O poczuciu zagrożenia Julii Wyszyńskiej, czyli czy grozi nam zbiorowa paranoja?

0
0
/ By Telemagazyn - "Szóstka" - na premierze nowego serialu TVN (1:15), CC BY 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=79009405

Jakiś czas temu w programie Marcina Mellera „Drugie Śniadanie Mistrzów” w TVN-24bis aktorka Julia Wyszyńska, która grała choćby w bluźnierczej Klątwie, powiedziała, że boi się. Nieokreśliła dokładnie czego i kogo, ale powiedziała, że czuje się znienawidzona i źródłem tego są rządy PiS-u. Przypomniało mi to Biesy Fiodora Dostojewskiego.

W tej genialnej powieści rosyjskiego pisarza w mieście, gdzie toczy się akcja, grupka kilkunastu ludzi, w tym studenci, planują rewolucję socjalistyczną. Rewolucja kończy się fiaskiem (choć pożar trawi część miasta), ale wybucha panika. Pewien starszy pan zgłasza się na policję i mówi, że on także był pod wpływem rewolucjonistów. Kiedy funkcjonariusze pytają go, na czym ten wpływ polegał, dziadek odparł: "Czułem to".

Podobnie pani Julia Wyszyńska "czuje" nienawiść, opresję, ba, może nawet totalitaryzm, ale nie potrafi ich scharakteryzować. Byłoby to bardzo śmieszne, gdyby nie to, że to budowanie atmosfery grozy i poczucia zagrożenia udziela się prostym ludziom. W przypadku Biesów był to starszy pan, który nic ze swoim poczuciem nie zrobił. W przypadku Polski był to mężczyzna, który spalił się pod Pałacem Kultury w Warszawie przekonany, że dokonuje aktu przeciwko okrutnej dyktaturze, jaka działa w Polsce.

Problem w tym, że żadnej dyktatury, ani żadnego totalitaryzmu nie ma. Nie trzeba być zwolennikiem PiS-u aby to dostrzegać. Co ciekawe, tezę tę głoszą ludzie, którzy potrafią wybielać PRL, który był ustrojem totalitarnym, w którym pałowano ludzi, odbywały się mordy polityczne i procesy pokazowe, gdzie w stanie wojennym strzelano do robotników z ostrej amunicji.

Trzeba być odpowiedzialnym za swoje słowa, bo czasem wypowiadane kretyństwa niektórzy biorą na poważnie.

 

Źródło: Michał Krajski

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną