Margot i szczepionki. Młody kibuc, czyli nowe pokolenie „Gazety Wyborczej” w akcji (FELIETON)

Złośliwi (a takich w naszym pięknym kraju nie brakuje, co więcej łączą oni swoją małpią złośliwość z wypitym z mlekiem matek antysemityzmem) twierdzą, że przeciętnego, młodego dziennikarzynę „Gazety Wyborczej” można bez trudu rozpoznać, nawet jeśli ma zgolone pejsy. Otóż to taki drobny, z metra cięty, czarniawy, jak bazarowy sprzedawca złota z tombaku, z charakterystycznym nosem i uszami, często w okularach. Taki wypisz, wymaluj miniaturowy towarzysz Beria (tudzież Himmler też tak wyglądał). Istnieje jeszcze samicza odmiana – tutaj wzorcem może być niejaka Estera Flieger. Do niedawna „dziennikarka” łódzkiej mutacji owej „Gazety”.
Coś w tym jest. Spotkałem co najmniej kilkunastu pismaków „Gazety Żydowskiej”, którzy dokładnie tak wyglądali. Tak wiem, że jest to antysemityzm. W każdym razie po przeszło 30 latach szczucia i trucia „Gazecie Wyborczej” wyrósł młody kibuc. Złożony z pajaców, którzy w momencie narodzin „Gazety” maksymalnie byli w fazie plemnika (złośliwi jeszcze dodają gdzie i w czym wiszącego, a jak się stamtąd wydostali pozostaje ich słodką tajemnicą) lub „zlepku komórek”. Takie nowe pokolenie fanatycznych idiotów przekonanych o swojej nieomylności we wszystkim co mówią i piszą.
Na froncie walki z pełzającą transfobią
Dziś z braku czasu i miejsca omówię tylko jedno indywiduum z tego me(n)dium. Nawet bez podawania nazwiska, jak ktoś chce to niech sobie wygugla. Pierwsze nasuwające mi się pytanie po wstępnej lekturze wypocin brzmi – jak można być takim...? Bowiem jest to ten sam typ, który rozkręcił aferę z nieodpowiednim nazywaniem ulicznego żula i bandziora Margota przez dziennikarkę Radia Zet w jej wywiadzie z ulicznikiem. Konkretnie nieodpowiednim nazywaniem płciowym tego bandyty. Który sam się każe tytułować „nią”, choć widać (z drugorzędnych cech płciowych), że to zdecydowanie „un”. Użyj tylko „niewłaściwego” zaimka w stosunku do osoby rzekomo transpłciowej, to będą Cię gnoić na łamach swojego piśmidła i domagać się najwyższego wymiaru kary.
Typ o którym piszę przy nominacji dla Beaty Lubeckiej do nagrody Grand Press wrzeszczał: „Ten 'wywiad' Beaty Lubeckiej, jeśli na coś zasługiwał, to na nominację do nagrody za antydziennikarstwo albo tytuł tępej dulszczyzny roku. W normalnym kraju za coś takiego Lubecka wyleciałaby z hukiem z pracy, a nie dostała nominację. Nie chcę mieć nic wspólnego z nagrodą, która po tej nominacji cuchnie homofobią i transfobią, a nie ustanawia standardy dziennikarskie. Trzeba mieć kompletnie poprzestawiane klepki i zerowe wyczucie elementarnych zasad, żeby ten wywiad nominować do nagrody. Wstydźcie się, tak jak ja się wstydzę, że dostałem tę nagrodę i byłem z tego jakoś tam dumny”.
Wojujący proszczepionkowiec
Typ udziela się również na froncie walki o wyszczepienie bydła, pardon „świadomych siebie pełnych swoich praw medycznych i reprodukcyjnych obywateli”. Popełnił bowiem ostatnio artykulik poświęcony temu „Jak przestał się bać szczepionki”. Co mi akurat zwisa i powiewa, ponieważ jestem za wolnością jednostki, ze względu na otrzymanie od Boga wolnej woli. W mojej opinii każdy może sobie chlać, ćpać, uprawiać seks z nielegalnym imigrantem z kraju gdzie wskaźnik HIV-a jest na poziomie poparcia społecznego Władimira Putina (czyli jakieś 70 procent), czy szczepić się niesprawdzonym, zrobionym w trzy miesiące na kolanie syfem, za który produkujący go koncern nie ponosi odpowiedzialności. Jego prawo, jego wolna wola. Tylko, gdy ktoś do owej, niesprawdzonej szczepionki chce przymusić mnie, to kończy się wolność, a zaczyna zniewolenie.
Jak ów pseudodziennikarski pajac zareklamował swoje wypociny na własnym Twitterze? To jest dopiero odlot: „Zastrzyk z ultranowoczesną szczepionką? Panika. Dziecko wpycha sobie do ust kebaba z mięsa diabli wiedzą skąd? Luzik. Wujek częstuje lewą wódą? To nasz wujek, 'zaufana meta'. Seks bez prezerwatywy? A jak – najlepsze wzory ustanawia węgierska partia rządząca”.
No na bogato. Po prostu geniusz. Jako że jestem nieco bardziej podeszły w leciech od owego kibucnika coś mu wyjaśnię. Mówienie tak o kebabie to islamofobia. Przecież za PO odnaleziono kilkadziesiąt ton padliny w podziemiach Dworca Centralnego i prokuratura umorzyła sprawę. I jakoś „Gazeta Judaszna” tematu wówczas nie podjęła. Co do lewy wódy, a zwłaszcza bimbru to jest on o wiele zdrowszy od kupnego. Ponieważ takiego syfu, jak w sklepach nie zrobiłby żaden szanujący się bimbrownik (nieszanujący również). A seks w prezerwatywie pomiędzy homo to sztuka dla sztuki. Przecież żaden biedroniowaty w ciążę nie zajdzie, a HIV przez szpary w lateksie hula, niczym wiatr przez siatkę ogrodzeniową. Tylko, żeby to wszystko wiedzieć trzeba mieć trochę życiowego doświadczenia i odrobinę mózgu. A więc nie możemy tego od narybku „GW” wymagać.
Piotr Stępień
Źródło: prawy.pl