Stanisław Michalkiewicz: Rocznica nabiera aktualności

0
0
Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz /

Mój Boże, to już 39 lat, a wydaje się, że niedawno. Mówię oczywiście o stanie wojennym, wprowadzonym w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku. Można patrzeć na niego, z różnych punktów widzenia.

Z punktu widzenia politycznego stanowił on zmianę konwencji. Do tej pory władza, czyli partia i bezpieka rozgrywały swoją grę z zachowaniem pozorów trzymania się porozumień, które też stanowiły swoiste curiosum: władza podpisuje porozumienia z własnymi obywatelami – ale takie były uwarunkowania tej konwencji. Strona społeczna była w ofensywie do marca 1981 roku. Po tzw. prowokacji bydgoskiej to już nie władza się cofała, tylko do defensywy zaczęła być spychana Solidarność. Wszelkie iluzje skończyły się, gdy w teren ruszyły wojskowe grupy operacyjne. Nie bardzo było wiadomo, co właściwie mają robić, ale to właśnie one przeprowadziły rozpoznanie i przygotowanie działań, których efektem było spacyfikowanie kraju. Nie można też było żywić  złudzeń po Zjeździe Solidarności. Oto pojawiła się reprezentacja polityczna większości społeczeństwa. Solidarność liczyła ok. 10 mln członków, podczas gdy PZPR – około 3 mln. Jeśli do Solidarności pracowniczej dodamy rolniczą i rzemieślniczą, to była to ponad połowa pełnoletnich obywateli. Co więcej – ta reprezentacja została wyłoniona w drodze autentycznych wyborów, czego nie można było powiedzieć o ówczesnej władzy, która rządziła Polską w najlepszym razie z własnego nadania, a tak naprawdę – z sowieckiego. Takiego stanu nie można było utrzymywać w nieskończoność, więc od tamtej pory nie było to już pytanie: “czy”, tylko - “kiedy”. No i 13 grudnia wszystko się wyjaśniło: Solidarność została zepchnięta do podziemia, ale władzę polityczną utraciła też partia. Spektakularnym tego wyrazem było internowanie Edwarda Gierka i Piotra Jaroszewicza – i żaden głos nie podniósł się w ich obronie. Dlatego zresztą zostali internowani – by w ten sposób zakomunikować społeczeństwu, że punkt ciężkości władzy przesunął się z partii na bezpiekę – wojskową i cywilną. Przypominało to trochę pryncypat z czasów Oktawiana Augusta; instytucje republikańskie istniały, ale ostatnie słowo należało do cesarza.

Z punktu widzenia historycznego, stan wojenny był formą zbrojnego wystąpienia polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej przeciwko niepodległościowym aspiracjom historycznego narodu polskiego. Rzecz w tym, że od 1944 roku historyczny naród polski musi dzielić terytorium państwowe z polskojęzyczną wspólnotą rozbójniczą, której początki tkwią w mroku okupacji niemieckiej i sowieckiej. To ta wspólnota, pod dyrekcją sowiecką  utworzyła PRL, będącą mechanizmem panowania nad narodem polskim. To bardzo ważne również dzisiaj, bo tamta wspólnota nie zniknęła. Nie tylko utrzymała, a nawet umocniła swoją pozycję społeczną, ale dochowała się też potomstwa, z którym potomstwo historycznego narodu polskiego musi uprawiać swoistą polityczną sodomię. Nie ma już jednolitego narodu polskiego, tylko trzecie pokolenie UB nadal konfrontuje się z trzecim pokoleniem Armii Krajowej.

A jest tak dlatego, że kiedy w obliczu erozji politycznego porządku jałtańskiego, Sowieci podjęli próbę “ucieczki do przodu”, to znaczy – zaproponowania Amerykanom wspólnego ustanowienia nowego porządku politycznego, który zastąpiłby ten rozsypujący się jałtański - została wynegocjowana “transformacja ustrojowa”. Związek  Sowiecki nie został rozgromiony i zmuszony do bezwarunkowej kapitulacji, tylko zawarł kompromis, którego warunkiem były m.in. gwarancje dla ludzi dawnego reżimu, czyli właśnie polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej. Toteż  nikomu nie tylko nie spadł włos z głowy, ale w dodatku, starannie wyselekcjonowana w okresie przygotowań do transformacji ustrojowej “strona społeczna”, do dzisiejszego dnia dotrzymuje warunków porozumienia zawartego w Magdalence, a ogłoszonego podczas widowiska telewizyjnego pod tytułem “Obrady okrągłego stołu”. Ponieważ charakterystyczną cechą polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej jest gotowość wysługiwania się każdemu, kto obieca jej możliwość dalszego pasożytowania na historycznym narodzie polskim, toteż wspólnota ta, niezależnie od rozgrabienia majątku publicznego, pozwoliła swoim nowy protektorom na rozgrabienie tego, co jeszcze zostało. Żeby trochę zakonspirować ten proces, życie polityczne w naszym nieszczęśliwym kraju zostało skonstruowane na podobieństwo zabawy w dobrego i złego policjanta – ale w sprawach istotnych dla państwa i narodu obydwaj policjanci zachowują się identycznie, przekomarzając się w sprawach nieistotnych, jak np. różnica między przodkiem, a tyłkiem.

Na skutek uwarunkowań międzynarodowych i rywalizacji między państwami poważnymi o wpływy w naszym bantustanie, trzecie i czwarte pokolenie polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej szalenie się ostatnio zaktywizowało, inicjując rozmaite rewolucje; a to sodomitów, a to “macic” - bo takie jest międzynarodowe zamówienie społeczne. Te rewolucje działają rozkładowo na nasze społeczeństwo, stwarzając ryzyko ponownego popadnięcia w niewolę, jak nie lichwiarskiej międzynarodówki, to Czwartej Rzeszy. Przywódczynie “rewolucji macic” wyznaczyły sobie termin do końca roku – a z początkiem roku 2021 ma dojść do zmiany zgodnej z ich oczekiwaniami. W dotychczasowej konwencji coś takiego wydaje się mało prawdopodobne, więc mamy dwie możliwości; albo te wszystkie “kobiety” płci obojga stawiają w ten sposób  znak równości między swymi snami o szpadzie i rzeczywistością, albo już wiedzą coś, czego my jeszcze nie wiemy, to znaczy – wiedzą, że szykuje się kolejna zmiana konwencji. To by nie było takie złe, zwłaszcza gdyby zmiana konwencji zmierzała do spacyfikowania polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej. Problem w tym, kto by tego dokonał, bo w naszym nieszczęśliwym kraju nie widać ani takiego środowiska, ani takich osobistości. Wygląda zatem na to, że historyczny naród polski może w obliczu tego naporu pozostać osamotniony – co  tak byłoby wariantem optymistycznym, bo wariant realistyczny mógłby polegać na tym, że nasza niezwyciężona armia stanęłaby po stronie polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej – tak, jak 13 grudnia 1981 roku.

Stanisław Michalkiewicz

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną