Palec Lichockiej kontra hipokryzja Kidawy-Błońskiej

Joanna Lichocka dała pożywkę Platformie Obywatelskiej. Miała nią ona przykryć chuligańskie wybryki kodziarzy na obchodach Zaślubin Morza z udziałem Andrzeja Dudy i późniejsze obściskiwanie się Małgorzaty Kidawy-Błońskiej z obwoźnymi chuliganami.
Podczas głosowania sejmowego nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji oraz ustawy abonamenckiej, która zakłada rekompensatę w wysokości 1,95 mld zł. w roku 2020, doszło do bardzo nieprzyjemnego incydentu. Znana posłanka PiS Joanna Lichocka po zwycięskim dla PiS-u głosowaniu pokazała środkowy palec. Tłumaczyła się, że taki obraz pochodzi ze stopklatki, a w rzeczywistości odgarnęła zamaszyście włos z policzka. Jak było naprawdę, nie wiadomo. Posłanka PiS znana jest ze swoich emocjonalnych wystąpień. Nie raz dała temu wyraz w telewizyjnym studio, nie pozwalając swoim przeciwnikom dojść do głosu. Może na sali sejmowej poniosły ją emocje? Jedno jest pewne, że jej zachowanie było bardzo na rękę przeciwnej stronie, która z tego wydarzenia uczyniła niemal publiczny lincz. Nie przyznając się do obraźliwego gestu, Lichocka przeprosiła wszystkich, którzy z jej powodu czują się obrażeni. Jest jej bardzo przykro, że przyczyniła się, jak mówi, do rozpętania ataku na Prawo i Sprawiedliwość. Z ust całej opozycji padały słowa świętego oburzenia: był to „efekt frustracji”, „degeneracja totalnej władzy” itp. itd.
W działaniach z tymi ludźmi trzeba emocje schować do kieszeni, bo potrafią wszystko wykorzystać, zmanipulować na swoją korzyść. A w czasie toczącej się kampanii prezydenckiej gotowi są na wszystko.
Jak było z palcem, do końca się nie dowiemy. Ważne, że posłanka przeprosiła, czego niestety nie uczyniła kandydatka na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska. Mało, że nie przeprosiła za swoje obściskiwanie się z chuligańskimi kodziarzami, ale jeszcze w oficjalnych wystąpieniach broniła bojówkarzy, dowodząc, że podczas kampanii prezydenckiej ludzie są rozemocjonowani i potrafią w rożny sposób wyrażać swoje niezadowolenie. A kandydaci na prezydenta powinni być do tego przyzwyczajeni. A chwilę później znów bajała o rzekomym szacunku, którego nie ma wśród Polaków. Ale za te podziały winę ponosi jedynie Prawo i Sprawiedliwość. ”Boli mnie – mówiła – jak bardzo jesteśmy przez politykę podzieleni. Chciałabym, byśmy ze sobą umieli rozmawiać i szanować się. Żeby prezydent strzegł polskiej konstytucji i nie deptał zapisanych w niej naszych praw.” Znów stek banałów niepopartych czynami, wygłaszanych z zatroskanym uśmiechem po skandalu w Pucku. Zero refleksji, przeprosin, próby wyjścia z żenującej dla siebie sytuacji. Wszystko jest w porządku, kampania prezydencka pozwala na wszystko. Ale prezydent był obrażany nie podczas wiecu wyborczego, ale w trakcie przemówienia na oficjalnych obchodach rocznicowych państwa, na których Kidawa-Błońska brała również udział jako wicemarszałek Sejmu. Chwilę przed incydentem, podczas Mszy św. jako gest pokoju podała rękę prezydentowi, a już za chwilę akceptowała lżenie Andrzeja Dudy.
To stała cecha tamtej strony. Prowokują, obrażają, nie przebierają w środkach, aby po chwili pałać świętym oburzeniem, gdy jakiś odprysk z przeciwnej strony ich ugodzi. Mają usta pełne sloganów o walce z mową nienawiści, o podziałach Polaków. Winą za wszystko obciążają PiS.
A kto swojego czasu chciał dożynać watahę, strzelać do Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszyć go i sprzedać jego skórę? A kto mówił, że trzeba strząsnąć pisowską szarańczę, kto urządzał sabatowe happeningi pod Pałacem Prezydenckim podczas żałoby po katastrofie smoleńskiej. Kto wówczas mówił o „zimnym lechu, kaczce po smoleńsku i inne bezeceństwa. Przemysł pogardy rósł powoli, ale był skutecznie budowany. Teraz za wszystkie podziały w społeczeństwie ma odpowiadać Prawo i Sprawiedliwość? A oni jako argument w walce z mową nienawiści cytują Jarosława Kaczyńskiego, który ciągle drażniony obrażaniem zmarłego brata, wykrzyczał z mównicy sejmowej słowa o zdradzieckich mordach. Cóż one znaczą w zestawieniu z inwektywami rzucanymi z tamtej strony.
Od dawna wiadomo, że opozycja nie cofnie się przed niczym, ale szkopuł w tym, jak na to reaguje społeczeństwo: czy przyzwala na taką hipokryzję z szerokim uśmiechem, mającą w zanadrzu brudne chwyty, czy doceni klasę spokoju, rozwagi, kompetencji obecnego prezydenta i właśnie na niego odda swój głos podczas wyborów. Gdy stanie się inaczej, Polska znów wróci do politycznego bagna, obiecanek bez pokrycia i zapewnienia spokojnego i dostatniego życia dla wybranych. Wszystko w naszych rękach!
Źródło: Iwona Galińska