Chcą zniszczyć niezależność Węgier

0
0
0
/

Tysiące ludzi zgromadziło się w poniedziałek wieczorem przed budynkiem węgierskiego parlamentu, aby zaprotestować przeciwko "korupcji w rządzie premiera Viktora Orbana". To ewidentnie efekt czarnego pijaru, forsowanego od wielu tygodni przez środowiska związane z międzynarodową finansjerą.

 

Wszystko zaczęło się od nie wpuszczenia na terytorium Stanów Zjednoczonych sześciu węgierskich polityków, którzy rzekomo mieli być zamieszani w skandale korupcyjne. Abstrahując od tego, czy rzeczywiście byli (rząd w Budapeszcie odrzucił wszystkie zarzuty jako nieprawdziwe), należy zauważyć, iż osądzenie tego faktu należy do węgierskich organów ścigania, a nie rządu w Waszyngtonie i już sam fakt, iż ten ostatni tak bardzo zaangażował się w tropienie nieprawidłowości w polityce Węgier, świadczy, iż coś w tej sprawie nie gra.

 

Wątpliwości co do intencji USA rozwiał artykuł, jaki ukazał się w prestiżowym magazynie "Forbes", w którym nastąpił kolejny atak na Orbana i jego współpracowników. Do ataku tego włączyły się finansowane z zagranicy, a działające na Węgrzech organizacje pozarządowe. Szkalujące węgierską ekipę rządzącą środowiska zarzuciły jej członkom, iż zamierzają stworzyć na Węgrzech reżim na wzór tego, jaki w Rosji stworzył Władimir Putin [!].

 

To wystarczyło, aby wyprowadzić na ulice ponad 10 tys. ludzi, mocno przestraszonych i niekoniecznie zdających sobie sprawę z tego, co tak naprawdę się dzieje.

 

Zwracając się do zgromadzonych tłumów Andras Horvarh, były urzędnik aparatu skarbowego, domagał się nie tylko podjęcia kroków przeciwko korupcji. - Przyszliśmy tu pogrzebać nie rząd, ale reżim - wtórował mu inny, mniej znany mówca. Uczestnicy poniedziałkowej demonstracji skandowali: "Orban, won!", "Europa", "Demokracja", "Zmiana reżimu" i trzymali w dłoniach transparenty o analogicznej treści.

 

Warto w tym momencie dodać, iż Andras Horvarh miał zgromadzić dossier z dowodami, że węgierskie organa kontroli skarbowej chciały przekupić amerykańską firmę nasienniczą Cargill, nota bene spółkę-córkę koncernu Monsanto, poprzez zaoferowanie ulg podatkowych w zamian za honorarium za doradztwo w wysokości 8,2 mln dol., jakie rzekomo miało być wypłacone jednej z fundacji, "prawdopodobnie utrzymywanemu z publicznych pieniędzy tink-tankowi Századvég". Z kolei Bunge Zrt. miała zostać obłożona wysokimi karami. Obydwa przedsiębiorstwa miały zaskarżyć aparat skarbowy Węgier do... władz Stanów Zjednoczonych [!].

 

Cała rzekoma afera korupcyjna wydaje się być mocno podejrzana i - grubymi nićmi szyta, szczególnie jeżeli weźmiemy pod uwagę bandyckie praktyki stosowane przez Cargill i Monsanto. Wydaje się, iż pewne kręgi, które nagle a niespodziewanie nie tyle może straciły swoje wpływy na Węgrzech, co musiały pogodzić się z ich uszczupleniem, postanowiły odbudować swoją pozycję i obalić obecny rząd. Świadczyć może o tym m.in. wyrażane przez nich ubolewanie, że 75 proc. dotychczasowej węgierskiej kadry dyplomatycznej zostało zastąpione ludźmi całkowicie lojalnymi wobec Viktora Orbana. Należy przypuszczać, iż właśnie w tym fakcie należy szukać przyczyn amerykańskiej walki z rzekomą węgierską korupcją.

 

Anna Wiejak

 

Fot. ibitimes.com

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną