Krytyka Polityczna żebrze, Soros za mało daje, czytelnicy jaj potrzeby olewają

Różnica między internetową aktywnością polityczną lewicy, a zdecydowanie bardziej widoczną aktywnością środowisk narodowych i wolnościowych mediach cyfrowych, polegała na tym, że lewica była i jest aktywna za bardzo duże pieniądze od sponsorów, a prawicowcy tworzą własne media za własne środki (za grosze wobec tego czym dysponuje lewica). Lewica gdy narzeka na swoje ''skromne'' środki mówi o kwotach, które dla polskich prawicowców niewyobrażalnie wysokie.
Prawica w internecie wygrywa z lewicą, właśnie dlatego, że prawicowcy (w większości, bo część prawicowych mediów osiągnęła sukces komercyjny) pracuje od dekad za darmo dla idei albo za grosze. Lewica przegrywa bo od lat jest rozleniwiona własnym dobrobytem, i zapewne nie potrafi niczego zrobić za darmo albo za grosze (gdy taki stan jest od dekad codziennością prawicy). Żartobliwie można powiedzieć że wieloletnie dziadowanie zrobiło z prawicowców twardych ulicznych wojowników.
Widać jednak, że nawet i takie (ogromne dla prawicowców) środki są dla lewicowców niewystarczające dla ich działalności. Pokazują to ostanie artykuły na stronie Krytyki Politycznej (aspirującej do miana kuźni intelektualnej lewicy). W artykule „Zdziwicie się” Michał Sutowski i Agnieszka Wiśniewska zwrócili się do swoich lewicowych czytelników z dramatycznym apelem: „Z samych grantów Krytyki Politycznej nie rozwiniemy. Dlatego prosimy was o pomoc. Bez waszego wsparcia nie zrobimy nic więcej”.
W ramach swoich kombatanckich wspominek lewicowi aktywiści opisali jak od lat ciężko pracują propagując lewicowe zabobony - „Przez 16 lat Krytyka Polityczna urosła. Zdobyliśmy sporo grantów i ponad 200 tysięcy czytelników. Ale nadal nie stać nas na oczekiwane przez współpracowników wynagrodzenia i opłacenie kosztów redakcji”.
Narzekając na brak kasy lewicowi publicyści stwierdzili, że „z faktu, że latami wiele i wielu z nas pracowało dla idei po kosztach nie wynika, że możemy cały czas domagać się heroicznego zaangażowania od naszych autorek i autorów. Po drugie, zmieniły się czasy, niestety na gorsze. Coraz mniej naszych starszych kolegów i koleżanek – ekspertek, komentatorów, analityków, ludzi znających się na tym, o czym piszą – ma etaty w swych macierzystych instytucjach. Dla naszych rówieśniczek i rówieśników oraz osób z młodszego pokolenia stałe i bezpieczne zatrudnienie to ewenement. Praca poniżej stawek rynkowych lub pro bono to dla nich po prostu mniej czasu, by zarabiać na życie”.
W swym artykule lewicowi publicyści deklarują, że chcą by ich artykuły dalej były dostępne za darmo – zapewne realia są takie, że nie wielu dotychczasowych czytelników skłonnych było płacić za czytanie tekstów z Krytyki Politycznej.
Jak zdradzają publicyści Krytyki Politycznej „do tej pory wsparło nas finansowo niecałe kilkaset osób – doceniamy i dziękujemy – choć czyta nas co miesiąc 200 tysięcy! (…) Dzięki wsparciu z zagranicznych fundacji udało nam się przetrwać trudny moment, w którym utraciliśmy dotacje ze środków publicznych. Te pieniądze są jednak uzależnione od waszej pomocy. Granatowoocy zachodni stosują prostą zasadę: dadzą nam złotówkę, jeśli sami zdobędziemy dwie”.
Z artykułu na lewicowym portalu widać więc, że dotychczas sytuacja wyglądała tak, że lewicowcy mieli kasę z kieszeni podatników, tłukli swoją propagandę nie przejmując się tym, że Polacy ją olewają, a teraz źli kapitaliści z Ameryki i Unii, chcą by ich kasa była wydawana na propagandę, która wzbudzi zainteresowanie Polaków. Z punktu widzenia lewicowców w Polsce to straszne, że zachodni sponsorzy nie rozumieją, że celem pierwszoplanowym lewicy w Polsce jest kawior i banany dla lewicowców, a nie jakaś rewolucja. Polacy mogą się więc cieszyć, że lewicowcy nie są idealistami, tylko pragmatykami wolnymi od idealizmu Siłaczki czy Doktora Judyma.
Z artykułu lewicowych publicystów wynika, że tylko „jedna osoba na 13 tysięcy czytających stronę Krytyki Politycznej” wspiera tą tubę lewicowej propagandy.
Kulisy finansowania Krytyki Politycznej w swoim artykule „Ile kosztuje KrytykaPolityczna.pl” opisał też Michał Borucki. Jak informuje lewicowy działacz „miesięczny budżet internetowego dziennika KrytykaPolityczna.pl wynosił ok. 60 tys zł” (…) 47,9% budżetu za rok 2018 stanowią etaty [pięciorga] redaktorów (…) 32,5% budżetu w mijającym roku stanowiły koszty honorariów autorek i autorów zewnętrznych (…) Średnia kwota, jaką płacimy za tekst, nie przekracza 300 złotych”. Zdaniem lewicowego działacza 300 zł to za mało i w nowym roku lewicowcy publicyści mają dostawać po 450 zł za tekst.
Krytyka Polityczna „przez ostatnie lata (...) aż 70% kosztów pokrywaliśmy z grantu instytucjonalnego OSF, czyli, jak mówią na mieście, „z pieniędzy od Sorosa”. 14,5% pochodziło z mniejszych grantów (OSF GDP, Fundacja im. Friedricha Eberta, Fundacja im. Róży Luksemburg, Fundusz Obywatelski, ECF, Visionary Voices), 4,5% opłacone z darowizn, a 11% ze środków własnych Stowarzyszenia (czyli np. z zysków przekazywanych przez Wydawnictwo Krytyki Politycznej na działania statutowe)”. Lewicowy działacz w swoim artykule narzeka, że „do każdej złotówki od OSF musimy zdobyć 2 złote z innych źródeł”, kiedyś Krytyka Polityczna dostawała kasę z Ministerstwa Kultury, kasę tę lewicy jednak odebrał PiS.
Jan Bodakowski
Źródło: Jan Bodakowski