Hołownia dodał też: „Prześledziłem teksty zespołu i twierdzę, że nie znam drugiego tak kompletnego zbioru banalnej antyreligijnej grafomanii dla podstarzałych milusińskich, którym się wydaje, że jak raz na miesiąc pochlapią się farbą i rykną z trzewi, okażą się mężczyznami. A jednak gdy się ich przyciśnie, nie są w stanie wziąć odpowiedzialności za to, co mówią (ryczą), chowając się za bajdurzeniami o artystycznej konwencji. Dającym mi placet, żebym też tworzył ballady wychwalające zabójstwa satanistów. Aż przyjdzie ktoś nieco głupszy od kolegi Nergala i ode mnie, i weźmie to wszystko na poważnie. A my popadniemy w lament, że nie zrozumiał sztuki. Za idiotyzm uważam straszenie Nergala sądem czy dopatrywanie się w jego życiorysie kar boskich, chciałbym jednak go prosić, żeby uwierzył, że jego słowa mają znaczenie. I żeby wreszcie znaczenie im nadał”.
Kiedy ks. Adam Boniecki miał kłopoty, bo zrobiono mu zdjęcie, kiedy podawał Nergalowi rękę, Hołownia stanął w jego obronie i powiedział w rozmowie z Wprost: „Bywa, że człowiek chce zachować się kulturalnie i właśnie przez to pakuje się w tarapaty. Nergal to produkt. Dziś ma hurtownię ze złem, jutro otworzy skład różowych tiulów. To nie żaden satanista, ale celebryta, który wyczaił niszę rynkową i w świecie landrynkowych królowych lansuje się na władcę ciemności, tudzież postrach dziewic”2.
Na początek warto zauważyć, że to nie jest tak, że kultura zobowiązuje, aby każdemu podawać rękę. Kodeks honorowy mówi jasno o tym, że kto łamie fundamentalne zasady kultury i nie ma szacunku do innych ludzi wyłącza się z kręgu osób wobec których takie podstawowe zwyczaje kultury zobowiązują.
Tak, jak w przypadku Janusza Palikota, Hołownia i tutaj stosuje metodę ciepłej krytyki i lekceważenia, które w praktyce ma przekonać wszystkich do tolerowania największych wybryków i łamania prawa. Nie ma znaczenia, czy Nergal drze Pismo Święte, bo wierzy w szatana i realizuje jego wolę, czy robi to dla pieniędzy, zabawy czy sławy.
Można przypuszczać, że Hołownia kieruje się myśleniem, że nie należy Nergala ciągać po sądach, bo to przydaje mu popularności, na której mu zależy. Takie myślenie prowadzi jednak do tego, że godzimy się na łamanie podstawowych zasad cywilizacyjnych w życiu publicznym i nie domagając się ich napiętnowania, czynimy je coraz bardziej dopuszczalnymi i naturalnymi.
Jeśli nawet sąd w takim wypadku nałoży niewielką karę grzywny na Nergala to w imieniu państwa polskiego da symboliczny wyraz tego, że pewne rzeczy są nieakceptowalne społecznie, że Nergal nie jest artystą, ale zwykłym przestępcą, a sztuka nie może nikogo obrażać.