Wojna archeologów: naziści kontra endecy

0
0
0
/

Kiedy w III Rzeszy tryumfował Adolf Hitler i jego narodowy socjalizm, a w Polsce najsilniejszym poparciem cieszyła się narodowa demokracja z Romanem Dmowskim na czele… Niemcy udowadniali wyższość swojego narodu dzięki m.in. archeologom z organizacji „Ahnenerbe” i skupiali się na opiewaniu germańskości zachodnich ziem polskich czy wyśmiewaniu modus vivendi Słowian przeciwstawiając ich wysoko rozwiniętym Germanom…

 

Co ciekawe, nazi-archeolodzy III Rzeszy bratali się niejednokrotnie politycznie z sanacją Piłsudskiego zwalczając szkołę wybitnego naukowca, prof. Józefa Kostrzewskiego, który nigdy nie wypierał się swoich endeckich sympatii.

 

Spór zaczął się w latach 20. XX wieku, kiedy berliński profesor archeologii Gustaw Kossinna wykreował swoistą myśl naukową w postaci archeologii osadniczej, sprzęgniętej z czymś, co można nazwać archeologią etniczną. - Kossina w ramach stworzonej przez siebie tzw. „metody etnicznej”, głosił, że społeczeństwa pradziejowe odpowiadają konkretnym grupom etnicznym, a zamieszkiwane przez nie w przeszłości ziemie można uważać za trwale im przyporządkowane. To pogląd i metoda, która w tym czasie nie była jedynie domeną nauki niemieckiej.

 

W zasadzie Józef Kostrzewski, swe polemiki prowadził w oparciu o zbliżone koncepcje, wskazując jedynie odwrotnie niż piewca germańskości Kossina, na pradawność, nazwijmy to, żywiołu polskiego na spornych ziemiach (głównie Wielkopolski i Śląska) – mówi dr Bartosz Jóźwiak z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Gdańskiego. 

 

Początek sporu, choć dzisiaj mogący wydawać się prymitywny i będący uproszczeniem rzeczywistości pradziejowej, wpisywał się w ówczesny kanon dyskursu naukowego. Z Kossimą polemizował wspomniany przez Jóźwiaka prof. Józef Kostrzewski, który do dzisiaj jest jedną z ikon polskiej archeologii. Dopiero w latach 30. Kossima poddał się nazistowskiej propagandzie i zbaczając z toru polemiki naukowej, zaczął rzucać miłe propagandzie III Rzeszy antysłowiańskie inwektywy. – „odcięci od wszelkich prądów wyższej kultury, biedni i prymitywni” – tacy mieli być Słowianie według Kossimy, a przybyć na swoje ziemie mieli „z prypeckich bagien”.

 

Jak zdaniem niemieckiego naukowca wyglądało życie na ziemiach polskich w czasach słowiańskich? „Hołdowali oni już wówczas pewnego rodzaju bolszewizmowi, złagodzonemu jedynie przez niemożliwość zbierania się w większych gromadach i przez skrajny brak potrzeb. Dla Germanów, których, a przede wszystkim w czasie wojny, ożywia pragnienie prawa i ładu, byli oni przedmiotem wstrętu i ohydy” – bredził już w późniejszym okresie Kossima. 

 

Jednak prawdziwym ojcem nazi-archeologii był Bolko von Richthof, pseudonaukowy badacz (np. w porównaniu z Kossimą), który stał się późniejszym adwersarzem Kostrzewskiego. - To postać dość prymitywna. On nigdy nie był typem naukowca. W zasadzie to ideologia i dość chorobliwy antypolonizm zdawał się jedynie popychać go do zajęcia się czymś, co w jego wykonaniu było raczej pseudonauką. Józef Kostrzewski, w wielu punktach wytykający mu jego kardynalne błędy merytoryczne, językowe i dyskredytującą niewiedzę, stał się więc dla niego głównym przeciwnikiem – mówi dr Jóźwiak. - Tyle, że Richtchofen nie zwalczał go raczej na polu argumentacji naukowej, ale aroganckich ataków, także personalnych, oraz odnoszących się do kanwy politycznej.

 

To nie kto inny jak on pisał para donosicielskie teksty dyskredytując Kostrzewskiego, jako zwolennika endecji (to akurat chluba, której Profesor nigdy się nie wypierał) i osobę, która stoi na przeszkodzie dalszemu polsko-niemieckiemu odprężeniu (samemu jednak odmawiając uznania aktualnych granic Polski, co pięknie skwitował Kostrzewski słowami: „w każdym razie wymagamy od apostołów porozumienia polsko-niemieckiego, którzy usiłują nas objąć w uścisku miłości, aby nie sięgali nam ręką do kieszeni. Naprzód uznanie status quo w postaci istniejących granic, a później przyjdzie czas na czułości sąsiedzkie”) – przypomina dr Jóźwiak.

 

Co ciekawe, spór Richthofena i Kostrzewskiego prowadzony był w czasach, kiedy III Rzesza liczyła jeszcze na sojusz z Polską sanacyjną przeciwko bolszewickiej Rosji (zobaczmy, że na kanwie naukowej żadnego odprężenia nie widać, jeśli pominąć osoby Leona Kozłowskiego i Włodzimierza Antoniewicza), a premierem był Leon Kozłowski, (zwolennik słowiańskości ziem polskich, ale wielki adwersarz Kostrzewskiego, który niejednokrotnie wytykał mu jego błędy warsztatowe) ten sam, za którego otwierała swe mroczne podwoje Bereza Kartuska, która w pierwszym etapie pochłonęła wielu działaczy endeckich. - To Kozłowski na sympozjum w Rydze bratał się z Richtchofenem i przepijał do niego, a w rozmowie wyrażał swoje złe zdanie o Kostrzewskim.

 

Jak widać Kozłowskiemu nie przeszkadzało to, że brata się z niezwykle aroganckim antypolakiem – dopowiada dr Jóźwiak. Później, kiedy idee nazistowskich archeologów i pseudonaukowców z „Ahnenerbe” (uznanej po wojnie za organizację zbrodniczą), do której należał również Richtchof, wkroczyło na teren Polski wraz z żołnierzami Wehrmachtu i SS, Kostrzewski (poszukiwany przez Niemców) musiał ukrywać się pod zmienionym nazwiskiem…

 

A co stało się z Richtchofenem po wojnie; z nazistą i członkiem NSDAP, oraz autorem publikacji antysemickich? To, co z wielu innymi nazistami. W czasie jednego z procesów norymberskich zbierał materiały dla obrony sądzonych funkcjonariuszy nazistowskich. Rząd RFN nagrodził go za zasługi dla Niemiec w 1964 roku Orderem Zasługi Republiki Federalnej Niemiec (Krzyżem Zasługi I Klasy). Był członkiem CSU (do 1972) oraz aktywistą Ziomkostwa Śląskiego…

 

Jak wskazuje dr Jóźwiak, dziś badacze raczej uznają dość późną metrykę osadnictwa słowiańskiego na naszych ziemiach i wiążą ją już z wczesnym średniowieczem. Wcześniej rzeczywiście zasiedlały te tereny plemiona germańskie, ale Germanie to nie Niemcy (ciekawe pytanie czy Niemcy to ludy alpejskie czy Prusacy, a może to swoisty konglomerat sklecony w federację w XIX w.?).

 

Do zawartej w nawiasie wątpliwości trafnie odniósł się Józef Kostrzewski, który w odpowiedzi na treść książki Hermanna Gaucha Neue Grundlagen der Rassenforschung, w której ten pisał, że tylko nordycy są prawdziwymi ludźmi, a wszystkie inne rasy bądź należą do zwierząt, bądź w najlepszym razie są czymś pomiędzy zwierzętami i ludźmi, wskazał, że w takim razie mieszkańcy południowych Niemiec, jako nie nordycy do tych podrzędnych klas widać należą, podobnie jak Hitler i Goering, którzy nordykami nie są (co ciekawe, praca Gaucha została zakazana nawet przez Rassenpolitisches Amt der NSDAP). 

 

Sam spór archeologów o słowiańskość czy germańskość zachodnich ziem dzisiejszej Polski czy genezę i pochodzenie Słowian miał ciekawy wątek związany z odkryciem Biskupina. - Gród Biskupiński, jako jedno z najbardziej doniosłych odkryć tamtej epoki, automatycznie stał się głównym argumentem w sporze z naukowcami niemieckimi. Ba, zainteresował także władze kościelne i państwowe II RP (np. wizyta marszałka Rydza-Śmigłego).

 

Dlatego w latach 1941-1943 badania wykopaliskowe prowadziła tu „Ahnenerbe”, organizacja powołana przez Himmlera do penetracji dóbr kulturowych podbitych przez nazistów państw. Pracami kierował Sturmbahnführer SS Hans Schleif, uczeń Kossinny, podlegający bezpośrednio Reichsführerowi SS Heinrichowi Himmlerowi, a miały one udowodnić germańskie pochodzenie osady – przypomina Jóźwiak i dodaje, że „Ponieważ niemieckie badania nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, postanowiono zlikwidować stanowisko archeologiczne poprzez zasypanie go piaskiem. Efektem tych działań było zniszczenie odsłoniętych przed wojną znalezisk”.

 

 

 

 

Robert Wit Wyrostkiewicz

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną