Obserwując z Florydy

0
0
0
/

Habemus Dudam! Wydawać by się mogło, że chodzi tylko o wybór tubylczego prezydenta, który konstytucyjnie ma kompetencje bardzo ograniczone, właściwie do inicjatywy ustawodawczej i prawa weta, zaś ze względu na traktat lizboński, który amputował Polsce potężny kawał suwerenności, nawet i te kompetencje mają bardzo ograniczony zakres – a tymczasem wstrząs w niezależnych mediach głównego nurtu – bo tylko ten Scheiss mogę obserwować z Florydy – jest taki, jakby co najmniej nastąpił koniec świata.

 

Oczywiście dla wielu ludzi, zwłaszcza związanych z okupującymi nasz nieszczęśliwy kraj bezpieczniackimi watahy, zmiana prezydenta może jawić się jako zapowiedź końca świata. Dotychczas byli bowiem podwiązani – i tak dalej pod tak zwany „duży pałac” - co zapewniało może nie tyle pozycję towarzyską, bo towarzyska ranga pana prezydenta Komorowskiego nie była specjalnie wysoka – co możliwość kręcenia tak zwanych „lodów”, wyznaczaną dla nomenklaturowców przez bezpieczniackie watahy.

 

W momencie, gdy się okazało, że Bronisław Komorowski nie będzie już prezydentem, wszyscy pieczeniarze tworzący jego polityczne zaplecze uświadomili sobie (niemiecki idiota Hegel twierdził, że takie uświadomienie sobie konieczności ma charakter wyzwalający, ale wystarczy zapytać jednego z drugim pieczeniarza, żeby przekonać się, że to bzdury) konieczność natychmiastowej zmiany sympatii. „Palę wszystko, co kochałem, kocham wszystko, co paliłem!” - powiadał poeta – bo jakże inaczej funkcjonować dalej?

 

Jeśli taki jeden z drugim nie zmieni sympatii, to nieustannie dzwoniące dotychczas do niego telefony nagle zamilkną, żona przyśle przez adwokata – najlepiej pana mec. Romana Giertycha, który przecież jeszcze raz może przejść na właściwą stronę Mocy – pozew rozwodowy z zapowiedzią wyszlamowania finansowego, przyjaciółki zaczną mu wyrzucać impotencję, słowem – same zgryzoty. Bo telefony zaczną dzwonić na przykład do uczestników Klubu Ronina, którzy właśnie wydali deklarację, że „wygrali” - żeby załatwili spotkanie w sprawie koncesji na hurtownie spirytusu – i tak dalej.

 

Takie są koleje demokracji i nie ma się co oburzać. To tylko do pana posła Niesiołowskiego - co do którego niezawisły sąd stwierdził, że nie ma ubeckich protektorów - dzwonią jakieś palanty i płaczą mu w słuchawkę, co to teraz z nimi będzie. Ciekawe, jak ich pan poseł Niesiołowski pociesza – pewnie tak samo, jak i siebie – że mianowicie zapała gorącą miłością serca gorejącego do partii pana prof. Balcerowicza i legendarnego pana Frasyniuka – bo jużci – kiedy degeneralicja postanowi położyć kres istnieniu Platformy Obywatelskiej, trzeba będzie załatwić sobie biorące miejsce, dajmy na to, z Zielonej Góry - żeby na starość nie wydłubywać kitu z okien.

 

Przewidział to jeszcze przed wojną Gałczyński pisząc, że „poeci będą wyli, że księżyc jest jak kula. Darmo – nikt od tej chwili za „kulę” nie wybula. Dość żeście nasmrodzili, jambografowie mili...” Tego, co pan poseł Niesiołowski nasmrodził, to nawet najbardziej mięsiste nosy i przez sto lat nie wywąchają, więc nic dziwnego, że palanty właśnie jemu płaczą w słuchawkę.

 

Tymczasem i zimny ruski czekista Piutę i Nasza Złota Pani z Berlina, nie mówiąc już o panu prezydencie Obamie z dalekiego Waszyngtonu, złożyli prezydentowi-elektowi gratulacje. Pewnie przeczytali w „Gazecie Wyborczej”, że pan red. Adam Michnik też złożył gratulacje, bo demokrację, ma się rozumieć, trzeba uszanować, niczym starą, zmurszałą ciocię Ruchlę, chociaż oczywiście wieszczy dyktaturę.

 

Można by zapytać tych wszystkich cadyków, skąd u was panowie, ten jaskółczy niepokój – jakbyście nie wiedzieli, że tubylczy prezydent właściwie nic nie może – czego dowody złożył przegrany Bronisław Komorowski, który w podskokach spełniał już tylko najskrytsze życzenia okupującej Polskę soldateski, podpisując na przykład 24 stycznia 2014 roku ustawę o „bratniej pomocy” - którą pan prezydent Duda – mam nadzieję – zawetuje w pierwszej kolejności. Bo jeśli nie, to...

 

Stanisław Michalkiewicz

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną