Kukiz w województwie (Z kroniki batalii prezydenckiej)

0
0
0
/

Patrzę i słyszę, oczom i uszom wiary dać nie mogę. Na jaką cholerę włączam to nowoczesne pudło. Trudno, stało się. W przerwie meczu, w poszukiwaniu świata bez reklam, trafiam na oblicze jednego z kandydatów na prezydenta mojego państwa.

 

Już na samym wstępie zaskakują mnie okoliczności przyrody w jakich kandydat próbuje sączyć swoje szlachetne idee. W tle jakieś smarki, przypominające niedogolone łono jeżozwierza, na kanapie radosna dzierlatka, której cycki stanowią współczesną parafrazę marksistowskiej własności społecznej, a w roli prowadzącego podskakujący, pięćdziesięcioletni osesek. Szok. Twarz poznaję. To ten sam gość, który nie tak dawno splugawił flagę mojego kraju. Ten sam, który gnojąc wszystkie większościowe tradycje proponuje w zamian nihilizm i „gównowartość”.  Odpuszczając pierwszy kwadrans nijakiego meczu nasłuchuję wynurzeń bohaterów programu. Wulkanizowana białogłowa artykułuje swoją chęć systematycznego uczestnictwa w obradach jakiegoś tam parlamentu, deklarując przy tym intelektualne dziewictwo polityczne. Kandydat Paweł Kukiz wygłasza szacowne cytaty i pomysły na realizacje szczytnych celów. Fircyk natomiast, stawia się w jednym szeregu z takimi ikonami jak wspomniany Kukiz czy Kazik. Jakim prawem? - krzyczy we mnie coraz bardziej zniesmaczony  jegomość. Facet, który tysiące razy opluwał wiarę i świętości Polaków, zapominając, że tylko ta wiara nie dzieli świata na lepszych i gorszych, powołując do życia ponadczasową godność bliźniego. Dla sprawdzenia sugeruję wesołkowi by podworował sobie z wartości islamskich, a przyjmę zakład, iż nigdy więcej nie da zarobić okuliście, bowiem nie będzie już na czym zawiesić rogowych oprawek modnych okularów. Zatem stawianie się w jednym szeregu z ludźmi, których krzyk miał uchronić i pobudzić szacunek ludzi do samych siebie uważam za wielce nieuprawnione. Słucham dalej. Urocza mimoza, epatując swoim bezkresnym zmęczeniem, przez korygowany zgryz przymusza chłopów do badania nasienia. Oświadcza przy tym, iż swoje macierzyństwo przewiduje jakoś zmieścić pomiędzy rozlicznymi iwentami i sesjami fotograficznymi. No i chwała Bogu, bo prokreacyjny dzwonek słychać już w oddali. Szkoda by było uczynić bezpotomnym,  tak estetyczny i na pozór nieskazitelny genotyp. Kandydat Paweł wspomina swą peerelowską martyrologię, której i ja doznałem. Zerkając na okularnika dobrze jednak kojarzę, że szczęśliwe dzieciątka ówczesnych luminarzy nijak utożsamiać się z nią nie powinny.  Obserwuję dalej, tracąc kolejne minuty meczu. Na ekranie, w światła jupiterów subtelnie wtacza się skąpo przyozdobiona pani Marta. Z oświadczenia starego smarkacza dowiaduję się, iż mogę być kreatorem stroju lub jego braku na cielesnych przyległościach panny Marty. Oczywiście natychmiast chwytam za telefon, aby wystukać na klawiaturze treść, jednoczącego Polaków esemesa; „Niech zdejmie gacie”.  Może poskutkuje w następnym odcinku tego frapującego, medialnego przedsięwzięcia. Program sobie drepcze nie przybliżając nikomu niczego, coraz bardziej zamieniając się w proscenium dla fikającej małpy. Nagle jednak mrozi mnie usłyszana kwestia w ustach wzrokowca; „Paweł, my jeszcze coś możemy” – rzecze nikczemnik, nakreślając wspólną, uczciwą przyszłość.  Kto?!- podrywam się z miejsca. Jakie MY? Brata się ze mną i z większością mojego pokolenia typek, który był nadwornym Stańczykiem niegodziwego systemu. Człowiek, który na wszelkie dostępne sposoby wyszydził wszystkie nieśmiertelne, duchowe dobra swoich współobywateli. Piewca wyuzdania, łajdactwa i bezkresnej wolności w jej śmierdzącej postaci. Korzystając z uprzywilejowanej dostępności medialnych nośników systematycznie obsrywał wszelkie autorytety, poczucie patriotyzmu i godności Polaków. Po co? Co w zamian zaproponował młodym mieszkańcom naszego kraju? Otóż pozwolę sobie skonstatować, iż odpowiedź jest krótka i soczysta – „Gówno”. Nie chcę w żaden sposób ewangelizować ani pouczać, mając nieuchronną  wizję podstarzałego dżentelmena prowadzącego swoją, długo wyczekiwaną latorośl do najlepszej, katolickiej szkoły w mieście. Jednak polecałbym zaprzestać kpin z naszych rodaków. Polacy bowiem to wspaniali i mądrzy ludzie zarówno drzewiej jak i współcześnie. Wystarczy uświadomić sobie kogo gości się na wyściełanych, telewizyjnych kanapach i kto był autorem sążnistego, zagranicznego kopa w dupy milionów Polaków i to będzie dobry początek refleksji nad swoim udziałem w masowym, narodowym eksodusie. Prowadź se chłopie twoje licencyjne programy, w których rolę wszechwiedzącego okraszasz wyszukanym humorem. Zaiste szewc naprawia buty bo jest w tym fachowcem i może dlatego, kiedy boli go żołądek idzie do lekarza, a nie wali się dziadkowym prawidłem po brzuchu.   
 

Przyglądam się teraz kandydatowi Pawłowi Kukizowi. Głoszone przez niego koncepcje są mi bliskie. Nie zamierzam wcale ganić Go za wycinkowość i naiwność swojej diagnozy. Wszak „jowy” nie odmienią iluzorycznego, rozkradzionego i wymęczonego państwa. Choć to lepsze niż nic. Karmię się głęboką nadzieją, iż wsparłwszy swoją intelektualną bazę bagażem wiedzy i intuicji Panów Grzegorza Brauna czy Janusza Korwin Mikke, idea wolnego, majętnego i godnego państwa ma szanse  jeszcze przysposobić na powrót swoje córki i synów z radością powracających z emigracji. Stek hałaśliwych reklam obwieścił dobitnie koniec odcinka miałkiego cyklu. A ja zostałem z pytaniami. Czy szydercy uda się miękko wylądować z pomocą silnych ramion odkurzonych przyjaciół? Czy społeczeństwo zapomni tak nieodległą czołobitność wobec systemowych szubrawców? Czy społeczna działalność Pawła Kukiza doścignie muzyczne osiągnięcia twórcy?  Czy wreszcie częściej będzie nucił piosenkę; „Bo to mój kraj” czy, czego w żadnej mierze nie życzę, „Rozjebałem się na drzewie”.  
 

Leszek Posłuszny

 

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną