Groza nad miasteczkiem Wilanów

Któryś z publicystów rzucił ostatnio w żartach, że gdyby głową państwa został prezydent stolicy, emigranci przydzieleni Polsce w ramach relokacji powinni znaleźć swój azyl na stołecznym osiedlu, nazywanym Miasteczkiem Wilanów. Za podstawę żartu wziął statystyki wskazujące, że 80 proc. jego mieszkańców całym sercem oddanych jest PO. I co za tym idzie, również programowi tej formacji. A ona, jak wiadomo, nie odżegnuje się on od pomysłu ulżenia Niemcom poprzez przygarnięcie tysięcy przybyszów z Azji i Afryki, z którymi zachodni sąsiedzi mają coraz więcej poważnych problemów.
Przyjmijmy, że to nie żart tylko realna rzeczywistość, i próbujmy wyobrazić sobie tę wydumaną przez żartownisia sytuację. Oto prezydentem kraju zostaje Trzaskowski. Wedle przysługujących mu prerogatyw wyraża chęć ulokowania w Polsce obiecanych jeszcze przez premier Kopacz kilkunastu tysięcy – oczywiście na początek - przybyszów o niejasnych personaliach i trudnej do zweryfikowania przeszłości. Załóżmy, że zamieszkają oni w ośrodku na obrzeżach lub w pobliżu wspomnianego miasteczka. Na pierwszy ogień pójdzie zapewne zapewnienie gościom swobody wyrażania uczuć religijnych. Popędzi za tym w podskokach żądanie likwidacji istniejącej opodal Świątyni Opatrzności Bożej, jej widok rani bowiem uczucia religijne przybyszów. Szkoda jednak taką piękną budowlę marnować. Cóż, trzeba zmienić ją w meczet. Że sprzeciwią się temu katolicy? I co z tego? Popiszczą, pokrzyczą i rozejdzie się po kościach. Za to unijni nadzorcy naszej praworządności rozpłyną się w pochwałach a na piersi prezydenta kraju zawiśnie Wielki Order Świetlistej Integracji.
W ramach tejże integracji kulturowej miasteczkowcy skłaniali będą do zapraszania imigrantów do swych domów i goszczenia ich jak długo się da, oczywiście na wyłączny koszt gospodarzy. Sprzeciwy będą niemile widziane; wyartykułowanie ich może skutkować zaliczeniem do grona ksenofobów, co wykluczy ich towarzysko, lub nawet sugestią usunięcia opornej rodziny z jej lokalu i przydzielenie go przybyszom. To nie wymysł wzięty z sufitu; przykładów zagarniania własności na rzecz emigrantów nie brakuje chociażby w Niemczech czy Austrii ( chętni mogą poszperać za tym na You Tube ).
Dodatkowym świadczeniem dla będących w potrzebie przybyszów może się okazać akceptacja ich „zalotów” do miejscowej płci pięknej. Forma owych zalotów jest już w Europie dość dobrze rozpoznana. Kto ma wystarczająco mocne nerwy niech przejrzy doniesienia o mnożących się gwałtach na kobietach i dziewczętach. Tu musimy się wszakże odżegnać od wrzucania wszystkich do jednego wora, bowiem wśród przybyłych z daleka bezdusznymi potworami są tylko niektórzy. Lecz nawet te przypadki mało liczne są niemal nie ścigane lub też ścigane bardzo opornie. Mówienie o tym otacza swoiste tabu, a kto jednak pyskuje, automatycznie zaliczany jest do grona ksenofobów – co wydaje się daleko posuniętym idiotyzmem. Wyjątkiem była sprawa napadu na parę młodych turystów z Polski, spacerujących po włoskiej plaży. Kobietę brutalnie zgwałcono, jej męża ciężko pobito. Zdarzenie to wywołało burzę dyplomatyczną, toteż chciał nie chciał włoskie organy ścigania musiały się nim zająć. Sprawców ze środowisk emigranckich ujęto i postawiono przed sądem, który solidnie ich ukarał.
Wracając do pomysłu żartownisia pomyślmy, czy w rzeczywistości nie jest on aż tak nierealny. Tysiące przybyszów to nie zabawa. Jeśli mieliby u nas osiąść, jest koniecznością wiedza o tym, kim naprawdę są. Jak wynika z doświadczeń państw, które wpuściły do siebie niezliczone ich gromady, ustalanie tego wymknęło się im z rąk. Ba, dozwolono na tworzenie osobliwych gett, w których rządzi prawo pięści i gdzie organy porządkowe oraz administracyjne nie mają praktycznie wstępu.
Dodajmy gwoli prawdzie, że czym innym są uchodźcy wojenni, na czele z Syryjczykami. Tych ludzi otaczać opieką trzeba, to poniekąd obowiązek sumienia. Jednak wg. różnych danych, od tych ONZ- owskich poczynając, wśród przybyszów stanowią oni ledwie kilka procent.
Miejmy nadzieję, że łaskawy los oszczędzi nam przywódcy, który gładko łyka wszystko co, co przywieje wiatr z UE. I że miasteczko Wilanów uniknie fatalnej przygody.
Zuzanna Śliwa
Źródło: Zuzanna Śliwa