Bardziej fiction?

„Bardziej fiction niż science" Małgorzaty Przybyłowskiej - opowieść o hipotetycznych istotach rozumnych i ich cywilizacjach, traktuje przede wszystkim na naszym społeczeństwie i sytuacji politycznej. Trochę szkoda, że zabrakło tu historii ewolucji obcych gatunków rozumnych oraz początków cywilizacji. Sądzę, że najwięcej przyjemności z lektury książki będą miały osoby o poglądach zbliżonych do poglądów autorki, oraz ci który widząc "fiction" nie myślą o "science" ale o "political".
Pomimo niewielkiej objętości książce "Bardziej fiction niż science" konfrontuje nas z opisem czterech (wraz z ziemską) cywilizacji istot rozumnych, Autorka, oczami sztucznej inteligencji, przedstawia nam historie czterech cywilizacji - dwie są utopiami, które czeka świetlana przyszłość; dwie zaś przedstawiają obraz nędzy i rozpaczy. Niestety, cywilizacja ziemska mieści się w tej drugiej kategorii. Autorka nie idzie po najmniejszej linii oporu i wymyślone przez nią rozumne rasy nie są stereotypowymi zielonymi ludzikami. Ich fizjonomie są umotywowane zamieszkanym środowiskiem, ich anatomia, choć gdzieniegdzie zbieżna z naszą, jest w pewnych aspektach bardziej praktyczna (chociażby w kwestii zatok).
Kościół katolicki i księża w "Bardziej fiction niż science" jawią się jako jednowymiarowe czarne charaktery. Autorka z lubością pisze o wojnach religijnych, hipokryzji, hamowaniu postępu nauki, grzechach, prześladowaniach. jednak nawet nie wspomina o drugiej stronie medalu: ocaleniu spuścizny starożytności przez Kościół; duchownych - uczonych; księżach narażających i oddających życie za bliźnich. Podobnie pisząc też o przeciwnikach aborcji upraszcza ich motywacje jedynie do przestrzegania religijnych nakazów i zakazów nie biorąc pod uwagę pobudek etycznych, nieobcych też wyznawcom innych od chrześcijaństwa religii czy też ateistów.
Innymi słowy: książka Małgorzaty Przybyłowskiej jest rodzajem jednostronnego, tendencyjnego manifestu i zarazem próbą ukazania nadrzeczywistości, w której rządzą nieodpowiedzialni decydenci. Wymaga krytycznej lektury i próby wniknięcia w „obce rejony”.
Warto znać jednak głos powieściowy „głos” Przybyłowskiej. „Znać” nie znaczy „podzielać”
Stefan Dziekoński
Źródło: SD