielny zaangażowania w demokrację”. Dlatego wszystkich krytyków ruchu wielu liter, (któremu zaraz alfabetu zabraknie) potraktowano jako faszystów nie ma za dużo wspólnego z demokracją. Moderatorem dyskusji panelowej, sponsorowanej także przez Departament Stanu USA była znana żydowska aktywistka LGBT Jessica Stern. A w samym wydarzeniu wzięli też udział inni działacze oraz urzędnicy państwowi. I co mówili paneliści?

„Mam listę świąteczną, która pomoże nam po drodze. Zacznijmy od zakończenia rasistowskich, białych i konserwatywnych agend religijnych we wszystkich regionach świata, które podsycają przemoc i zagrażają demokracji”. - to tyrada transgenderowej aktywistki Phyleshii Brown-Acton. Nomen omen „Członka Orderu Zasługi Nowej Zelandii w uznaniu jej pracy ze społecznościami LGBTQ+ z krajów Pacyfiku”.

„Jeśli chodzi o LGBTQI+, Kościół katolicki jest bardzo sztywny”. - to kenijska posłanka Esther Muthoni Rosanna Passaris, która przyłączyła się do Catholics for Choice, „żeby bronić praw LGBT i aborcji”. Jak widać w Afryce agenda LGBTQRWA ZNP też wypełza, niczym jadowity wąż z kenijskiej sawanny.

Zaatakowano również nieobecne Węgry. Tamás Dombos z Węgierskiego Sojuszu LGBT nazwał działania rządu Orbana mające na celu ograniczenia dostępu homoaktywistów w szkołach i ograniczeń w rozpowszechnianiu informacji o homoseksualizmie i operacjach zmiany płci wśród nieletnich „skoordynowaną kampanią politycznie motywowanej nienawiści przeciwko osobom LGBTQI+”.

Atak na Węgry i Gwatemalę

Spośród wielu państw Afryki, Ameryki Południowej i Północnej, Azji i Europy nie zaproszono Węgier, które już w trakcie swojej kampanii prezydenckiej Joe Biden określił jako „reżim totalitarny”. Jakby Izrael, Arabia Saudyjska, czy dziesiątka innych sojuszników USA nie było rzeczywistymi reżimami totalitarnymi. W przeciwieństwie do Węgier. Zresztą ten brak zaproszenia bidetowcom odbił się czkawką ponieważ w rewanżu Węgry uniemożliwiły UE formalny udział w szczycie. Węgierski minister Gergely Gulyás stwierdził powołując się na unijną zasadę jednomyślności w sprawach zagranicznych, że „nie mogło zostać wypracowane wspólne stanowisko”. Oczywiście Polska poparłaby jednomyślność protęczową. Na szczęście są jeszcze Węgry. I to jest państwo o wiele poważniejsze od naszego. Zaproszenia nie otrzymała również Gwatemala, która niedawno podpisała Deklarację Konsensusu Genewskiego pro-life. Prezydent kraju Alejandro Giammattei spotkał się natomiast z liderami ruchów pro-life w hotelu Willard w pobliżu Białego Domu. Pokazując jak będąc przywódcą małego i biednego państewka można mieć swoją godność. I właśnie tam powinni się znaleźć nasi przedstawiciele.

Z Polski niestety biali Murzyni pojechali posłuchać co ich judeoanglosascy panowie mają nam do zakomunikowania. A odrobiny godności, takiej jak u polityków z Gwatemali, czy Węgier nasze kartonowe państwo nie posiada. I takowych polityków też nie posiada.

 

Piotr Stępień

 

 

Źródło: Piotr Stępień

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną