Sędziokracja w natarciu

Trzeba być zupełnie oderwanym od rzeczywistości, aby myśleć, że naród oderwie się od przygotowywania świąt i wyjdzie na ulice w obronie sędziów, tych sędziów, którzy od dekad gnębią obywateli niesprawiedliwymi wyrokami, w wielu wypadkach rujnują im życie. Zdołaliśmy się już przyzwyczaić do bulwersujących doniesień, że jakiś sędzia wydał wyrok o kuriozalnym uzasadnieniu, lub sam zachował się nagannie wobec prawa i współobywateli. Wystarczy obejrzeć cotygodniowe Studio Polska, aby przekonać się, ilu z nas ma złamane życie przez „sędziów niezłomnych”. Rzeczywiście „niezłomni” oni są, ale w obronie własnych przywilejów.
Obecna rokosz sędziowska to już trzecie podejście tej „uprzywilejowanej kasty” w walce z demokratycznie wybraną władzą, która konsekwentnie realizuje swój postulat wyborczy – reformę sądownictwa. Gdyby jej obywatele nie chcieli, nie daliby Zjednoczonej Prawicy mandatu do drugiej kadencji sprawowania rządów. Sędziowie w III RP tak się rozzuchwalili, że na jakąkolwiek próbę ograniczenia ich wpływów reagują histerią. Nie dość, że ciągle donoszą na nasze władze do Brukseli, wysyłają w nieskończoność pytania prejudycjalne do Trybunału Sprawiedliwości, to jeszcze ciągle nawołują społeczeństwo do rokoszu. Zawiódł ich wyrok TSUE, który wyraźnie odciął się od wydawania wyroków, scedowując to na organa państwowe w Polsce, a ściślej mówiąc na Sąd Najwyższy.
Grudniowa rebelia sędziów zaczęła się od kuriozalnego wystąpienia sędziego z olsztyńskiego sądu okręgowego, który orzekając w banalnej sprawie cywilnej, zakwestionował wyrok sędziego z sądu rejonowego i zażądał dostępu do list poparcia do nowego KRS. Tym samym obrońca konstytucji zakwestionował prawo prezydenta do powoływania członków Krajowej Rady Sądowniczej. Aby było śmieszniej ten sędzia „niezłomny” ma na swoim koncie horrendalny wyrok, który doprowadził do ruiny majątkowej jednego z rolników, przyczynił się do tego, że popadł on razem ze swoją rodziną w nędze, ciężko zachorował i umarł.
Tacy sędziowie stali się bohaterami dla „uprzywilejowanej kasty”, sieją anarchię w sądownictwie, która może doprowadzić do kuriozalnych sytuacji. Obywatel, który dostaje wyrok, nie będzie wiedział, czy nie zostanie on zakwestionowany przez innych sędziów z dawnej czy obecnej KRS. Sytuację podgrzewa ustawicznie I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf, porównując obecny stan w sądownictwie do stanu wojennego. Musimy się do histerii tego środowiska przyzwyczaić, bo ruszyły właśnie w Sejmie prace nad dalszą turą reform sadowniczych wzorowanych zresztą na innych krajach europejskich, głównie na Niemcach i Francuzach. Sędziowie mają mieć zakaz obnoszenia się ze swoimi poglądami politycznymi. Ma o to zadbać Izba Dyscyplinarna, która nie będzie sprawowała swojej funkcji jedynie z nazwy. Sędziowie nie są kastą nadludzi i sami się nie oczyszczą, bo nie zrobili i nadal tego nie robią przez kilka dziesięcioleci niepodległej Polski. Obozowi sędziowskiemu nie przeszkadza to, że nadal w sądach orzekają ludzie uwikłani w stan wojenny, że zostali powołani przez władze komunistyczne. Gorąco natomiast negują powoływanie sędziów przez nową KRS.
Jak było do przewidzenia, gorącymi zwolennikami rebelii sędziowskiej jest cała opozycja, która stawia się entuzjastycznie na wiecach poparcia dla zbuntowanych sędziów. „To jest przerażająca rzecz, że ludzie w Polsce muszą wychodzić na ulice, by bronić swoich praw – stwierdza w wywiadzie Małgorzata Kidawa-Błońska – To jest obrona nas wszystkich – obywateli. Celem tej ustawy, oprócz zastraszenia sędziów (…) będzie zapis, jak łatwo będzie zmienić I Prezesa Sądu Najwyższego”.
No niestety, obywatele zawiedli i pomimo zaciekłej agitacji nie stawili się tłumnie pod siedzibę Sejmu i gmachy sądów. Wiece zostały zorganizowane przez KOD, stowarzyszenie sędziowskie,”Iiustitia” oraz „Themis”, stowarzyszenie prokuratorów „Lex Super Omnia”, Obywateli RP i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Te same twarze poparcia, które wylegają na ulice w różnorodnych gestach rozpaczy przeciwko rządom PiS. Jak zawsze padały absurdalne słowa, swoją retoryką zagrzewające naród do wojny. Tylko z kim? Dwa miesiące temu odbyły się wybory parlamentarne i naród dał ponownie władzę w ręce Zjednoczonej Prawicy. Dlaczego po zaledwie kilkudziesięciu dniach naród ma występować przeciwko wybranej przez siebie władzy. Tylko dlatego, że pewni sędziowie tego chcą?
Andrzej Rzepliński w swoim wiecowym wystąpieniu grzmiał: „Rządzący rozpoczęli ciężki, śmiertelny boj, naszym kosztem, o wyprowadzenie Polski z UE, wyprowadzanie Polski z Europy, wyprowadzanie Polski z cywilizacji europejskiej. Nie pozwolimy na to”.
Igor Tuleya wpadł w histerię głosząc” „Gdyby nas zabrakło, mówcie swoim dzieciom, że były kiedyś wolne sądy” i razem z innym sędzią „niezłomnym” Markiewiczem dowodzili” Próbuje się nam ukraść konstytucję”, „Będziemy 10 tysiącami barykad”. Później Marcin Kierwiński z PO uściślił: „Polacy powinni być kolejnymi milionami barykad na drodze PiS do dyktatury”. Wiecujących sędziów wpierała w nagraniu nasze noblistka Olga Tokarczuk, twierdząc, że jest świadoma tego, jak „ w wielkiej opresji” żyją obecni sędziowie „i chcę powiedzieć wam tylko, że jestem z wami”. Nic nowego, bo według sędziego Krystiana Markiewicza „ważą się losy naszej ojczyzny”.
Musimy się do tego przyzwyczaić, że „nadzwyczajna kasta”, będzie wytrwała w boju o swoje przywileje i w swej oszalałej megalomanii jeszcze nie raz doprowadzi do kolejnych rebelii.
Źródło: Iwona Galińska