Polonia semper fidelis

0
0
0
/

Zbliża się 1050 rocznica wspaniałego wydarzenia w dziejach Polski, wydarzenia źródłowego dla tożsamości i duchowości naszego narodu. Wydarzenia, z którego nasz naród czerpie inspiracje i natchnienie. Wydarzenia, bez którego Polacy podzielili by losy Obodrzyców, Wieletów i wielu zapomnianych plemion słowiańskich.

 

Dlaczego o tym piszę, gdy Polacy zajęci są wyborem Głowy Państwa? Piszę dlatego, że powinniśmy pamiętać o jakie państwo chodzi, o jaką tradycję walczymy. Piszę, byśmy nie zapomnieli.

 

Ważny urząd wymaga godnego człowieka. Nie tchórza, nie kłamcy, nie zdrajcy. Urząd Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej wymaga godnego Polaka w sposób szczególny.

 

Który naród na świecie może poszczycić się tak wspaniałymi dziejami, tak wspaniałymi początkami? Jest ich kilka w Europie. Jednym z nich jest Armenia. Najstarszy katolicki kraj. Św. Grzegorz Oświeciciel, Ormianin wykształcony w Cezarei Kapadockiej, przyprowadził Ormian do Boga. Był za to prześladowany przez króla Tyridatesa III, lecz kiedy ten ciężko zachorował św. Grzegorz uzdrowił go. Około 301 roku Tyridates przyjął chrzest i ogłosił katolicyzm religią państwową. Grzegorz dalej głosił wiarę, wznosił świątynie. Odtąd każdy zwierzchnik Kościoła ormiańskiego uważany jest za jego następcę. Zasiada na stolicy w Eczmiadzynie, gdzie św. Grzegorz miał widzenie Jednorodzonego Syna Bożego. Z kolejnymi pokoleniami wiara przeniknęła mocno do serc Ormian. W tym regionie mówi się często, że „jeśli chcesz zobaczyć, jak wygląda prawdziwy chrześcijanin, popatrz na Ormianina”.

 

Dlaczego wspominam ten naród? Naród o pięknej historii, ale i doświadczony wielkim cierpieniem. Na początku XX wieku Turcy dopuścili się na nim zbrodni ludobójstwa – wymordowali około 1 500 000 Ormian.

 

Dlaczego wspominam? Wystarczy spojrzeć na losy Polaków. Losy katolickich narodów bywają podobne.

 

Polacy przyjęli chrzest w 966 roku. Tym samym uroczyście wprowadzili Jezusa Chrystusa w losy słowiańskiego plemienia. I wcale nie jako pierwsi. Poprzedzili nas Karyntianie, Morawianie, Czesi, Słowianie południowi. Bohaterami tego Wydarzenia byli czeska księżniczka Dobrawa i książę Mieszko I. Miejscem był Ostrów Lednicki (dziś Gniezno).

 

Chrzest Polski był Aktem Założycielskim, ugruntowanym kilkadziesiąt la później krwią św. Wojciecha. Ku czci jego męczeńskiej śmierci, dwaj przyjaciele – cesarz Otton III i Bolesław Chrobry spotkali się w Gnieźnie w 1000 roku. Decyzją cesarza Królestwo Polskie stało się faktem. Królestwo Polskie krwią św. Wojciecha, patrona Polski, zakorzeniło się głęboko w Chrystusie.

 

Ktoś powie, że to był fakt o znaczeniu jedynie politycznym, nie przesadzajmy z tą duchowością.

 

To mam pytanie – czy przetrwałaby by Polska po śmierci Bolesława Chrobrego bez wiary w Boga? Czy przetrwałaby prawie 200 lat rozbicia dzielnicowego? Czy wreszcie przetrwałaby okres rządów zdrajców z czasów Poniatowskiego i 123 lata zaborów bez wiary w Jezusa Chrystusa, bez opieki Matki Bożej? A może przetrwałaby lata 1939-45, gdy swe ludobójcze plany realizowali na Polakach nazistowscy Niemcy i komunistyczni sowieci, tak podobni do siebie w swym ateistycznym znienawidzeniu Boga? A czas okupacji komunistycznej?

 

Księżniczka czeska przyniosła do Polski wiarę katolicką, a wraz z nią etykę życia indywidualnego i społecznego. Etykę miłości, odpowiedzialności i miłosierdzia. Kolejne pokolenia polskich rodzin, książąt, chłopów, szlachty, z trudem, wytrwale wkorzeniały się w prawdy wiary katolickiej budując tkankę społeczną i narodową. Z wysiłkiem wkorzeniały się w Chrystusa, szczególną czcią otaczając Matkę Bożą na Jasnej Górze. Kolejne pokolenia niosły tradycję katolicką, aż na próg XXI wieku, gdy najwspanialszy syn naszej ziemi – św. Jan Paweł II powierzył swą ojczyznę opiece Maryi.

 

Warto więc, nie, nie warto – trzeba koniecznie, zwłaszcza w kontekście toczących się wyborów przypomnieć sprawy fundamentalne. W dniach, gdy niepokój ogarnia serca i umysły Polaków patrzących w przyszłość, trzeba przypomnieć na jakim fundamencie wyrosła Polska.

 

Sługa Boży kard. Stefan Wyszyński, Prymas Tysiąclecia, przypomniał Polakom w dniu 7 lipca 1966 roku w Sandomierzu: „Jesteśmy narodem, który wierzy w żywot wieczny, a taki naród ma dalekie, głębokie spojrzenie w przyszłość. Nadprzyrodzona wiara w żywot wieczny udziela się naszemu życiu przyrodzonemu: osobistemu, rodzinnemu, narodowemu, społecznemu, politycznemu, a nawet państwowemu, budząc pragnienie, aby istnieć, żyć – i to żyć coraz lepiej, aby nieustannie przezwyciężać w sobie elementy śmierci i tworzyć w sobie nadprzyrodzoną wolę, tęsknotę, filozofię i moralność życia, a nie śmierci […] Jesteśmy narodem ochrzczonym, który właśnie dzięki temu ma w sobie ambicję istnienia w nieskończoność w porządku Bożym i nadprzyrodzonym. Wiara w życie wieczne, te bezkresne ambicje każą nam spokojnie patrzeć w przyszłość”. A był to czas panowania w Polsce bezbożnego komunizmu.

 

Jesteśmy ponad tysiącletnim narodem. Jesteśmy narodem zakorzenionym i zbudowanym na wierze w Boga w Trójcy Jedynego, narodem wkorzenianym w Jezusa Chrystusa krwią wielu męczenników, m.in. błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki. Naszego patrona. Patrona Solidarności.

 

Pozostańmy wierni Bogu i Matce Najświętszej. Pozostańmy wierni Założycielom. Polonia semper Fidelis.

 

dr Paweł Janowski

Krajowa Sekcja Nauki NSZZ „Solidarność”

Przegląd Oświatowy

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

 

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną