Ziemkiewicz fałszywie o Palestynie

0
0
0
/

Kilka dni temu głos w sprawie izraelsko-palestyńskiego konfliktu zabrał Rafał Ziemkiewicz, który podsumował go zdaniem: „Rozum i uczciwość każe w toczącej się na Bliskim Wschodzie wojnie wspierać zdecydowanie Izrael”. Tych, którzy nie podzielają jego definicji „rozumu i uczciwości” określił jako „prowokatorów” bądź „wariatów”.

 

Niestety jego tekst jest najlepszym dowodem na to, że błyskotliwość, lekkie pióro nie są w stanie zastąpić wiedzy, głębszej refleksji i przykryć ignorancji.

 

Ziemkiewicz powtarza wszystkie miazmaty narracji amerykańskich neokonserwatystów tak chętnie wdychane przez polskich, centroprawicowych publicystów. Hamas to islamscy fanatycy, lokalna dywizja „świata islamu”, który jak tylko rozprawi się z Izraelem to rzuci się na Europę – tak w jednym zdaniu można by streścić tekst Ziemkiewicza. [ http://fakty.interia.pl/felietony/news-zydzi-do-gazy,nId,1481803 ]

 

Można jeszcze dodać oczywiste zakłamywanie rozwoju wypadków, to jest faktu rozpoczęcia obecnej eskalacji zbrojnej przez ostrzał terytoriów palestyńskich ze strony Izraela a nie przez Hamas. Ziemkiewicz powtarza też wymówkę izraelskiej propagandy wobec faktu, że ponad 70 procent ofiar izraelskiej armii stanowią cywile, oburzając się iż bojownicy Hamasu działają między nimi. Wystarczy podstawowa wiedza o megagettcie jakim jest Strefa Gazy by rozumieć, ze zasadniczo nie ma w nim zbyt wiele niezamieszkanych obszarów. Oczywiście Ziemkiewicz starannie ucieka od pytań dzięki czyjej polityce wypędzeń Strefa stała się jednym z najgęściej zaludnionych punktów na planecie i dzięki czyjej blokadzie jej cywilni mieszkańcy nie mogą dziś z niej uciec, spod gradu bomb i rakiet.

 

Oczywiście reprodukowana przez Ziemkiewicza narracja nie ma nic wspólnego z rzeczywistością – nie ma żadnego „świata islamu” w sensie geopolitycznym. W sensie podejścia do zagadnienia relacji sfery religii i praktyki życia społeczno-politycznego Arabowie są bardzo zróżnicowani. To muzułmańskie państwa i armie są tymi, które toczą najbardziej zaciętą walkę przeciw dżihadystycznym organizacjom terrorystycznym, gdy tymczasem Izrael potrafi taktycznie je wspierać, jak to się dzieje na południu Syrii. Argumentację demaskującą fałsz retoryki „zderzenia cywilizacji” rozwinąłem w swojej polemice Łukaszem Warzechą nie będę więc jej obszernie powtarzał [ http://wpolityce.pl/swiat/206433-lukasz-warzecha-nie-ma-racji-polska-nie-musi-popierac-izraela ] zaś wniosek jaki postawiłem jest taki, że wbrew temu co pisze Ziemkiewicz, właśnie ze względu na „rozum i uczciwość”, ani Polska, ani Polacy, ani nawet „nowocześni endecy”, w kontekście palestyńskim nie muszą i nie powinni popierać Izraela.
Chybione argumenty

 

Poza powtarzaniem neokonserwatywnej narracji, stworzonej za oceanem właśnie w celu mobilizowania prawicowej opinii publicznej w Europie przeciw światowi arabskiemu lub Iranowi, Ziemkiewicz kokietuje jednak kręgi „judeosceptyczne” w Polsce grożąc także, że bez kolonialnego państwa w Palestynie Żydzi masowo rzuca się migrować do Polski. Przeczą temu dwie okoliczności – już w tej chwili Izrael ma poważny problem, bo ciągle zwiększa się strumień jego obywateli nieczułych na syjonistyczne obowiązki, opuszczających syjonistyczne państwo. Jednak kierują się oni tam, gdzie już pulsuje życie żydowskie, czyli głównie do metropolii Stanów Zjednoczonych, nie do Polski, która w świadomości Izraelczyków jest „wielkim cmentarzem”. Inna sprawa, że właśnie w ramach polityki „sojuszu” z Izraelem, który od 25 lat jest dogmatem polskiej elity politycznej od lewa do prawa i do którego namawia także Ziemkiewicz, Rzeczpospolita i tak już hurtowo rozdaje polskie paszporty izraelskim obywatelom w sposób, który można uznać co najmniej za naciąganie polskiego prawa.

 

Argumentem ostatecznym na rzecz afirmacji Izraela i jego polityki ma być zaś fakt, że protestuje przeciw niej lewica. Cóż, jeśli bycie „nowoczesnym endekiem” miałoby polegać na robieniu wszystkiego na odwrót niż takie czy inne organizacje lewicowe to obawiam się, że taka postawa ani z endecją, ani z nowoczesnością nie ma nic wspólnego.

 

Europejska lewica może dostarczyć ciekawego materiału do refleksji, przynajmniej jeśli chodzi o relacje międzynarodowe. Udowodnił to chociażby wrocławski prawicowy publicysta Tomasz Gabiś. Opierając się często i gęsto na źródłach lewicowej proweniencji, wraz z redakcją kwartalnika „Stańczyk” fenomenalnie zdekonstruował w 2003 r. w „Raporcie o wojnie w Iraku” formułowany przez amerykańskich polityków i publicystów dyskurs uzasadniający agresję na to arabskie państwo, wyświetlając jej realne przyczyny i okoliczności z przenikliwością na jaką nie stać było legionu prawicowych polskich publicystów. Ci woleli ograniczyć się do bezkrytycznego powtarzania tego dyskursu. Czytajmy więc lewicowców, wszędzie tam gdzie wyłuskują oni istotne fakty i analizują realia polityczne wychodząc poza dwoje ideologiczne ograniczenia. Zarzut w stronę lewicowców, ze strony Ziemkiewicza jest zaś o tyle nie na miejscu, że on sam poza swoje ograniczenia wyjść nie potrafi.

 

Przy całej niewdzięczności zadania polemiki z komunałami, uproszczeniami i generalizacjami formułowanymi przez centroprawicowych publicystów starszego pokolenia, warto w dobrej wierze, uczciwie zanalizować przynajmniej jeden z ich strachów. Czy palestyński Hamas jest ekstremistyczną organizacją będącą częścią terrorystycznej międzynarodówki dybiącej na wolność i byt Europejczyków?

 

Około trzech tygodni temu internet a potem arabskie media obiegło nagranie ukazujące jak członkowie bądź sympatycy organizacji „Islamskie Państwo” bezczeszczą palestyńską flagę próbując ją nawet podpalić [ https://www.youtube.com/watch?v=2tF5msIoWoc ] Wszystko to w momencie gdy oczy całego świata arabskiego i nie tylko zwrócone są na Strefę Gazy, gdzie izraelski atak zabił już kilkuset Palestyńczyków, w większości cywilów. Trudno zrozumieć ten gest takwirystów inaczej niż całkowite zdezawuowanie oporu Hamasu i sprawy palestyńskiej jako takiej, które w oczach rzeczywistych ekstremistów, zwolenników globalnego „dżihadu” przemocy przeciw wszystkim „niewiernym”, okazują się niewiele warte.
 

 

Hamas jako ruch narodowy

 

Incydent ten, kompletnie niezrozumiały w ramach fałszywej logiki stosowanej przez Ziemkiewicza i jemu podobnych, odsłania nam właśnie całą skomplikowaną rzeczywistość palestyńskiego oporu wobec Izraela i jego miejsca w arabskim czy szerzej muzułmańskim świecie pojęć religijnych i politycznych. Tudzież równie złożonej genezy, ideologii Hamasu i w końcu roli politycznej jaką przyszło mu odgrywać w realiach egzystencjalnych narodu palestyńskiego.

 

Islamski Ruch Oporu (Harakat al-Muqawama al-Islamijja) – bo tak brzmi polskie tłumaczenie pełnej nazwy organizacji, którą polski czytelnik zna z jej arabskiego akronimu Hamas, uformował się na przełomie 1987 i 1988 r. właśnie w Stefie Gazy. Założony został przez członków działającego od 1973 roku Centrum Islamskiego (Mudżama), które było gałęzią egipskiego Bractwa Muzułmańskiego, szerzącym wśród Palestyńczyków jego islamistyczną ideologię.

 

Co ciekawe w 1979 r. Izraelczycy zarejestrowali to stowarzyszenie, przez lata była to więc bodajże jedyna społeczno-polityczna organizacja palestyńska zalegalizowana przez Izrael. Mało tego, przez pierwsze kilkanaście lat swojej działalności Centrum Islamskie cieszyło się jego życzliwą neutralnością. Emerytowany izraelski generał brygady Icchak Segev twierdzi więcej – przez lata izraelskie służby specjalne wspierały finansowo ruch islamistyczny w Strefie Gazy. Cel tej polityki był jasny – podważyć pozycję Jasera Arafata i świeckiej, nacjonalistycznej Organizacji Wyzwolenia Palestyny i ruchu Fatah. Być może izraelscy stratedzy zdawali sobie także sprawę, że nawet jeśli ruch islamistyczny wymknie się spod kontroli, będzie on dla Izraela wygodniejszym przeciwnikiem. Bowiem w przeciwieństwie do Fatahu czy lewicowego Ludowego Frontu trudniej mu będzie zyskiwać sympatię zachodniej opinii publicznej. Casus Ziemkiewicza i całej plejady polskich publicystów o antypalestyńskim nastawieniu ukazuje miarę  sukcesu tej izraelskiej strategii.

 

Hamas narodził się w chwili wybuchu pierwszej Intifady. W czasie gdy całe przywództwo OWP po przegranej w Libanie znalazło się w obozach w odległej Tunezji,  Hamas budował sobie pozycję polityczną przystępując do zbrojnej walki z okupacją, pośród wzburzonej palestyńskiej młodzieży obrzucającej kamieniami izraelskie czołgi. Terrorystycznymi metodami kontynuował ją w latach dziewięćdziesiątych, by ostatecznie przekształcić się w polityczną władzę Stefy Gazy i quasi-armię toczącą walkę z oddziałami izraelskiej armii wojskowymi metodami. O ewolucji tej pisałem w jednym z poprzednich artykułów. [ http://www.prawy.pl/z-zagranicy2/6482-hamas-daleki-od-kleski ]

 

Jednak Hamas pozostał przede wszystkim siłą społeczno-polityczną, która przy swojej niewątpliwie islamistycznej ideologii, stała się przede wszystkim narodowowyzwoleńczym ruchem Palestyńczyków, zyskującym poparcie szerokich mas, także na Zachodnim Brzegu Jordanu. Jak już zauważyłem, w przytaczanym artykule, właśnie dlatego popiera go dziś szeroki front palestyńskich środowisk od tych nastrojonych religijnie po liberalnie czy lewicowo nastawioną część młodego pokolenia.

 

Zresztą typowo narodowy charakter Hamasu sygnalizuje już założycielski dokument streszczający jego ideologię i cele polityczne czyli wydana 18 sierpnia 1988 r. „Karta Islamskiego Ruchu Oporu”. W jej preambule zaznacza się, iż „Islamski Ruch Oporu powstał, aby wypełnić misję zbawczą Stwórcy, złączyć ramiona wszystkich walczących o wyzwolenie Palestyny. Dusze jego bojowników spotykają się z duszami wszystkich bojowników, którzy oddali życie na ziemi Palestyny”. Organizacja w punkcie pierwszym określa islam jako swój „program polityczny” nie da się jednak ukryć, że koncentruje się ona na sprawie palestyńskiej gdyż „Islamski Ruch Oporu wzywa narody arabskie i islamskie do przyjęcia linii poważnego i trwałego działania, by zapobiec urzeczywistnieniu tego potwornego planu [kolonizacji Palestyny przez Żydów], przestrzegania ludów przed niebezpieczeństwem wynikającym z opuszczenia kręgu walki antysyjonistycznej”.

 

Cały dokument sprowadza się do afirmacji radykalnego oporu Palestyńczyków przeciw Izraelowi. Nie ma słowa o dżihadzie przeciw Amerykanom czy mieszkańcom Europy, nie ma słowa o globalnym kalifacie. Założenie ideologiczne można sprowadzić do formuły „islam dla sprawy Palestyńczyków”, a nie „Palestyńczycy dla sprawy światowego islamu”. I taka też okazała się jego dalsza polityczna droga, gdy z jednej strony Hamas formalnie uznał przewodnią rolę kierowanej przez Fatah Organizacji Wyzwolenia Palestyny, a z drugiej przejął pałeczkę w sztafecie zbrojnego oporu, porzuconą właśnie przez Fatah.

 

Dla ekstremistów Hamas to apostaci

 

Tę różnicę a nawet sprzeczność między narodowyzwoleńczym Hamasem a terrorystyczną międzynarodówką ekstremistów uwypukla w swoim tekście dla portalu Al-Monitor z 29 lipca Ali Mamuri – irański intelektualista, doktor filozofii islamskiej Uniwersytetu imama Sadika w Teheranie a jednocześnie pracownik Australijskiego Uniwersytetu Katolickiego w Sydney. Odpowiadając na będące tytułem jego artykułu pytanie „Dlaczego organizacja Islamskie Państwo nie ma żadnej sympatii dla Hamasu” Mamuri przytacza wypowiedzi padające właśnie z kręgu sympatyków tego pierwszego według których „Hamas to odstępcy od wiary, którzy nie toczą prawdziwego dżihadu”. Cytuje deklarację salafickiego szejka Talaata Zahrana z Egiptu, który uznał 22 lipca walkę w Strefie Gazy za niegodną nazwania ją za stosowną z punktu widzenia dżihadu, tak jak rozumieją go ekstremiści.

 

Jak wskazuje Mamuri palestyński nacjonalizm Hamasu dla takwirystycznych organizacji jest świętokradztwem bowiem jedyny cel godny walki dla prawdziwego muzułmanina to według nich kalifat jednoczący wszystkich wiernych bez podziałów narodowych. Mamuri podkreśla, że dziś dla ekstremistów głównym wrogiem nie jest Izrael, ani nawet zachód, lecz mieszkańcy państw muzułmańskich, których uznają za nieprawomyślnych – to jest miejscowi chrześcijanie, szyici ale także, a może przede wszystkim, ci muzułmanie-sunnici którzy nie podzielają ich obskuranckiej ideologii. Dobitnym tego przejawem jest fakt, że dziś to ekstremiści rekrutujący się z wykorzenionych arabskich mieszkańców państw zachodnich podążają na pola walki w Syrii i Iraku a nie odwrotnie. [ http://www.prawy.pl/z-kraju/5567-coraz-wiecej-ekstremistow-z-europy-w-syrii ]

 

Według wszelkiej maści ekstremistów Hamas „splamił się”, gdy walcząc z w Palestynie sprzymierzył się z szyitami z Iranu i libańskiego Hezbollahu. Faktycznie zresztą jeden i drugi są realnymi wrogami takwirystów terroryzujących dziś Irak i Syrię. Całkiem inaczej niż Izrael, który wielokrotnie już zapewniał azyl i medyczne wsparcie, a nawet pośrednie wsparcie militarne rebeliantom z południowej Syrii, wśród których funkcjonuje organizacja Dżabhat Al-Nusra – odłam irackiej Al-Kaidy.

 

Po prostu pisać prawdę

 

Miałkość merytoryczną głosu Ziemkiewicza w tej kwestii można wytłumaczyć chyba tylko poprzez jego swoistą wolę oddania przysługi tradycji endeckiej poprzez działania na rzecz wprowadzenia jej do głównego nurtu dyskusji publicznej w naszym kraju. Ponieważ najbardziej kontrowersyjną częścią tej tradycji, używaną najczęściej do jej ahistorycznego dezawuowania, jest stosunek endecji do Żydów, Ziemkiewicz najwyraźniej stwierdził, że odkupi jej „grzechy” poprzez demonstracyjne proizraelskie nastawienie. Jest to jednak droga do nikąd, bowiem ma się ona nijak to odkrywania rzeczywistości międzynarodowej takiej, jaką ona rzeczywiście jest, co zawsze było naczelnym celem wysiłku intelektualnego endeków. Tradycja polskiego ruchu narodowego polegała na tym, by w badaniu rzeczywistości nie ulegać presji żadnych politycznych czy ideologicznych nurtów i sił, także w sensie orientowania się a rebours, jak Ziemkiewicz sugeruje to w odniesieniu do stanowiska lewicy w kwestii palestyńskiej, gdy każe być z zasady na opak wobec niej.

 

Wbrew temu co pisze Ziemkiewicz Palestyna nie jest sceną żadnego „starcia cywilizacji”, które jednoczyło by po jednej stronie frontu Polaków i Izraelczyków. Jest to typowy, znany z wielu momentów historii i wielu miejsc na kuli ziemskiej konflikt kolonizatora i kolonizowanego. Hamas jest zaś ruchem oporu kolonizowanych. Jak wiele tego typu ruchów narodowowyzwoleńczych, historycznie sięgał czasem po metody, które są nie do zaakceptowania, co jednak nie zmienia politycznego charakteru jego walki i celów, które nijak nie zagrażają Polsce i Europie. Polska, Polacy nie mają żadnego interesu w tym by budować sojusz z Izraelem, popierać go w kolonizacji Palestyny i w imię tego psuć swoje relacje z dużą częścią świata arabskiego zamieszkiwanego przez ponad 400 milionów ludzi. To nie jest nasza wojna. Zresztą nie mamy nawet w tym doświadczenia. Ostatnie 300 lat naszych dziejów dzieliliśmy raczej los kolonizowanych.
Uczciwość intelektualna i moralna wymaga natomiast od publicysty, ale i po prostu człowieka, pisania prawdy o tym co dzieje się w Palestynie, nie zaś powtarza propagandowych narracji napisanych w Waszyngtonie i Tel Awiwie.
                                    

Karol Kaźmierczak

Fot. YouTube.pl/Portal Telewizja Republika

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną