Biden będzie prezydentem globalistów? Ekspert nie zostawia złudzeń!

Po ogłoszeniu w sobotę nieoficjalnych wyników wyborów w USA wiele wskazuje na to, że wyścig o Biały Dom ostatecznie zakończy się sukcesem kandydata Partii Demokratycznej. Wynika z nich, że Joe Biden zapewnił sobie konieczną do zwycięstwa liczbę 270 głosów elektorskich. Komentatorzy w Polsce zastanawiają się, co taka sytuacja może oznaczać dla Polski i przyszłości NATO. Swoją opinią na ten temat podzielił się prof. Mieczysław Ryba, wykładowca KUL i WSKSiM w rozmowie z "Naszym Dziennikiem".
- [Jeśli chodzi o wojskowe przymierze polsko-amerykański to] myślę, że tu radykalnych zmian nie będzie, bo jest to w interesie amerykańskim, a ten jest niezależny od tego, kto zasiada w Białym Domu. Z drugiej strony są też inne wymiary sojuszu polsko-amerykańskiego. Pamiętajmy, że werbalnie Amerykanie wspierali ideę Trójmorza - podkreślał prof. Ryba. Przypomniał też, że ten projekt stanowi alternatywę wobec tego, "jak Niemcy chcieliby widzieć Europę".
- Ich wizja jest taka, że to właśnie Niemcy miałyby być superpaństwem, a reszta mniejszych krajów miałaby im być bezwzględnie posłuszna. Wiele wskazuje na to, że Biden będzie chciał poprawić stosunki z Niemcami, więc być może nie będzie zrozumienia i wsparcia dla Trójmorza. Kolejne pytanie dotyczy tego, jak nowy prezydent będzie się odnosił do projektu Nord Stream. Demokraci byli temu pomysłowi przeciwni - przypomniał wykładowca KUL i WSKSiM. Zastrzegł jednak, że nie sądzi, "aby byli tak samo twardzi i wprowadzali sankcje, jak to robił Trump".
- On był bardzo jednoznaczny, naciskał na różne sposoby. Uważał, że jeśli Niemcy budują Nord Stream, a jednocześnie chcą być przez Amerykanów chronieni przed Rosją, to jest to absurd. On wszystkie te kwestie wychwytywał i o nich mówił. Podobnie było ze sprawami klimatycznymi. Trump nie wierzył, że węgiel ma wpływ na ocieplenie klimatu. A Biden często podnosi te kwestie - zaznaczył ekspert. Jego zdaniem, "to są elementy, które zbliżają Bidena do Niemiec".
- Trump, przy wszystkich jego wadach, był przeciwny globalistycznej rewolucji ideowej, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę jego sprzeciw wobec aborcji. Nie popierał też ideologicznej presji, jaką UE wywiera na Polskę. Zdaje się, że to niestety jest już pieśń przeszłości i teraz będziemy mieć zwiększoną, zmasowaną ideologiczną presję. Biden jest przecież kandydatem i reprezentantem globalistów […]. Myślę, że UE będzie teraz wspierana przez Bidena w swoich atakach dotyczących kwestii homoseksualizmu, domagania się aborcji czy krytykowania reformy sądownictwa [w Polsce] - prognozował prof. Ryba. Według niego, "to, że USA są wzorem demokracji, to jest mit mający raczej wymiar propagandowy".
- To stwierdzenie nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Dziś ten mit został w jaskrawy sposób obnażony. Społeczeństwo amerykańskie jest mocno podzielone. Dodatkowo mamy tam do czynienia z olbrzymim przechyłem medialnym w kierunku Demokratów. Podobne zjawisko, wspierania jednej strony konfliktu, mamy także w Polsce - powiedział wykładowca KUL i WSKSiM w wykładzie dla "Naszego Dziennika".
W sobotę po południu czasu polskiego ośrodek badawczy Edison Research i kilka największych w USA stacji telewizyjnych ogłosiły, że - wedle wciąż nieoficjalnych, szacunkowych danych - nowym prezydentem Stanów Zjednoczonych zostanie Joe Biden.
Według szacunków CNN, spośród 6 stanów, w których liczenie głosów jeszcze trwa, demokrata zwyciężył w Pensylwanii i Nevadzie, a tym samym przekroczył granicę 270 głosów elektorskich potrzebnych do zwycięstwa.
- Jestem zaszczycony zaufaniem, jakie Amerykanie okazali mnie i wiceprezydent-elekt (Kamali) Harris - napisał Joe Biden w pierwszych słowach oświadczenia, opublikowanego tuż po tym, jak Edison Research i najważniejsze za Oceanem media ogłosiły go zwycięzcą wyborów prezydenckich.
- W dobie bezprecedensowych trudności zagłosowała rekordowa liczba Amerykanów. Udowodnili raz jeszcze, że demokracja bije głęboko w sercu Ameryki - zaznaczył.
Donald Trump natomiast wkrótce po ogłoszeniu nieoficjalnych wyników wyborów stwierdził w opublikowanym przez jego sztab oświadczeniu, że wyścig jest "daleki od zakończenia".
- W poniedziałek nasz sztab skieruje sprawę do sądu, by zagwarantować, że prawa wyborcze są w pełni respektowane, a na stanowisku jest prawowity zwycięzca - czytamy w cytowanym przez CNN oświadczeniu.
- Nie spocznę, dopóki Amerykanie nie doczekają się uczciwego policzenia głosów, na które zasługują i którego wymaga Demokracja - podkreślił Trump, którego ogłoszenie nieoficjalnego rozstrzygnięcia wyborów zastało, jak doniosła CNN, na jego polu golfowym w Virginii.
Kilka godzin później amerykański prezydent napisał na Twitterze m.in.: "Obserwatorzy nie zostali wpuszczeni do miejsc, w których liczone są głosy. Wygrałem te wybory, zdobyłem 71 milionów legalnych głosów. Wydarzyły się złe rzeczy, których nasi obserwatorzy nie mogli zobaczyć".
PZ
Źródło:
Źródło: "Nasz Dziennik", rmf24.pl