Polskie rzeki nie odciążą dróg - zamiast szlakami będą rezerwatami

0
0
0
/

Tylko 10 proc. szlaków wodnych w Polsce spełnia wymagania eksploatacyjne. - Rząd chce, aby na Wiśle i Odrze nie dokonywano żadnych inwestycji infrastrukturalnych oraz regulacji ze względu na migracje ryb. Niemożliwe na nich będzie również prowadzenie działalności gospodarczej, w tym wydobywanie kruszywa - alarmuje Przemysław Daca.

 

Naczelnik Wydziału Żeglugi Śródlądowej w Ministerstwie Infrastruktury usiłuje także nie dopuścić do likwidacji Urzędów Żeglugi Śródlądowej, to oznaczałoby bowiem rezygnację z kontroli nad bezpieczeństwem ruchu na rzekach. Sam fakt prób realizacji takich pomysłów świadczy o tym, że rząd PO-PSL zamierza pogrzebać ocalałe niedobitki rzecznych armatorów.

 

Tymczasem kraje zachodnie inwestują w żeglugę śródlądową. Między Paryżem a Antwerpią powstaje ponad stukilometrowa droga wodna, realizowana w ramach dyrektywy wodnej. Tylko w Polsce wszystkie inwestycje są blokowane i oprotestowywane.

 

Zgodnie z ramową dyrektywą wodną, Polska, która nie wykonała wielu zadań z niej wynikających musi przygotować dwa zaległe dokumenty: plan zarządzania ryzykiem powodziowym i plan gospodarowania wodami.

 

Problem w tym, że ten ostatni w przypadku Polski ogranicza się do tego pierwszego, ponieważ - jak tłumaczą przedstawiciele rządu - ramowa dyrektywa wodna dopuszcza ingerencję w ciągłość morfologiczną rzeki jedynie w sytuacji, kiedy zachodzi wyższy interes publiczny, a wyższy interes publiczny został zdefiniowany jako zapewnienie bezpieczeństwa przed powodziami. W ocenie resortu środowiska nie ma zatem możliwości pogłębiania rzek w celu stworzenia warunków żeglugowych mimo tego, że pogłębianie koryta zwiększa jego przepustowość, co oznacza, iż w znacznym stopniu przyczyniłoby się to do zmniejszenia ryzyka wystąpienia powodzi.

 

Warto podkreślić, że to, co dla rządu jest niemożliwe do wykonania ze względu na rzekome unijne obostrzenia, kraje zachodnie wykonują sprawnie i... z wykorzystaniem unijnych środków [!].

 

Nie istnieje zatem żaden program gospodarczego wykorzystania rzek. Jedyny plan to zapewnienie głębokości 1,8 m, aby mogły po nich pływały lodołamacze. Marszałek województwa kujawsko-pomorskiego Piotr Całbecki wysłał do prezydenta Bronisława Komorowskiego list, aby ten podjął inicjatywę aktywizacji gospodarczej polskich rzek. Z podanych przez niego informacji wynika, że prezydent Komorowski, razem zresztą z Ministerstwem Gospodarki pozytywnie odniósł się do tej inicjatywy.

 

Problem stanowi również infrastruktura brzegowa, a raczej jej brak. - Żegluga nasza upada, drogi wodne są zdegradowane, porty przeładunkowe żeglugi śródlądowej w ogóle nie istnieją, co obniża naszą konkurencyjność - Czesław Błocki, armator i kapitan żeglugi śródlądowej alarmuje, że to w zasadzie ostatni moment, kiedy można jeszcze coś zrobić. Potem może być już za późno. Proponuje nawet pewne rozwiązania. - Żeby ratować żeglugę należy skorzystać z tych dróg, które jeszcze się do tego nadają. Proponuję uruchomić transport kontenerów z Trójmiasta do Tczewa, gdzie powstaje kolejowy dworzec przeładunkowy, przy czym należałoby w Tczewie uruchomić port przeładunkowy - stwierdził. Do tego potrzeba jednak woli rządu, a tej najwyraźniej nie ma.

 

Nie bez przyczyny szlaki wodne podlegają Ministerstwu Środowiska, a nie jak wcześniej Ministerstwu Infrastruktury. Rząd chce bowiem, aby z rzek polskich utworzyć jeden wielki rezerwat przyrody, a nie szlaki komunikacyjne o znaczeniu międzynarodowym.

 

Anna Wiejak

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną