Niewyobrażalna katastrofa we Włoszech! Koronawirus zbiera śmiertelne żniwo
Dodano 12 marca 2020
0
0

/
Jak można przeczytać na stronie Klubu Jagiellońskiego w artykule „Mamy pandemię. Kwarantanna to nie koronaferie!” autorstwa Marii Libury (kierownika Zakładu Dydaktyki i Symulacji Medycznej Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, wiceprezesa Polskiego Towarzystwa Komunikacji Medycznej, członka Rady Ekspertów przy Rzeczniku Praw Pacjenta) „kwarantanna, zawieszenie zajęć, czy zakaz zgromadzeń – to działania, które mają spowolnić rozprzestrzenianie się choroby, przede wszystkim po to, by uniknąć przeciążenia systemu ochrony zdrowia. […] Niepoważne potraktowanie najbliższych dni jako „dodatkowego wolnego” przez nasze społeczeństwo może grozić scenariuszem ''włoskim''”.
W związku z pandemią COVID 19 – choroby wywoływanej przez koronawirusa SARS-CoV-2 ekspertka przypomniała „rozwiązania ograniczające liczbę i częstość kontaktów należy wprowadzać odpowiednio wcześnie, zanim dojdzie do rozprzestrzenienia się wirusa. [...] przykład krajów azjatyckich, takich jak Chiny, Japonia czy Korea Południowa, pokazuje, że izolacja społeczna jest krytycznym czynnikiem opanowania epidemii koronawirusa”.
Przez to, że we Włoszech nie wprowadzono chińskich rozwiązań (pełnej kwarantanny) „doszło do potężnego kryzysu: szpitale straciły zdolność zapewnienia pomocy wszystkim potrzebującym”.
W swoim artykule ekspertka przypomniała, że „profesor Marc Lipsitch ze Szkoły Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Harvarda przewidywał [...], że na nową chorobę – COVID 19 – prędzej czy później zachoruje od 30 do 70% ludzi na całym świecie. To „prędzej czy później” okazuje się teraz kluczowe. To walka o czas, który pozwoli na przygotowanie szpitali na sytuację kryzysową. A także o to, by liczba pacjentów potrzebujących pomocy rozłożyła się w czasie. Nawet jeśli ostatecznie zachoruje tyle samo osób, to skutki będą odmienne. Dotyczy to w szczególności starzejących się społeczeństw, takich jak europejskie. Jak napisał profesor Miguel Hernán, od pewnego momentu starania władz publicznych służą nie temu, by powstrzymać nowe zakażenia, co raczej – by ograniczyć ich zbyt szybki przyrost”.
Ekspertka przypomina, że „COVID 19 charakteryzuje się ciężkim przebiegiem w około 10 – 15% przypadków. Wielu z tych pacjentów, jak pokazuje przypadek włoski, wymaga intensywnej opieki medycznej, z zastosowaniem mechanicznej wentylacji włącznie. Kilkanaście procent to dużo lub mało – w zależności od liczby osób chorujących jednocześnie w danym czasie”.
W opinii ekspertki we Włoszech „mamy do czynienia z niewyobrażalną do niedawna katastrofą [...]. Brakuje łóżek szpitalnych dla najciężej chorych, a także kadr medycznych niezbędnych do zapewnienia szybkiej pomocy rosnącej lawinie pacjentów w ciężkim stanie”. Wielu lekarzy już zakaziło się wirusem. „Przy tak dużej skali zachorowań, jaka ma miejsce w Lombardii i innych regionach północnych Włoch, problemem okazuje się wydolność systemu ochrony zdrowia – zdolność do przyjęcia wielu chorych w krótkim czasie. Wedle obecnych danych wskaźnik śmiertelności we Włoszech jest wyższy niż w Państwie Środka. I choć z ostrożnością należy podchodzić do tego parametru, gdy sytuacja się dopiero się rozwija, to demografia wydaje się odgrywać istotną rolę w obserwowanym procesie: Włosi są dużo starszym społeczeństwem, niż Chińczycy”.
Ścisła kwarantanna ma skutecznie pomagać w ograniczeniu pandemii w Korei Południowej. Przy okazji pandemii „wychodzą mankamenty organizacji systemów ochrony zdrowia. W przypadku Włoch decentralizacja okazała się poważną przeszkodą w kryzysie wymagającym szybkiego reagowania. Jak pisze na łamach British Medical Journal prof. Fabrizio Carinci, zróżnicowanie regionalne obejmujące organizację opieki medycznej, zarządzanie systemem i przyjęte procedury, utrudniło spójną odpowiedź na zagrożenie na poziomie krajowym. Nie pomógł też brak sprawnego przepływu danych, który był niezbędny choćby w ustaleniu historii kontaktów pacjentów. Pomimo tego, że każdy włoski pacjent posiada identyfikator w systemie, jego dane są dostępne na lokalnym poziomie. Sami lekarze początkowo nie traktowali wystarczająco poważnie wywiadu epidemiologicznego. Pacjenci też dość umownie traktowali zalecenie pozostania w izolacji. Krytyczny okazał się więc czynnik ludzki, ale też duże poczucie bezpieczeństwa, które zgasiło uzasadnioną czujność”.
Jan Bodakowski
Źródło: redakcja