Rzecznik Kremla: Nie będzie rosyjskiego śledztwa ws. Nawalnego. "Czcza gadanina"

Kreml obecnie nie widzi powodu do wszczęcia postępowania karnego w związku z sytuacją zdrowotną Aleksieja Nawalnego - poinformował we wtorek rzecznik prezydenta Władimira Putina Dmitrij Pieskow.
Rzecznik Kremla: Nie będzie rosyjskiego śledztwa ws. Nawalnego. "Czcza gadanina"
ieskow stwierdził, że "do śledztwa potrzebny jest powód", a obecnie "na razie stwierdzamy, że pacjent jest w śpiączce".
- Jeśli zidentyfikowana zostanie substancja i jeśli ustalone zostanie, iż jest to próba otrucia, to wówczas oczywiście będzie to powód do śledztwa - ocenił rzecznik Kremla. Jak dodał, otrucie można rozpatrywać tylko jako jedną z wersji wydarzenia. Jako inne możliwości wymienił przyjmowanie niektórych lekarstw i reakcję organizmu na pewnego rodzaju uwarunkowania.
- Wszystkie te wersje rozpatrywane były już od pierwszych godzin przez lekarzy w Omsku i specjalistów z Moskwy Wszystko to już dziesięć razy omawiali i sprawdzali, szukali substancji. Nie udało się. Nie znaleźli, nie widzą tej substancji - przekonywał rosyjski polityk. Wszelkie oskarżenia o zamach ze strony Kremla nazwał nieprawdą i "czczą gadaniną", której nie można traktować poważnie.
W szpitalu Charite w Berlinie Aleksiej Nawalny przeszedł przez serię badań, z których wynika, że jest w stanie stabilnie ciężkim. O stanie zdrowia polityka poinformował lekarz naczelny szpitala w Omsku Alaksandr Murachowski, powołując się na list, który przysłali niemieccy medycy.
- W sobotę, 22 sierpnia, wysłałem list do kliniki Charite, pisząc, że jesteśmy gotowi współpracować z niemieckimi kolegami i przedstawić wszelkie dane z badań. Dosłownie wczoraj po południu otrzymaliśmy odpowiedź z kliniki. Podziękowali nam i zaznaczyli, że Aleksiej Nawalny jest w stanie „stabilnie ciężkim” – oświadczył Murachowski. Zapewnił również, że „niemieccy koledzy także nie mają wątpliwości, iż udało się uratować pacjentowi życie”.
Na prośbę rodziny Nawalny został w nocy z piątku na sobotę przetransportowany lotniczym ambulansem z Omska do szpitala w Berlinie. Aktywista Jaka Bizilj, którego fundacja Cinema for Peace zorganizowała transport, powiedział w sobotę, że stan Nawalnego jest bardzo niepokojący.
Warto przypomnieć, że samolot, którym z Tomska leciał Nawalny, musiał pilnie lądować w Omsku, bo polityk źle się poczuł. Po lądowaniu został przewieziony do szpitala. Zdaniem rzeczniczki opozycjonisty, powodem zatrucia mogła być substancja dodana do herbaty. Nawalny już w samolocie stracił przytomność.
Wielu komentatorów dostrzega podobieństwo pomiędzy sprawą Nawalnego, a otruciem w 2006 roku Aleksandra Litwinienki. Do takich osób zalicza się wdowa po zmarłym byłym agencie FSB.
- Gdy lekarze znaleźli w jego organizmie polon, dopiero wtedy zrozumieliśmy, że musiał on być zamówiony przez państwo - podkreśliła Marina Litwinienko. Jak tłumaczyła w telewizji CNN, dopóki nie dowiemy się, jaka trucizna została podana Aleksiejowi Nawalnemu, nie dowiemy się jaką jej dawkę przyjął.
- Mój mąż umarł w podobny sposób. Gdy lekarze znaleźli w jego organizmie polon, dopiero wtedy zrozumieliśmy, że musiał on być zamówiony przez państwo, bo przecież radioaktywnego polonu nie da się tak łatwo znaleźć, nie da się go tak po prostu kupić i nie każdy ma do niego dostęp - mówiła wdowa po byłym agencie FSB.
Aleksandr Litwinienko pracował najpierw dla radzieckiego kontrwywiadu, a potem dla rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa. W 1998 roku ogłosił publicznie, że wydawano mu sprzeczne z prawem rozkazy, m.in. zamordowania rosyjskiego oligarchy Borisa Bieriezowskiego. W 2001 roku uciekł z Rosji do Wielkiej Brytanii, gdzie uzyskał azyl polityczny, a potem obywatelstwo.
W Wielkiej Brytanii współpracował z tamtejszymi służbami specjalnymi. Według relacji rodziny - pracował jako konsultant ds. przestępczości zorganizowanej w Rosji. Zaangażował się też w publiczną krytykę Kremla. Napisał książki, w których oskarżał Putina m.in. o szereg morderstw politycznych i zamachów w celu uzyskania władzy. Tuż przed śmiercią zajmował się sprawą śmierci rosyjskiej dziennikarki Anny Politkowskiej.
1 listopada 2006 roku Litwinienko kilka godzin po spotkaniu w londyńskiej restauracji poczuł się źle i został hospitalizowany. 23 listopada zmarł, w wieku 43 lat. Śledztwo w tej sprawie wszczął Scotland Yard. Dzień później Brytyjska Agencja Ochrony Zdrowia ogłosiła, że w jego ciele znaleziono duże ilości polonu-210 - silnie radioaktywnego i rakotwórczego pierwiastka.
PZ
Źródło: interia.pl, tvn24.pl