Izrael grozi sankcjami i sam jest nimi zagrożony

0
0
0
/

Choć prezydenci Palestyny i Izraela uścisnęli się w Watykanie, niewiele wskazuje na perspektywę rychłego i pokojowego rozwiązania problemu izraelskiej okupacji. Postępuje natomiast konsolidacja Palestyńczyków.

 

Przywódcy obu państw przybyli w niedzielę do Watykanu na zaproszenie papieża Franciszka, które wystosował on jeszcze w czasie swojej pielgrzymki do Ziemi Świętej 25 maja [ http://www.prawy.pl/wiara/5859-ojciec-swiety-apeluje-o-pokoj-dla-rodzin ] Papież odbył najpierw indywidualną rozmowę z każdym z polityków, następnie zaś wszyscy czterej, wraz z patriarchą Konstantynopola, udali się do Ogrodów Watykańskich, gdzie duchowni każdego z wyznań odmówili chrześcijańską, judaistyczną i muzułmańską modlitwę w intencji pokoju w Palestynie. W modlitwie żydowskiej wzywano do "doskonałego i cudownego pokoju”, w muzułmańskiej wzywano Allaha do ochrony przed "niesprawiedliwością, uciskiem i nielegalną agresją”. Nawet więc ta, pomyślana jako wielkie wezwanie do dialogu, ekumeniczna modlitwa ujawniła różnicę perspektyw Palestyńczyków i Żydów. Był to zresztą ostatni akord prezydentury Szimona Peresa, gdyż dzisiaj Kneset wybiera jego następcę.

 

Tydzień temu doszło do zaprzysiężenia premiera palestyńskiego rządu jedności wieńczącego proces pojednania między kontrolującym Zachodni Brzeg Jordanu Fatahem a Hamasem rządzącym Strefą Gazy, do którego zwaśnione strony pchnęła nieustępliwość izraelskich władz. Na premiera powołany został Rami Hamdallah członek Fatahu jednak nie należący do kierownictwa organizacji. Będzie to kolejne jego podejście. Jeszcze 6 czerwca zeszłego roku Mahmud Abbas powołał go na premiera, sondując zresztą już wtedy możliwość jego poparcia przez Hamas. Islamiści nie poparli a sam Hamdallah złożył dymisję już dwa tygodnie później właśnie po różnicach zdań z Abbasem, co dowodzi w pewnym stopniu jego niezależności.

 

Palestyńskiemu prezydentowi udało się jednak przekonać Hamdallaha do dalszego pełnienia obowiązków i 17 września 2013 r. został on ponownie zaprzysiężony. Fakt, że pozostanie na stanowisku także w rządzie jedności należy odczytywać jako spore ustępstwo Hamasu – tak wobec palestyńskich partnerów jak i wobec aktorów zagranicznych.

 

Zresztą spór między Hamasem a Fatahem o kształt gabinetu trwał do ostatniej chwili. Choć uzgodniono, że rząd składać ma się z bezpartyjnych fachowców, to wiadomo było, że każdy z nich będzie reprezentował interesy jednej lub drugiej strony palestyńskiej koalicji. Bodaj najgorętszy spór dotyczył kwestii ministra do spraw więźniów. Hamas nie chciał się zgodzić na jego likwidację, po cichu licząc na przejęcie go pod swoją kontrolę. Ostatecznie sprawy więźniów, jako osobna agenda problemów, będą w osobistej kompetencji premiera Hamdallaha.

 

Izraelsko-amerykańskie niesnaski

 

Reakcja Izraela była łatwa do przewidzenia. "Apeluję do wszystkich odpowiedzialnych członków społeczności międzynarodowej o nie podejmowanie działań na rzecz uznania palestyńskiego rządu, którego częścią jest Hamas i który jest od Hamasu zależny” – wzywał izraelski premier Benjamin Netanjahu. Jennifer Psaki rzeczniczka amerykańskiego Departamentu Stanu jeszcze w dniu zaprzysiężenia Hamdallaha obiecywała, że "nie podejmiemy decyzji [o uznaniu rządu Hamdallaha] tak długo, aż nie zobaczymy ostatecznej formy palestyńskiego rządu tymczasowego […] przekonamy się czy będziemy mogli z nim współpracować […] z tego co wiemy o nim na teraz jesteśmy do tego skłonni”. Przy czym jako warunki brzegowe Psaki wymieniła ramy porozumień z Oslo, których Hamas nie uznaje. Nietrudno jednak zauważyć, że wypowiedź Psaki była dużo mnie zdecydowana niż polityków izraelskich.

 

W Izraelu zresztą zostało to od razu zauważone. "Jeśli amerykańska administracja chce pokoju powinna wezwać Abbasa do zakończenia jego paktów z Hamasem i powrotu do rozmów pokojowych z Izraelem” – twierdził anonimowy rządowy polityk cytowany 3 czerwca przez dziennik "Haaretz” dodając, że „jest rozczarowany” stanowiskiem Departamentu Stanu.

 

Minister Obrony Wewnętrznej Izraela Gilad Erdan wypalił bezpardonowo "Amerykańska naiwność i uleganie palestyńskiemu dyktatowi poważnie zmniejszają szansę na powrót do stołu rokowań i zmuszają Izrael do podjęcia jednostronnych działań na rzecz ochrony własnych obywateli przed terrorystycznym rządem Abbasa”. Tego samego dnia izraelskie władze wprowadziły zakaz przejazdu przez swoje terytorium dla trzech ministrów nowego palestyńskiego rządu z Gazy.

 

Prominentni parlamentarzyści rządzącego Likudu zażądali wstrzymania wypłacania palestyńskiej administracji środków budżetowych zebranych w ramach podatków z Zachodniego Brzegu. Minister Przemysłu Handlu i Pracy na posiedzeniu izraelskiego rządu już 1 czerwca domagał się aneksji połowy okupowanego terytorium Zachodniego Brzegu - tak zwanej Strefy C. Jak na razie izraelscy wojskowi przyjęli 5 czerwca nowe bardziej restrykcyjne zasady poruszania się w niej urzędników palestyńskiej administracji.

 

Jak na razie jednak izraelskie władze nie poważyły się na wstrzymanie płatności budżetowych, choć był to przedmiotem dyskusji na posiedzeniu rządu. Było to zresztą okazją dla złośliwych komentarzy ze strony urzędników Białego Domu, drwiących że Tel Awiw wymaga od nich podejmowania radykalnych kroków, których sam  nie podejmuje.

 

Anonimowy urzędnik Białego Domu cytowany przez portal Middle East Monitor był jeszcze bardziej dobitny: "Abbas sformował rząd technokratów bez ministrów z Hamasu, Hamas nie odgrywa w nim żadnej roli”. Trzeba to uznać za daleko idące oceny. Bardzo odległe od optyki izraelskiej.

 

Izolacja Izraela

 

Izraelski publicysta Chemi Shalev zauważył, że jak na razie to ostra retoryka władz Izraela przyczynia się raczej do izolacji ich samych a nie nowego palestyńskiego rządu, co nazwał na łamach "Haaretz” "wyrafinowaną pułapką Abbasa i Hamasu”. Tym bardziej, że już 4 czerwca przedstawiciel Unii Europejskiej w Palestynie John Rutter zadeklarował poparcie dla palestyńskiego rządu jedności, uznając iż deklaracja, że będzie on pracował na bazie dotychczasowych porozumień pokojowych (a więc także uznania Izraela w granicach z 1967 r.) zamyka kontrowersje.

 

6 czerwca UE zagroziła zresztą Izraelowi sankcjami w odpowiedzi na ogłoszony przez jego władze dzień wcześniej program budowy kolejnych 1466 domów dla żydowskich kolonistów na terytoriach okupowanych. Amerykański Departament Stanu użył łagodniejszej retoryki wyrażając "głębokie rozczarowanie”.

 

Od stycznia Unia Europejska wdraża przepisy nakładające embargo na kooperację z izraelskimi organizacjami społecznymi i podmiotami komercyjnymi operującymi na terenach okupowanych. Członek egzekutywy Organizacji Wyzwolenia Palestyny Hanan Aszrawi zapowiedział z kolei skierowanie sprawy wznowienia akcji kolonizacyjnej do ONZ.

 

Nawet Hamas próbuje wypłynąć na międzynarodowe wody. Jeszcze w tym miesiącu szef Biura Politycznego organizacji Chalid Maszal ma udać się z wizytą do Moskwy. Kreml ciepło przyjął palestyńską rekoncyliację. Można podejrzewać, że Maszal będzie tam szukać nie tylko bezpośredniego wsparcia ale i mediacji w stosunkach z Iranem i Syrią – sięgnęły one dna po tym jak Hamas poparł syryjskich rebeliantów w 2012 r. O ile Teheran pozwolił na nawiązanie rozmów, o tyle Damaszek pozostaje niewzruszony i jedynymi którzy mogą próbować przekonać Baszara Al-Asada do zmiany stanowiska są rosyjscy dyplomaci.

 

Poza tym rząd Netanjahu przyjął w ostatnią niedzielę projekt ustawy, która pozwoli sądom blokować uwolnienie tych palestyńskich więźniów, którzy zostali skazani z paragrafów o zabójstwo. Przy okazji w poniedziałek odwołano obecną amnestię. Nawet część izraelskich komentatorów zauważyła, że jest to w równym stopniu karanie Palestyńczyków co ograniczanie sobie opcji negocjacyjnych, nie tylko zresztą z Palestyńczykami ale i libańskim Hezbollahem. Zresztą w izraelskich więzieniach trwa właśnie strajk głodowy tych skazańców, których zwalnianie zostało przez Izraelczyków wstrzymane właśnie po starcie rozmów Fatahu i Hamasu, co jest dodatkowym materiałem palnym w iskrzącej obecnie atmosferze stosunków palestyńsko-izraelskich.

 

Hamas w OWP?

 

W toku formowania rządu jedności Hamas poszedł na znaczne ustępstwa polityczne, choć nie było i nie ma mowy o podważeniu przezeń własnego credo ideologicznego czyli uznaniu jakiejkolwiek formy państwa żydowskiego w Palestynie przez tę organizację. Wielu komentatorów uważa oba te fakty za przesłankę do wniosku, że pojednanie Palestyńczyków nie potrwa zbyt długo, podobnie jak rząd jedności. Jednak w mediach pojawiły się informacje, że Hamas poważnie traktuje swoje zaangażowanie w struktury stworzone przez Fatach a właściwie kontrolowaną przezeń Organizację Wyzwolenia Palestyny.

 

4 czerwca zastępca przewodniczącego Biura Politycznego Hamasu Musa Abu Marzuk zapowiedział dalsze działania na rzecz przystąpienia islamistów do OWP co zresztą stało się na konferencji rocznicowej z okazji pięćdziesięciolecia powstania tej organizacji.

 

Hamas jeszcze w 2005 roku po negocjacjach w Kairze uznał OWP jako "prawowitą reprezentację narodu palestyńskiego”. Dominujący w niej Fatah przeciągał jednak dalsze rozmowy aż do czasu rozłamu w 2007 r. Zresztą właśnie uznanie OWP w tej roli przed uzyskaniem w niej miejsca Abu Marzuk uznał za "historyczny błąd” Hamasu – jak cytuje portal Al-Monitor. Jednocześnie Hamas stawia warunki domagając się wyłonienia nowego "tymczasowego” kierownictwa bo "OWP się zestarzała” oraz dyskusji programowej nas zasadami i celami organizacji.

 

Co jeszcze ciekawsze wolę udziału w przyszłych wyborach do palestyńskiego parlamentu zadeklarował mniejszy ale jeszcze bardziej radykalny "Islamski Dżihad”. Mowa jest także o jego wejściu do OWP. Perspektywę tę z zadowoleniem przyjął Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny. Jego lider w Gazie Dżamil Mezher stwierdził, że "Wejście Hamasu i Islamskiego Dżihadu do OWP znacząco wzmocni siły narodowego oporu. Ich obecność w OWP będzie ważna i da siłę do przezwyciężenia wyzwań okupacji i da wsparcie dla ruchu oporu przeciw niej”.

 

Aczkolwiek przyznał, że sojusz taki nie powstanie szybko, co jest zrozumiałe choćby ze względu na różnice ideologiczne między lewicowym LFWP a islamistycznymi Hamasem i „Islamskim Dżihadem”. Podobne zdanie wyraził Nafez Azzam lider tego ostatniego.

 

Do tej pory to właśnie LFWP był naczelną siłą polityczną w ramach OWP odrzucającą jakiekolwiek pakty z Izraelem. Wraz z partyjną drobnicą był jednak zmarginalizowany przez Fatah. Ewentualne dołączenia islamistów, w sytuacji gdy dostali by mocną legitymacją w wyborach parlamentarnych, mogłoby znacznie zmienić układ sił na rzecz frakcji nieprzejednanych. A to miałoby daleko idące konsekwencje.

                                                                                                                             Karol Kaźmierczak

foto: ir.binus.ac.id

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną