W kinach ''Zieja'' – nowy antykatolicki i antypolski film za pieniądze podatników

0
0
/

Przed zamknięcie kin z powodu rzekomej pandemii miałem okazje na pokazie prasowym obejrzeć film „Zieja”, który obecnie wszedł na ekrany kin. Film reklamowany jest w mediach patriotycznych jako katolicki i patriotyczny. Niestety tak nie jest. Obraz jest z ducha Hołowni czy księdza Bonieckiego.

Kino jest instrumentem kształtowania postaw, niestety często i tych złych. Pojawienie się filmu kształtującego postawy katolickie czy patriotyczne powitałbym z radością, niestety „Zieja” to obraz zgodny z wizją ''katolicyzmu'' otwartego i posoborowego, bliskiego Hołowni czy księdzu Binieckiemu (który poręcza za aktywistkę z siusiakiem, który napadł na przeciwnika pedofilii, i który sprofanował figurę Jezusa przed kościołem Świętego Krzyża).

 

Wizja ''katolicyzmu'' otwartego i posoborowego, świadomie odrzuca tradycyjne nauczanie katolickie, uznając, że było ono złe i niemoralne. Podobne przesłanie ma film „Zieja”. Nie byłoby w tym nic bulwersującego (bo ludzie za własne pieniądze mogą kręcić różne bzdury), gdyby filmu tego nie sfinansowały władze z PiS z pieniędzy podatników.

 

Z filmu widzowie dowiedzą się, że tradycyjne nauczanie Kościoła katolickiego było złe, niemoralne, sprzeczne z wolą Boga, krzywdziło cierpiących ludzi i te wspaniałe jednostki, które chciały cierpiącym pomagać.

 

Film wmawia widzom, że Kościół katolicki był nieczuły na cierpiących i nie chciał pochować samobójczyni, prześladował Zieję, który to zrobił sprzecznie z prawem kanonicznym, palił wspaniałych heretyków na stosach (o czym w filmie wspomina Jacek Kuroń). Film szerzy też kłamstwa głoszące, że Kościół katolicki przez wieki dyskryminował kobiety, uniemożliwiając im zasiadanie w radzie parafialnej.

 

Od 28 sierpnia (pierwotnie datą premiery był 13 marca) na ekranach kin w Polsce będzie wyświetlany profesjonalnie zrobiony, za pieniądze podatników, film „Zieja” o znanym duchownym z czasów PRL. Środowiska klerykalne zapewne będą się ekscytowały tym, że film jest o duchownym, i, że jest profesjonalnie zrobiony, jednak pewnie jak zwykle posoborowym klerykałom, nie uda się dostrzec, że przesłanie filmu jest antykatolickie.

 

Sfinansowany z pieniędzy podatników przez PiS film „Zieja” doskonale wpisuje się w znaną od dekad antypatriotyczną i pacyfistyczną narrację środowiska „Gazety Wyborczej”. Patriotyzm i walka w obronie ojczyzny ukazane są w filmie jako patologie i zło. Kreowany przez film na bohatera ksiądz Zieja głosi żołnierzom w 1920, 1939 i 1944 roku, że sprzeciwianie się złu, walka z psychopatycznymi agresorami mordującymi sadystycznie Polaków to grzech – takie pacyfistyczne herezje nie mają niczego wspólnego z katolicki nauczaniem.

 

Twórcy filmu walkę z agresorem ukazują jako bezsens, sami zaś sowieccy agresorzy ukazani są jako ofiary. Negatywnymi bohaterami filmu są polscy żołnierze zaślepieni patriotyzmem, którzy negatywnie oceniają pacyfistyczną propagand duchownego i jego życzliwość wobec wroga w 1939. Widzom zapewne zapadnie w pamięć scena jak powstaniec warszawski sadystycznie katuje niemieckiego jeńca.

 

Przesłanie filmu sfinansowanego przez podatników jest jednoznaczne – patriotyzm i walka z wrogiem to grzech i zbrodnia. Pozytywnym bohaterem filmu jest też Jacek Kuroń, którego ksiądz Zieja chwali jako wzór dla wierzących – bo Kuroń to ateista poszukujący Boga, który swoją miłością do ludzi wyraża miłość do Boga, i Kościół w tej relacji z Bogiem nie jest mu potrzebny.

 

Kolejnymi negatywnymi bohaterami filmu jest hierarchia katolicka w II RP i PRL, która zaślepiona swoim fanatyzmem religijny i patriarchalną pogardą dla kobiet prześladowała postępowego duchownego (który w duchu układu z Schengen już w 1926 roku nie uznawał granic państwowych) i który za swoich parafian uznawał wszystkich odrzuconych oraz niewierzących.

 

W zamyśle twórców ukazanie życia duchownego miało się odnosić do współczesności. W jednej ze scen duchowny wygłasza rekolekcje dla biskupów. W swoim kazaniu mówi im o potrzebie prawdy, którą przeciwstawia Kościołowi, gdy to słyszą biskupi, to na ich ukazanych jako tłuste i wredne mordach widać niezadowolenie – widzowie wytresowani medialnymi oskarżeniami o pedofilie wobec duchownych bez trudu kojarzą przesłanie obrazu.

 

To, że bohaterem filmu jest ksiądz Zieja, a nie np. ojciec Józef Maria Bocheński (choć i ten kapłan miał doskonały życiorys filmowy) nie jest przypadkowe. Trwa walka o dusze Polaków. Od dekad dominującą pozycje w narracji środowisk klerykalnych zajmują posoborowi moderniści, którzy zamiast założyć swój związek religijny, zawłaszczyli szyld Kościoła katolickiego i wrednie okłamują wiernych, że ich herezje to katolicyzm, kiedy w rzeczywistości konsekwentnie krok po kroku chcą wykorzenić z Kościoła, z tożsamości wiernych katolicyzm, by pozostawić martwą skorupę instytucji bez żywego ducha nauczania katolickiego. Takie odrzucanie tożsamości katolickiej w Kościele odbywa się pod szyldem reform posoborowych, choć z uchwałami Drugiego Soboru Watykańskiego nie ma wiele wspólnego, a z nauczanie Kościoła katolickiego jest sprzeczne. Konsekwencją posoboru jest akceptacja wszelkich patologi — od komunizmu, przez aborcje, in vitro, genderyzm, homoseksualizm. Konsekwencją posoboru jest odrzucenia wszystkiego, co katolickie.

 

Film kreuje księdza Jana Zieję na współczesnego świętego, proroka, wzór ortodoksji. Przed pokazem prasowym reżyser filmu zadeklarował, że twórcy filmu wybrali fragmenty z życia duchownego, które odnoszą się do współczesnej rzeczywistości – czyli celem filmu jest kształtowanie pożądanych przez twórców obrazu postaw. Taka indoktrynacja została sfinansowana przez państwową (podległą Ministerstwu Kultury w rządzie PiS) Wytwórnię Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, państwową Telewizję Polskę, podległy Ministerstwu Kultury Polski Instytut Sztuki Filmowej oraz Miasto Lublin (akurat rządzone nie przez PiS).

 

Akcja filmu rozgrywa się w 1977 roku. Współzałożyciel Komitetu Obrony Robotników ksiądz Jan Zieja przesłuchiwany jest przez funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa, w czasie retrospekcji duchowny wraca do wydarzeń sprzed lat – wojny 1920 roku, kampanii wrześniowej 1939, Powstania Warszawskiego, lat powojennych, aresztowania prymasa Wyszyńskiego.

 

Kapłan ukazany jest jako wzór, który trzeba naśladować – co trzeba naśladować, jednoznacznie stwierdza dystrybutor filmu w swoich materiałach promocyjnych, pisząc, że ksiądz Jan Zieja w swojej „posłudze nie ulegał fasadowemu patriotyzmowi. W kazaniach głosił, że nie można zabijać nikogo, nawet wrogów, czyli Niemców. Bo to zbrodnia. [...] w latach 20. XX wieku pochował samobójczynię na katolickim cmentarzu, wylądował przed sądem biskupim. W roku 1926 wyruszył na pielgrzymkę do Rzymu bez paszportu, ignorując istnienie granic państwowych. W roku 1946 włączył do swojej rady parafialnej kobietę, co było wówczas zabronione i ponownie otrzymał naganę od biskupa”. Taka postawa zdaniem dystrybutora filmu była wyrazem tego, że „Zieja często stawiał na szali swoje życie, wolność, nierzadko ryzykował wszystkim, w imię wyznawanych wartości moralnych, etycznych i religijnych. Jego idealistyczne, najprostsze i bezpośrednie pojmowanie dobra, miłości, wyrozumiałości dla ludzkich wad oraz niezwykły kręgosłup moralny powodowały, że często szedł pod prąd nie tylko bieżącej sytuacji politycznej, ale i kościelnych reguł. Bezkompromisowy, wierny swoim zasadom wyszedł bez szwanku z niezliczonych zagrożeń, nigdy nie wyrzekając się swoich przekonań”.

 

Odtwórcami głównych ról w filmie są znani polscy aktorzy: Andrzej Seweryn (ks. Jana Zieja), Mateusz Więcławek (ks. Jan Zieja młody ), Zbigniew Zamachowski (Adam Grosicki), Sławomir Orzechowski (Pułkownik Adamiec), Sonia Bohosiewicz (Krystyna Żelechowska), Redbad Klynstra (kpt. Szafrański), Tadeusz Bradecki (prymas Stefan Wyszyński).

 

Jan Bodakowski

Źródło: redakcja

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną